pultuszczak




Prestiżowe Orły dla OKRUSZKA

2021-09-22 9:32:22

Czy popularny bar odwiedzi Magda Gessler?

Z ALEKSANDRĄ PNIEWSKĄ – właścicielką BARU OKRUSZEK – rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska
Pani Oleńko, a pierogi nadal takie dobre jak to było przed wielu laty? Przychodziłam na nie z moimi rozmówcami, nawet tymi z zagranicy.Nadal jest ta sama receptura, którą stosowała moja mama, nadal są ci sami pracownicy.

Dziś jednak nie tylko smaki mnie tu przyprowadziły, lecz wieść o Pani gastronomicznym sukcesie.

Tak, nasza firma została laureatką ogólnopolskiego konkursu ORŁY GASTRONOMII, z czego jestem bardzo dumna. ORŁY GASTRONOMII same wyszukują firmy i po opiniach klientów w Internecie tworzą statystyki. Otrzymaliśmy 8, 2 punktów na 10. To druga taka nasza nagroda, ale w tym roku bardzo ważna, bo firma obchodzi trzydziestolecie swojej działalności, a w dodatku dzisiaj mam… urodziny.

To absolutnie wszystkiego najlepszego! A trzydzieści lat z OKRUSZKIEM to kawal czasu. Jakie były początki?

Wszystko rozpoczęła moja mama Danusia. Pierwsza nasza działalność była w budynku KOMENDY POLICJI, raptem trzy stoliki i bardzo mała kuchnia. Po dziesięciu latach zmieniliśmy lokal na większy, mieliśmy coraz więcej klientów, szczególnie byli to studenci WSH. I tak jesteśmy tutaj 20 lat. Całe życie mi ta firma towarzyszy.

Jak ją Pani pamięta?

Z piękną jarzębiną przed lokalem, teraz jej nie ma, pod nią można się było pobawić. No i ze smakami dzieciństwa – jak to w polskiej kuchni, ulubione mielone, placki ziemniaczane, pierożki, rosół, pomidorowa. Uwielbiam jeść, zachwycam się jedzeniem, tak było do zawsze. A co ostatnio? Otóż mieliśmy przyjemność odbyć casting w naszym lokalu do KUCHENNYCH REWOLUCJI i być może zakwalifikujemy się do programu. Jeden z realizatorów programu zadzwonił do mnie i spytał, czy chciałabym wziąć udział w REWOLUCJACH, bo jeszcze nigdy nie było ich w Pułtusku.

Szczerze Pani życzę tych REWOLUCJI. Ale te latające gary, rzucanie talerzami…

A niech latają, jeśli do tego dojdzie, REWOLUCJE będą dla mnie dużym prestiżem. Uwielbiam panią Magdę, choć osobiście jej nie znam. Będę się grzecznie słuchała – i ja, i załoga będziemy się mogli bardzo dużo nauczyć od pani Magdy. To niesamowita przygoda, nie traktuję tego egoistycznie stricte dla mojej firmy, ale jako promocję naszego pięknego miasta. Właśnie jestem w trakcie czytania autobiografii – “Magda”. Świetnie jest tu ujęte to, że sukces nie bierze się tylko z samych przyjemności, bo sukces to też ciężka praca i milion niepowodzeń po drodze. Dopiero wtedy rodzi się sukces.

Myślę, że jak dojdzie do programu, to się autentycznie polubicie, przypadniecie sobie do gustu. A jakieś poczynania już porobione, zaplanowane? Mówi Pani: “A sprzątajcie mi tu na amen”?

Nie, ponieważ u nas na co dzień jest bardzo czysto, współpracujemy z takimi placówkami, gdzie nie możemy sobie pozwolić na drobne chociaż uchybienia. Wszystko musi być na luks.

A jakie to placówki?

Między innymi pracujemy z pułtuskim hospicjum i szpitalem, z pułtuskim DPS-em, MOPS-em – to bardzo poważni kontrahenci. Nasze usługi zawsze były na wysokim poziomie i tego nigdy nie zmienię. Dodam, że nasza współpraca z kontrahentami obwarowana jest restrykcyjnymi wytycznymi, licznymi aspektami. Dwa lata temu, przed współpracą ze szpitalem, postarałam się o odbycie kursów dietetycznych w Gdyni, u pana Jakuba Mauricza, gdzie skończyłam kursy dietetyczne – pediatryczny, geriatryczny, cukrzycowy.

Początki pani pracy w OKRUSZKU?

