pultuszczak




MAŁYM WYSTARCZĄ SZTUCZKI

2019-04-12 12:27:56

Z Sylwią Barycką o pułtuskim festiwalu im. Krzysztofa Klenczona rozmawia Ewa Dąbek

Proszę się krótko przedstawić naszym czytelnikom.

Dzień dobry Państwu, nazywam się Sylwia Barycka. Jestem przedsiębiorcą, prezesem firmy marketingowej Studio Produkcja oraz członkiem Zarządu Fundacji im.Krzysztofa Klenczona.

Jak zaczęła się Pani przygoda z pułtuskim festiwalem im,. Krzysztofa Klenczona?

Siedem lat temu na zaproszenie ówczesnego Burmistrza pana Wojciecha Dębskiego zostaliśmy zaproszeni osobiście przez pana Jerzego Kondrackiego do Pułtuska, aby porozmawiać o możliwości zorganizowania Festiwalu Krzysztofa Klenczona. Oczywiście przyjęliśmy to zaproszenie z wielką radością. Przyznam szczerze, że osobiście po raz pierwszy byłam wtedy w Pułtusku. Nie zdawałam sobie sprawy, że w drodze na Mazury, w tak niewielkiej odległości od Warszawy, znajduje się urokliwe i piękne miasteczko w otulinie lasów i rzeki Narwi z licznymi kanałami, z pięknym Zamkiem Domu Polonii w tle. Do dziś jestem pod wielkim wrażeniem Pułtuska! Pan burmistrz Dębski miał wizję miasta, które podobnie jak inne miasta w Polsce promowane jest nazwiskiem znanego artysty muzyka, w tym przypadku legendy polskiego big-bitu Krzysztofa Klenczona. Nic tak nie przyciąga turystów do miast, jak duże ogólnopolskie wydarzenia kulturalne. A kultura ciągnie za sobą zawsze biznes i liczne inwestycje. To idzie zawsze ze sobą w parze i wymaga tylko czasu. I przyznam, że z mojego punktu widzenia przez pierwsze dwie edycje Festiwal miał ogromny potencjał, prężnie się rozwijał i przede wszystkim miał wizję jego dalszego rozwoju. To był czas wytężonej pracy, aby zdobyć przychylność ogólnopolskich mediów, pokazać że można zrobić fajny i ciekawy Festiwal na miarę ogólnopolską – dla wszystkich niezależnie od wieku – w samym sercu Polski, w pięknym Pułtusku. Wierzyliśmy, że uda się nam ta inicjatywa, tak samo jak innym miastom w Polsce. A przykładów jest wiele – Festiwal “Breakaut im.Tadeusza Nalepy” w Rzeszowie, Festiwal im.Anny Jantar we Wrześni, Festiwal Andrzeja Zauchy w Bydgoszczy, Festiwal Miry Kubasińskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim, Festiwal Marka Grechuty w Krakowie i wiele innych przykładów które mogłabym tu podawać…
Aby markę, nazwę i miejsce wydarzenia dobrze wypozycjonować to wymaga czasu, pieniędzy i przede wszystkim wiary i wizji rozwoju miasta w dalszej perspektywie niż jeden czy dwa festiwale. Taka wizja i chęć pokazania Pułtuska przez Festiwal Klenczona w Polsce wtedy, przy pierwszej edycji, była duża. I mogło się to dobrze rozwijać dalej.

Była Pani obecna w czasie wszystkich edycji festiwalu, jako członek jury czy również w innym charakterze?

