Czernieją ciała na śniegu
2016-01-19 8:50:24
W nocy z 16 na 17 stycznia 1945 roku do opuszczonego Pułtuska wkroczyły wojska Armii Czerwonej. Jak wiemy z historii, pozostawiła na pułtuskim cmentarzu ponad 16 tysięcy swoich żołnierzy…
***
W 71. rocznicę tego wydarzenia drukujemy tekst, jaki naszej REDAKCJI pozostawiła, nieżyjąca już, zasłużona dla ziemi pułtuskiej warszawianka, Jadwiga Mitkowska, nauczycielka, uczestniczka powstania warszawskiego.
“Przez pięćdziesiąt lat mieszkałam w niedalekim sąsiedztwie cmentarza żołnierzy radzieckich. Byłam świadkiem, jak powstawał, rozkwitał, wreszcie chylił się do upadku. Od kilku lat patrzę z bólem serca na pogłębiającą się dewastację tego miejsca.
Zacznę od początku całej sprawy. Sięgam do wspomnień mojego męża, który urodził się i większość życia spędził w Kleszewie.
Jest koniec stycznia 1945 roku. Mieszkańcy wsi wracają z przymusowej ewakuacji do swoich zagród. Wszędzie ruiny i zgliszcza. Ani jednego całego domu. W pobliżu, na podwórku, okolicznych polach, łąkach, zaroślach czernieją na śniegu ciała poległych czerwonoarmistów. Mąż ze swym bratem, wówczas sołtysem, zbierają je i grzebią w zbiorowych mogiłach. Pomagają im inni mieszkańcy wsi. Praca jest bardzo uciążliwa, ciała zesztywniały na mrozie, trudno wykopać dół w zmarzniętej ziemi, wszędzie pełno min. Oznaczają miejsca pochówków. Najwięcej poległych znajduje się na łące nad Narwią, zwanej MOSKIEWKĄ oraz po drugiej stronie szosy – na RUDZIE, tak nazywano młyn nad Pełtą, obecnie ruina. Jedyny siedmioletni syn brata męża z Lipy uparł się, aby iść z ojcem. Pomimo iż rodzic prowadził go wydeptaną już ścieżką, chłopczyk nadepnął na małą minę zwaną piechotną. Wybuch urwał mu stopę. Zmarł wkrótce, gdyż brak było wówczas pomocy lekarskiej. Było w tym czasie wiele jeszcze wypadków śmierci od min i niewypałów.
W 1950 roku, drugim mojej pracy w szkole w Kleszewie, cmentarz był już przygotowany na przyjęcie ciał poległych. Późną jesienią przystąpiono do ekshumacji. Dzieci z Lipy i Chmielewa, idąc do szkoły, spotykały na drodze żołnierzy rozkopujących groby. Codziennie przynosiły nowe wiadomości: – Proszę pani, wczoraj kopali koło figurki, a potem w zagajniku. – Dziś wojsko jechało do chmielewskiego lasu. – Z Moskiewki już wszystkich zabrali…
Starannie utrzymany cmentarz radziecki stał się obok zabytków i ciekawostek Pułtuska miejscem odwiedzanym przez wycieczki i indywidualnych turystów. Było tu pięknie – zadbane mogiły, mnóstwo kwiatów i ozdobnych iglaków, monumentalny pomnik, w dole błękitna wstęga Narwi. A przy tym cisza, spokój, śpiew ptaków. Wszystko co przystoi miejscu wiecznego spoczynku.
Nieraz w niedzielę chodziłam tam ze swoimi dziećmi, a czasem ze szkolnymi. Spotykaliśmy przybyszów ze Związku Radzieckiego, którzy poszukiwali tu swoich bliskich.
Przez szereg pierwszych lat pieczę nad cmentarzem sprawował pan Konstanty Tośka, potem od roku 1978 funkcję tę objęła pani Irena Załuska, mieszkająca naprzeciwko cmentarza. Pracowała trzynaście lat do końca 1991 roku. Dalej już nie przedłużono z nią umowy, nie było pieniędzy na ten cel w budżecie miasta. Niedawno z nią rozmawiałam. “Serce się kraje, gdy codziennie patrzę na te zniszczenia” – mówiła.
(…) Jak obchodzimy się z mogiłami tych, którzy wyzwolili Polskę? Że była ona potem nie taka, jakiej oczekiwaliśmy, nie oni ponoszą za to odpowiedzialność. Sami byli ofiarami stalinowskiego systemu”.
Od redakcji
TAK czy NIE dla 71. rocznicy wyzwolenia Pułtuska
17 stycznia gromadziliśmy się na cmentarzu żołnierzy radzieckich, składając kwiaty na żołnierskich grobach. W uroczystości brali udział przedstawiciele władz, służb, instytucji, placówek kulturalnych i oświatowych. Ostatnio owe spotkania zbierały krańcowo różne opinie.
Na tydzień przed kolejną rocznicą zapytaliśmy pułtuszczan, co myślą na ten temat. Wypowiadali się anonimowo.
*Myślę, że wszyscy, którzy są odpowiedzialni, powinni właśnie odpowiedzialnie podchodzić do kwestii naszej wspólnej przeszłości i tak, żeby ona nas łączyła, nie dzieliła.
*W tej chwili nie ma żadnych projektów, chociaż obchody traktujemy poważnie, odpowiedzialnie i to jest wszystko do rozważenia. Po ubiegłorocznych komentarzach – i negatywnych, i pozytywnych – trzeba powiedzieć, że ta uroczystość wymaga zastanowienia i refleksji. Nie ma więc dyrektyw, nakazów, ani też nie ma zakazów. Zobaczymy, jakie będą środowiskowe chęci i odczucia. Oczywiście, opinie ludzi trzeba brać pod uwagę…
*Ja nie rozumiem tej całej sytuacji, która się stała, tym bardziej że spotkania na cmentarzu były coraz liczniejsze. Sądzę jednak, że trzeba być bardzo ostrożnym, wyważonym, jeśli się coś podejmuje. Można iść samemu i zapalić świeczkę – to jedna kwestia, druga wiąże się z odpowiedzialnością za przeszłość, która powinna łączyć. Niestety, dziś jesteśmy podzieleni i powodów do podziałów jest mnóstwo.
*Jestem za składaniem kwiatów na cmentarzu żołnierzy radzieckich – wobec śmierci wszyscy są równie. Przypomnę, że cmentarz zdewastowany przez polskich chuliganów, odzyskuje ład dzięki ambasadzie rosyjskiej, która przeprowadziła remont nekropolii, regularnie odwiedzają cmentarz rosyjscy studenci z różnych uczelni i na szczęście to miejsce nie jest do końca zapomniane. I – jak każdy cmentarz – nie powinno być.