pultuszczak




Nasz Romek to fajny gość

2018-09-07 1:03:01

Znany w mieście, a obecnie kojarzony z kleszewskim MILORDEM (w przeszłości radny miejski), Roman Dukalski, obchodził – w gronie rodziny, przyjaciół, kolegów, współpracowników, samorządowców, biznesmenów – swoją siedemdziesiątkę

Romek na siedemdziesięciolatka nie wygląda – wciąż młody duchem, szarmancki i o miłej powierzchowności – dlatego w MILORDZIE nie było ani pompy, ani nadętej atmosfery – było rodzinnie i wesoło. I tanecznie.
Potrawy smakowite – zaspakajające żołądki i serca, na stole widowiskowo płonące prosię (potem przyciągający oko tort), a na scenie zespół muzyczny i artyści – Tadeusz Drozda i Gabi Gold – stare dobre “małżeństwo” z uroczystości otwarcia MILORDA sprzed lat.
Ważnym momentem Romkowego jubileuszu było jego wystąpienie, w którym ukazał swoje miejscami niełatwe życie. A mówił w otoczeniu rodziny, co jeszcze bardziej podnosiło temperaturę spotkania. Pełen emocji, szczery do bólu, zgrabnie snuł swoją opowieść. Mówił o swoim niebogatym gnieździe, o przedwczesnej śmierci ojca, o trudach dzieciństwa. O wyjeździe do Warszawy w poszukiwaniu pracy, “kiedy to łapał każdą fuchę”. O kompleksach, których miał tak wiele, że mógłby “nimi wybrukować cały plac Zamkowy w Warszawie”. – Ale życie to nie stojąca woda, to ciągły ferment, który jest jak stare wino, ale w coraz to nowszej butelce – powiedział Romek w pewnej chwili. – I tak i ja dostałem swoje pięć minut, ciężko pracując, czułem się mądrzejszy. Kończyłem kolejne szkoły, kursy, szkoliłem się, zdobywałem licencje zawodowe, uzyskiwałem uprawnienia nadzorcze – zaczęły się awanse… – kontynuował jubilat, który tez zwrócił uwagę na swoje wzloty i upadki. – Ale podobno w życiu musi być dobrze i niedobrze – podał.
Teraz jest dobrze, jest szczęśliwy. – Mam dom, mam śliczną żonę, a jeszcze piękniejszą córkę, syna, dzieci, które poszły już na swoje, i trójkę wnucząt: Kubusia, Olusia i Martusię.
Roman Dukalski, otoczony rodziną i przyjaciółmi, ma poważanie w środowisku i wciąż nie spuszcza z oczu ludzi w nieszczęściu. – Bez trudnych doświadczeń, nie byłbym tym, kim jestem – powiedział kończąc swoją opowieść.
Po bohaterze wieczoru głos zabrał jego syn, który to swoimi słowami złożył hołd OJCU. – Przyjechaliśmy do ciebie, bo cię szanujemy. Przez lata dałeś nam się poznać jako człowiek prawy, uczynny, serdeczny, przyjacielski, pomagający potrzebującym. Któż jak nie ja może powiedzieć, że zna cię lepiej?! Od wczesnych lat to właśnie mnie wpajałeś te zasady, którymi człowiek powinien się cechować: odpowiedzialność, pracowitość, bezinteresowność, szacunek dla każdego człowieka. Postępując tak, stałeś się spełnionym człowiekiem. Odpowiedzialny za dom, odpowiedzialny za sprawy służbowe dbałeś o każdego dookoła – czy o rodzinę, czy o pracownika. Każdemu poświęcałeś uwagę, często bezinteresownie pomagając. Uczyłeś szacunku dla każdego – czy tych wielkich, czy tych, którymi inni potrafili pogardzić. Twoja pracowitość też była godna uwagi. Praca od 14. roku życia, często dwie- trzy profesje, tworzenie czegoś od podstaw, ambicja w realizacji planów – to wszystko przerodziło się w sukces, sukces nie zdobyty na czyichś placach, zdobyty ciężka pracą i przenikliwością i bystrością umysłu – rozpoczął swój spicz syn Romana.
A goście? Ci przyjechali z Pułtuska, przybyli z powiatu i z kraju. Wszyscy stali w długiej kolejce do uściskania JUBILATA, złożenia mu życzeń i wręczenia kwiatów oraz prezentów. “Tygodniki Pułtuski” przybył z portretem samego Romana, ale jakim! Roman – MILORD!
Przyjęcie dokumentował Mateusz Tyszkiewicz, fotograficzny artysta. Najpiękniejsze zdjęcia pod tekstem są jego autorstwa.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *