DUŻO BYŁO LUDZI, WIADOMO, TRADYCJA
2019-07-24 11:29:05
Mamy wakacje, czas urlopów. Smażymy się na plaży albo odpoczywamy w cieniu drzew w parkach i ogrodach. Mamy więc coś dla was, dla podkreślenie tego letniego, leniwego czasu – CZYTANIE lekkie i przyjemne, bo związane z tym, co wszyscy znamy, w dodatku z naszą polską tradycją – ZE ŚWIĘCENIEM PÓL, które też nazywano objazdem pól
Stary to obrzęd, ściśle związany z porządkiem czasu zasiewu, ale kultywowany do dzisiaj. Wspólne modlitwy przed figurką wśród pól wznoszono w intencji zapewnienia urodzaju i pomyślnych zbiorów oraz zabezpieczenia przed nieszczęściami związanymi z pogodą, a to burzami, suszami czy powodziami, także o spokojne, bezpieczne żniwa.
Odbywa się w czasie, kiedy świat jest w ROZKWICIE, kiedy zielenieje i staje się kolorowy, zwykle w maju lub czerwcu, do lipca.
Pamiętacie dawne objazdy pól w podpułtuskich wsiach? Kawalkady jeźdźców, bryczka wioząca księdza dobrodzieja, wozy konne, na nich odświętnie parafianie… My przeniesiemy się niedaleko od Pułtuska, do Gzów. Tajemnice święcenia pól odsłoni przed nami żona wójta, Cezarego Wojciechowskiego – Anna.
– W Gzach mamy sześć figurek i uroczystości zawsze zaczynają się przy tej, przy której była msza święta poprzedniego roku. A msza święta w ubiegłym roku odbywała się koło cmentarza. I właśnie w tym roku przed nią było rozpoczęcie naszego święta – 2 czerwca o godzinie 13.30. Wybraliśmy niedzielę, żeby było uroczyście – objaśnia pani Anna. – I stamtąd był przejazd do naszej figurki, gdzie msza była sześć lat temu. Dużo było ludzi, wiadomo, tradycja. Wieś nie chce o niej zapomnieć, pozbyć się jej. No i modlimy się przecież o zbiory, a to jest piękne – wzdycha Ania. – Każdy Boga prosi, co roku o te dobre plony i żniwa. I my prosimy księdza o tę mszę świętą.
Ta figurka na ziemi Wojciechowskich… Postawił ją Szczepan Bralski, dziadek Anny, ułan, patriota, a było to w roku 1929. – Co roku ją malujemy, jest zadbana, w kwiatach, ogrodzona, stoi na nowym fundamencie. A podczas mszy świętej leży przed nią dywan, stoi stolik mszalny z kwiatami, pasyjka, świece.
Przy niej parafianie. Modlą się, przyjmują komunię, śpiewają. Płynie w niebo “Oto jest dzień,/ który dał nam Pan./ Weselmy się /i radujmy się nim!” i “Szumią łany zboża, gra wiatr na jeziorze, śpiewa wiatr radośnie Bogu, co go stworzył”.
– No i jest kopiec przy figurce, w nim otwór, w który wkłada się w słoiczku EWANGELIĘ. Najpierw ksiądz ją odczytuje, potem zwija w rulonik, wkłada do słoiczka i do kopca – mówi córka Anny, Ewa Pilińska.
– Święcenie pól, ów stary obrzęd, to zarazem jedność wsi, olbrzymia integracja. Powiem tak, że nawet jak ktoś tam ma anse, to te spotkania pod figurką je niwelują – mówi Jadwiga Bralska, synowa Szczepana, który wzniósł figurkę na swojej ziemi 90 lat temu, i ciocia Anny. – Mnie to cieszy – wchodzi w słowo Jadwigi Anna – ta życzliwość sąsiedzka, pomoc, to, że wraca spokój… Oj, ta tradycja! I do tego przy naszej figurce, wzniesionej za szczęśliwy powrót dziadka – ułana z wojny. Tak trafiło!
A pod dziadkową figurką Anna bywała już jako dziecko, najpierw przynoszona przez mamę na rękach. Anna: – Potem Ewunia była brana na ręce, potem Adaś w wózeczku przyjeżdżał. Wszyscy się tam gromadziliśmy, pamiętam, że i ciocia Zosia przyjeżdżała z Pułtuska. Pamiętam, że to był maj i jej ostatnie święcenie pól, bo zmarła we wrześniu… Rodzina zawsze była u nas w czasie tej uroczystości. Jadwiga Bralska: – Trzymamy się razem, to i pod figurką wspólnie się modlimy, śpiewamy pieśni nabożne. Jeśli susza, to leci w niebo “Święty Boże, święty Mocny, święty, a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami”. Proszę sobie wyobrazić, że w czerwcu, podczas suszy, po naszych suplikacjach spadł deszcz… Naprawdę, jak cud.
Po mszy przed figurką, uczestnicy przechodzą do piknikowania. – Ksiądz Kazimierz Majewski oczywiście z nami… Sześć lat temu to piknikowaliśmy u nas nad stawem – podaje Anna. – Był namiot, były ławki i, pamiętam, nie było skwaru jak w tym roku, nie było obawy huraganu, ulewy… W tym roku dla świętego spokoju spotkaliśmy się pod dachem. I tak byliśmy w remizie OSP w Gzach, gdzie jest kuchnia, gdzie chłodno… Była nas pond trzydzieści osób, mieliśmy bezskładkowy stół, obfity, dania gorące, zimne zakąski, ciasta, z siedem rodzajów. Było duże zaangażowanie ludzi. Włodek Żbikowski, pracownik Domu Polonii, radny z Gotard zrobił żurek, jego mama Barbara ugotowała ogromny gar kapusty, Alinka Załoga, radna z Gzów, zrobiła rolady z serem i kurczakiem, z pieczarkami, bomba smakowa. To według przepisu Pawła Załogi. A ja usmażyłam schabowe i mielone.
W przyszłym roku mieszkańcy Gzów i innych wsi znowu spotkają się przy figurce ufundowanej przez Szczepana Bralskiego, potem przejdą do kolejnej figurki, pod którą będzie odprawiona msza święta. Na ziemi Wojciechowskich spotkają się za sześć lat.
Grażyna Maria Dzierżanowska