TO JEST NASZ DOMEK
2024-01-04 6:20:12
Niedawno minione Boże Narodzenie, święto na wskroś rodzinne, wywoływało temat samotności, która jest szczególnie znana osobom starszym – seniorkom i seniorom
Jak się bronić przed samotnością, gdzie skierować swoje kroki, aby być wśród ludzi i zarazem pod opieką specjalistów? By odpowiedzieć na to pytanie, TYGODNIK udał się do Dziennego Domu SENIOR+ w ważny dla tamtejszych seniorów dzień – spotkanie wigilijne.
CHCEMY SIĘ SPOTYKAĆ
Zastępca burmistrza Mateusz Miłoszewski: – Pani pyta, o czym ja mówiłem w swoim wigilijnym wystąpieniu… Otóż mówiłem o wspaniałym DOMU naszych seniorów, o wspaniałej atmosferze w nim panującej, o tym jak seniorzy uczestniczą aktywnie w życiu lokalnej społeczności, w spotkaniach międzypokoleniowych, np. z przedszkolakami, w różnego rodzaju uroczystościach. Także o tym, że dbają o ten DOM jak o rodzinny. Ucieszyło mnie zaproszenie seniorów na spotkanie wigilijne, mam ich wiele i staram się w nich uczestniczyć. Widać wyraźnie, że po pandemii chcemy się spotykać, być ze sobą.
– Tak – podaje szefowa Dziennego Domu SENIOR+ – Beata Kowalska – nasi seniorzy to ludzie aktywni. To moje trzecie spotkanie wigilijne w tym DOMU, więc wiem, co mówię, miałam czas ich poznać. Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy do krzątania się, jak w każdym domu; dekorowaliśmy potrawy uprzednio przygotowane, stroiliśmy stoły, więc atmosfera była iście rodzinna. Wszystkim dowodziła instruktor terapii zajęciowej, też artystyczna dusza, pani Katarzyna Czupryńska, która prowadzi zajęcia kulinarne. Jest zima, ale już mamy plany na wiosnę, więc dwie wycieczki – gdzie, jeszcze nie wiem, kierunek zależy od życzeń seniorów, a jest ich w DOMU 30. Mamy komplet i na liście osoby oczekujące na miejsce. Frekwencja jest różna, ale bliska stuprocentowej. Seniorzy dobrze się tu czują, a ja z nimi i robię to, co lubię – jestem z ludźmi i dla nich, a ze mną inni pracownicy.
ATMOSFERA BARDZO MIŁA
Jednym z nich jest Piotr Damps, pastor w Kościele Zielonoświątkowym KOŚCIÓŁ dla PUŁTUSKA. – Zakres moich obowiązków jest tutaj dosyć szeroki, a głównie chodzi o pomoc w zajęciach i wydawaniu posiłków, o spacery, o współorganizowanie zajęć, o rozmowy, podczas których seniorzy chcą się po prostu wygadać, wyżalić, pomówić – czasami – o trudnych sprawach życiowych, np. samotności. Od czasu do czasu mamy zajęcia DKF-u, staram się o przedstawianie filmów ciekawych, ambitnych, po projekcji których dyskutujemy.
Na początku seniorzy mieli do mnie dystans z racji tego, kim jestem, ale już się zaprzyjaźniliśmy. Zbudowaliśmy most zaufania i mamy dobre relacje. Atmosfera jest tu bardzo miła, nie spodziewałem się, że aż taka.
Na atmosferę panującą w DOMU zwracają również uwagę panie: Sochacka i Narloch. – Atmosfera? Powiem tak: jestem tutaj osiem lat i nie uciekam stąd. Bardzo mi się tutaj podoba. A nas, “starych” seniorów, jest niewiele, sporo od nas odeszło przez lata z różnych przyczyn, wszystko to nowi ludzie, z mniejszym stażem w DOMU niż ja. Zajęcia mamy ciekawe, ja np. bardzo lubię odwiedzać dzieci w przedszkolach, czytać im wiersze, bajki, rozmawiać z nimi. Co jeszcze? Ćwiczymy dwa razy w tygodniu pod okiem pani Klaudii. Chodzimy do teatru, kiedy wystawiane są sztuki grane przez aktorów nieprofesjonalnych, podpatrujemy panią Kasię podczas zajęć, dzięki niej nauczyłam się robić wiele rzeczy, naśladuję ją. Kasia ma złote ręce. Co jeszcze? Czekamy lata, kiedy to przebywamy w namiocie rozstawionym przy DOMU, to dla nas luksus, zajęcia i pobyt na świeżym powietrzu. Ciągnie nas do tego DOMKU, to jest nasz DOMEK. WIGOR MI DOBRZE ROBI – kończy swoją wypowiedź pani Wanda Sochacka, była długoletnia szefowa pułtuskiego oddziału Polskich Emerytów, Rencistów i Inwalidów.
W DOMU JESTEM SAMA
Druga z pań: – Atmosfera zależy od nas wszystkich – seniorów i kadry. Ja na przykład uwielbiam panią Kasię, to osoba inteligentna, pomocna, potrafi wszystko. Pod jej opieką przygotowaliśmy wigilijne spotkanie, stroiki, bombki Rozwiązujemy krzyżówki… Takich ludzi nam potrzeba, też takich jak pani Beatka, nie mam słów… Emilcia Kwiatkowska… A atmosfera jest taka, że ja codziennie tu przychodzę, wychodzę o godzinie czternastej, a dokładnie to jestem przywożona i odwożona autobusikiem, jak wszyscy. W domu jestem sama, dzieci zagranicą. Mam pieska, więc wychodzę z nim na spacer, sprzątam, piorę, jak to w domu. Trochę telewizji, trochę krzyżówek i cały czas w ruchu.
– To co mamy na stole, to wspólna praca – objaśnia Katarzyna Czupryńska. – Nie ma tu niczego takiego, co by nie zrobili nasi seniorzy. Bardzo mi tu pomaga Emilka ze swoim młodym spojrzeniem, nowoczesnym, ale też zwracającym uwagę na tradycyjność. Czym będziemy się zajmować po okresie świątecznym? Zajęć jest bardzo dużo: mamy arteterapię (kontakt z twórczością lub samodzielne wytwarzanie twórczych rzeczy), muzykoterapię (śpiewanie, słuchanie, wystukiwanie rytmu), prowadzę mentalny trening aktywizujący, czyli zajęcia dostosowane do potrzeb danego seniora, które to uruchomiają koordynację oko-ręka – kolorowanki, rysunki, przerysowanki, kalkowanie. – To nie jest śmieszne? – pytam. – Rzeczywiście, jak wprowadzam te zajęcia, w innych miejscach, to seniorzy reagują tak jak ty – mówi Kasia. – Mówią, że nie są przedszkolakami, że to nudne zajęcia. A to nie jest nudne, wymaga koncentracji, skupienia, łączenia kropek, wyciszenia. Kolorowanki mają ogromny potencjał terapeutyczny. Z wiekiem coraz trudniej jest skoordynować to, co robi ręka, z tym, co widzi oko. Poza tym bardzo dużo gotujemy, nazywam tę czynność smakoterapią, chociaż to terapia przez pracę – ergoterapia. Smakoterapia uruchamia nasze przeróżne zasoby – wspomnienia, możliwość pracy, wzajemną inspirację, dzielenie się wiedzą – przepisami. No i socjoterapia, czyli uczestnictwo w różnych imprezach miejskich, spotkania seniorów w przedszkolach i szkołach, uroczyste obchodzenie imienin – z żelazną konsekwencją. Nie ma tygodnia bez takich imprez.
ZACHOWUJĄ KONDYCJĘ, MNIEJ CHORUJĄ
Z rozmowy z dyplomowaną instruktorką terapii zajęciowej wynika, że seniorzy bardzo lubią śpiewać i tańczyć, bawić się. – Wspomnę tu o panu Mariuszu Kalinowskim – mówi pani Kasia – który prowadzi uzupełniające zajęcia do muzykoterapii z instrumentem. Towarzyszy nam przy najróżniejszych uroczystościach, akompaniuje seniorom. Dzięki takiej oprawie muzycznej nasze uroczystości są naprawdę na wysokim poziomie. Co jeszcze? Wspólne rozwiązywanie krzyżówek to też dla seniorów frapujące zajęcie. Jest przy tym cała masa zabawy, przekomarzanek, wzajemnej inspiracji – podaje instruktorka, która również pracuje w Gzowie w Domu pod Dobrym Aniołem. – Praca z seniorami daje mi ogromną frajdę i spełnienie. Ale co ważne, bardzo się zmieniło w społeczeństwie postrzeganie seniorów, widać otwarcie na nich, co jest wymuszone również warunkami społecznymi – nasze społeczeństwo się starzeje. Wydaje się, że wiele osób spoza branży, spoza środowiska senioralnego nie zdaje sobie sprawy z tego, jak świetnie seniorzy funkcjonują w takich DOMACH. Zapewne są różne DOMY i na różnym poziomie organizują wsparcie dla seniorów, ale generalnie to fantastyczny kierunek, co więcej, teraz będzie mocno wsparty przez fundusze europejskie. I myślę, że takich DOMÓW będzie powstawało coraz więcej. A dzięki DOMOM seniorzy dłużej zachowują kondycję, mniej chorują, są bardziej optymistyczni, wsparci psychicznie. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, w związku z tym, poza wyjątkami, łaknie kontaktu z drugą osobą.
Opuszczając DOM seniorów myślę o osobach 60+, które pozostają w zaciszu swoich mieszkań, często samotni, niekiedy w depresji, nierzadko cierpiący fizyczny ból z racji różnych chorób podeszłego wieku, choćby związanych z narządami ruchu, z utrudnionym dostępem do rehabilitacji. Co z nimi? Jak ich “zagospodarować”, jak przekonać, żeby wyszli z domów, ze swoich twierdz, odgrodzonych murem od… życia.
Grażyna M. Dzierżanowska