4 lata temu odeszła moja mama, choroba nowotworowa! Dzień przed śmiercią mama trafiła do szpitala… Czekając na akt zgonu, jako jedyny spadkobierca, pomyślałam: “I co dalej?”. Pierwsza myśl, to czy pójdę do firmy i powiem: “Skończyło się”, czy będę działała dalej. Miałam wtedy 28 lat i doświadczenie jako takie. Z zawodu jestem prawnikiem, ale znam się na gastronomii bardzo dobrze, lecz nie tak, jak znała się moja mama. Głównym aspektem, który przeświadczył o tym, że jednak będę prowadziła tę działalność, to była kwestia pracowników. Oni mają rodzinę na utrzymaniu, pracuję tu po 20 – 30 lat…

Mama mówiła: “Ola, ty się tym wszystkim zajmij?”.

Tak. Zdążyłam się też pożegnać z mamą. Mama zostawiła testament w domu, przekazała mi również wszystkie informacje i powiedziała, co mam dalej robić. A pracownicy? Przyjęli moją decyzję z ulgą. To oddani ludzie, wspaniali, pracowici, kobiety, i mój brat stryjeczny, również bardzo pracowity człowiek, mogą na wszystkich polegać.

I tak ostał się w Pułtusku BAR OKRUSZEK. A dlaczego OKRUSZEK?

Nazwę wymyślił mamy chrześniak, lokalik przy POLICJI był bardzo mały, a chrześniak zapytany o nazwę, powiedział: OKRUSZEK.

Czym OKRUSZEK stał za czasów mamy?

Schabowym na cały talerz, legenda miasta. Do niego kartofelki, mizeria lub kapustka. OKRUSZEK nadal stoi tym schabowym, ponadto bardzo dobrze sprzedają się u nas ryby – dorsz, pstrąg, również kotlety mielone, kieszonki drobiowe, dewolaj, polędwiczki. Mamy też potrawy mączne.

Magda Gessler nie krzyknie, że karta za długa?

Może i krzyknie, ale ja lubię rozpieszczać moich klientów.

A można u Pani robić imprezy rodzinne, inne?

Oczywiście, można. Zmieści się u nas około pół setki gości. Catering również jest możliwy w naszej firmie. Dowóz na telefon. I tu dodam, że gdy się pojawiło widmo covida, stanęłam na wysokości zadania i świetnie sobie poradziłam z pomocą swoich kontrahentów i pracowników. Poddaliśmy się wszystkim rozporządzeniom, reżimowi pandemii i daliśmy radę. Klientom wydawaliśmy zamówienia przez okienko, do kontrahentów dowoziliśmy. Jeśli zaś chodzi o podopiecznych MOPS-u, z którym bezproblemowo współpracujemy od 20 lat, to posiłki brali na wynos. Dziś zależy to od podopiecznych – posiłki konsumują na miejscu lub biorą na wynos. Tych klientów mamy około 40, niektórym z nich dowozimy jedzenie ze względu na ich choroby, najczęściej przewlekłe.

Wróćmy na moment do Pani wyuczonego zawodu. Nie żal Pani splendoru, kancelarii, ważnych klientów?

Nie wykluczam, że może w przyszłości moja droga potoczy się odnośnie mojego wyuczonego zawodu. Ale wybór podjęłam sercem, postawiłam wszystko na jedną kartę, sprzedałam mieszkanie, żeby zainwestować w firmę, poświęciłam siebie w stu procentach. Rozwijam biznes.

Myślała Pani o tym, żeby do OKRUSZKA wpuścić trochę obcego jadła?

Myślałam, jeżeli dostaniemy się do programu KUCHENNYCH REWOLUCJI, oby, to może pani Magda Gessler by mi pomogła. Ja sama optowałabym za kuchnią Kaukazu, gruzińską.

No to Pani ma, czego chciała – OKRUSZEK, smaczną kuchnię polską i zaufanie klientów.

To niebywałe doświadczenie, wzięcie losu w swoje ręce, bycie przedsiębiorcą, sukcesy… Bycie młodą kobietą w małym miasteczku, odnoszącą sukcesy to…

temat do zazdrości, obgadywania i hejtowania. Właśnie. Z natury jestem introwertyczką, lubię dobrą herbatę i dobrą książkę, podróże, a czasami czuję się jak celebrytka. Staram się, jestem singielką, firma jest moim dzieckiem, a co będzie, zobaczymy. Na pewno swój sukces gastronomiczny i życiowy zawdzięczam kontrahentom mojej mamy. Zaufali mi i podjęli współpracę ze mną. I na pewno, jak mówi Woody Allen – Bóg się śmieje, gdy planujesz.

Na koniec końców o jedzeniu – gdzie lubi jadać SMAKOSZKA?

Złoty OKOŃ w Serocku, restauracja włoska w Wyszkowie, świeżo odkryta, gruzińska kuchnia w Piasecznie, ale też lubię szybkie przekąski, np. w BARZE U ANI w Pułtusku.

Dziękuję Pani Oleńko za tę podróż nie tylko po smakach. I oby Magda Gessler do Pani zjechała…


Pani Aleksandra z dużym powodzeniem kontynuuje dzieło swojej zmarłej mamy

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *