PLOCIUSZEK
2019-09-20 2:18:56
To to mamy ruch w kulturze, sztuce i rekreacji. I w piknikach, ten z LEOPARDEM to było coś! No, mamy przedwyborczy czas. Oby trwał przez caluśki rok, ale – wszyscy wiemy – tak się nie da, bo potem przyjdzie uspokojenie, a nawet uśpienie. A szkoda – tak pięknie moglibyśmy żyć! Teraz czeka nas wielki piknik na zamku, ale ten odbywa się systematycznie, czyli co roku. To VI PIKNIK Z HUSARIĄ!!! Przyszła sobota i niedziela, na podzamczu.
A nasze WIDOK-owe panie, często z pieskami, ale i ze swoimi mężczyznami zasiadają na nowo postawionych ławkach na powstającym, już od dłuższego czasu, parku. To miły widok. Prosiliśmy, aby nasz Staś, zerknął ze stryszku na ów park. Zerknął. Powiedział: „Ale kto tak ma, chyba Carrington”.
Wracamy do naszych pań uhonorowanych HIPOKRATESEM na Mazowszu. Temacik wymyślili dla nas sami pułtuszczanie, informując, żebyśmy pogratulowali dr Teresie Suszczyńskiej i mgr pielęgniarstwa Róży Krasuckiej. Ta druga to pułtuszczanka, dobrze znana w mieście, ta pierwsza pochodzi z Serocka, ale leczy w winnickim DarMed-zie. Jeszcze niedawno pracowała u nas, w przychodni na 3 Maja. I to stąd pochodzą jej FANKI, to byłe pacjentki dr Teresy, które wciąż o niej pamiętają. A co my na to? Na życzenie pułtuszczan z nami rozmawiającymi damy fotkę obu pań z uroczystości wręczenia HIPOKRATESÓW. Panie są jak siostry syjamskie, nierozłączne i to od lat.
Czytelnicy nam donieśli, że w jednym z marketów przy warszawskiej szosie już nie raz zakupili nieświeże, a nawet podśmierdujące ryby (w opakowaniach), mimo że okres do spożycia miały OK. W kaszy, zdarzyło się, nasza czytelniczka znalazła mole. Kasza została wymieniona, ryby nie, bo jak trzymać w lodówce cuchnące rybki od soboty do poniedziałku? Chodzić w maskach, powiedzmy, przeciwgazowych? – No, raczej – jak mówi nasza szefowa Ewa DE.
No, LUDY, ruszają prace przy głównym kanale Pułtuska. Będzie bulwar, o którym nie marzyli nawet najstarsi pułtuszczanie. I ruszają roboty w spacerniaku, czyli – podajemy dla niezorientowanych w nazewnictwie – parku, Narutowicza przy 3 Maja. I pomyśleć, że taki oto spacerniak straszył nas od wczesnego dzieciństwa – swoim wyglądem – chociaż w dziecięctwie sprawy sobie z tych strachów nie zdawaliśmy. My, gmd, jak i nasze koleżanki i nasi koledzy, ci przede wszystkim z Kościuszki i 3 Maja, ze Żwirki i Wigury, może i z alei Wojska Polskiego. No i doczekaliśmy się, niespiesznie szły te zmiany, ŻÓŁWIŁY się, że życie nam nieomal zeszło na tych oczekiwaniach. Albo te bulwary, no, niesamowite! Gdy w takim ślimaczym tempie pójdą kolejne zmiany w naszym rodzinnym miasteczku, naszemu Olkowi stuknie pięćdziesiątka, chociaż oby NIE.
Polało, polało. Z nieba. Będą grzyby. A co u nas z tymi amerykańskimi? Przeczytajcie tekst z pikniku militarnego – to tam KD zamieszcza ciekawostkę o tych grzybach, a uzyskaną nie od byle kogo, bo od samego pana Adama Gadomskiego z Nadleśnictwa Pułtusk. My, gmd, byliśmy już raz na grzybach, niedawno, w same upały. Za Makowem, gdzie bywają turki. I było ich trochę, no, na zaspokojenia szaleństwa kubków smakowych. Była więc zupa i było marynowanie. I zapiekanka z ziemniakami i turkami.
Śmierdzi u nas w Pułtusku od kilkunastu dni jak by się małpy kociły. (Ale czy naprawdę wtedy śmierdzi?! I to aż tak?). I już pułtuszczanie głośno gadają, że to nie nawożone pola pod miastem, a oczyszczalnia. I mówią, że za prezesa Wojtaszka tak nie waliło. W wywiadzie z nami prezes PWiK powiedział, że „Podejmujemy codzienne działania w celu ograniczenia nieprzyjemnych zapachów”. No, ale pewnie coś nie wyszło z tym ograniczaniem.