Tak, zawsze byłam obecna w Pułtusku na każdym festiwalu. Nie brałam udziału w posiedzeniach jury poza jednym wyjątkiem, chyba przy 2 edycji, kiedy pani Klenczon nie mogła z uwagi na operację przylecieć do Polski ze Stanów – wówczas na jej prośbę zasiadłam za nią w jury. Przy festiwalu zajmowałam się, z racji mojego zawodu i profesji – promocją, na którą z roku na rok obcinano środki. Przy ostatnich kilku edycjach były to kwoty rzędu nieco ponad 24 tysiące brutto. Ci z Państwa, którzy mają jakiekolwiek pojęcie o marketingu i promocji w mediach ogólnopolskich, pewnie wiedzą co można kupić w mediach w Polsce i co zrobić z taką kwotą przez około 5 miesięcy łącznej pracy. Jako Fundacja staraliśmy się jednak dużo rzeczy promocyjnych pozyskiwać w barterach, uruchamiać swoje kontakty. Nie ukrywam, że każdy kto zna się choć trochę na reklamie, wie że aby wypromować jakąkolwiek markę przez pierwsze lata proporcjonalnie nakłady na promocję i reklamę wydarzenia powinny wzrastać, a nie być coraz niższe. A to miało też znaczący wpływ na jakość festiwalu i jego rozwój promocyjny skierowany np. do potencjalnych sponsorów.
Jak przyjęła Pani zaskakującą decyzję pułtuskich władz, że w tym roku festiwalu nie będzie?
Oczywiście przyjęłam to z wielką przykrością i smutkiem. Tym bardziej, że w trakcie tych 6 lat poznałam przy festiwalu wspaniałych ludzi z Pułtuska, ludzi idei, pasji i wielkiego serca. To właśnie ci ludzie tworzyli zawsze festiwal. Mieli do niego po prostu serce. Jest mi też przykro, że nikt z obecnych władz miasta nie zaprosił Fundacji Krzysztofa Klenczona od listopada na żadne spotkanie, zwykłą ludzką rozmowę. Mogliśmy rozmawiać o tym co dalej, o zmianie formuły, budżetowania festiwalu etc. Zawsze byliśmy i jesteśmy otwarci na dialog, tak jak robi się to w profesjonalnym biznesie.Tu stało się inaczej. O braku festiwalu dowiedziałam się w lutym oficjalnie z pułtuskich mediów. To tyle w tym temacie..

Zgadza się Pani z argumentacją, że szkolny festiwal “W sześciu strunach zaklęta muzyka” jest tylko inną formą, która godnie kontynuuje festiwalowe tradycje w Pułtusku?

Szkolny festiwal w moim mniemaniu pozostanie szkolnym festiwalem, a nie ogólnopolskim na miarę rangi takich festiwali o których wspomniałam wyżej. To świetna inicjatywa, która pięknie wpisała się jako jeden z elementów całości większej idei Festiwalu Krzysztofa Klenczona, a nie jako festiwal sam w sobie. Każdy kto bywa w Polsce na różnych dużych wydarzeniach kulturalnych wie, co znaczy słowo festiwal i jaką ono ma rangę.

Czy jako współorganizatorzy i promotorzy pułtuskiego festiwalu im. Krzysztofa Klenczona składacie broń czy zamierzacie coś organizować u nas w tym roku lub następnych latach?

Oczywiście że nie poddajemy się! Mamy dobre i pozytywne nastawienie na przyszłość. Zawsze byliśmy otwarci i chętni do współpracy. Krzysztof Klenczon to legenda polskiego big-bitu, muzyki rozrywkowej, twórca największych polskich przebojów. Klenczona nie trzeba promować w Polsce, bo on już i tak jest wielki. Pułtusk mógł się promować się przez Klenczona w Polsce. Ale widocznie są obecnie inne priorytety w mieście. Szanujemy oczywiście tą decyzję władz miasta, choć tak jak wspomniałam, szkoda że po sześciu latach tak mało dyplomatycznie się z nami pożegnano.
W tym rok,u podobnie jak w latach poprzednich, Fundacja organizuje na gościnnym jak zawsze Zamku Domu Polonii, we współpracy ze Stowarzyszeniem Wspólnota Polska – Międzynarodowe letnie warsztaty muzyczne Music Camp 2019. Na tygodniowe warsztaty muzyczne, od 23.06 do 29.06 zapraszamy z całej Polski i z zagranicy młodych ludzi, którzy mogą uczyć się i szlifować swój warsztat artystyczny pod okiem gwiazd polskiej sceny muzycznej. W tym roku mamy artystyczne “perełki”. W klasie wokalnej – Aga Zaryan (!) , Ania Szarmach oraz guru muzyki gospel Peter Francis z Londynu, w klasie gitary Damian Kurasz oraz Leszek Cichoński, w klasie gitary basowej – mistrz basu Wojtek Pilichowski, a w klasie produkcji i realizacji dźwięku zdobywca kilkudziesięciu Fryderyków – najlepszy producent w kraju – Marcin Bors. Planujemy też koncerty, w piątek 28 czerwca, w Amfiteatrze zamkowym.
A co do festiwalu…prowadzimy obecnie rozmowy z kilkoma miastami, które w kolejnym 2020 roku są zainteresowane marką Festiwalu im.Krzysztofa Klenczona. I na koniec, jak mówił poeta Lesław Nowara: “Sztukę uprawiają Wielcy. Małym wystarczą sztuczki”.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *