pultuszczak




CO MNIE NIE ZABIJE, TO MNIE WZMOCNI

2023-02-21 5:20:25

Z cyklu POZNAJMY SIĘ

Oto Joanna Maria Zawadzka – kobieta orkiestra. Uzdolniona w różnych dziedzinach sztuki. Życzliwa ludziom i światu. Ostatnio szeroko uśmiechnięta, ale czy pozbawiona czarnych myśli?
Niedawno gitarę trzymałam w rękach szósty raz w życiu i… …nie posiadałam się z radości, gdyż za tym szóstym razem to był mój urodzinowy prezent od kogoś wyjątkowego. No i jak tu nie uczyć się grać w takim wypadku? 🙂Moja ulubiona złota myśl…

Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. I rzeczywiście wzmacnia, choć już milion razy myślałam, że nie dam rady, kiedy spadały na mnie kolejne trudne wydarzenia.

Miłość to…

uczucie, które jest w stanie przewrócić nasze życie do góry nogami. Moje przynajmniej przewraca. 🙂

Mój ostatni wiersz mówi o…

poczuciu winy, skrusze i prośbie o przebaczenie.

Jestem uzdolniona manualnie – wykonuję świetne zabawki…

Bardzo dziękuję. Odkąd pamiętam, lubiłam wszelkie manualne prace. Rysowanie, lepienie, rzeźbienie… A teraz robię też zabawki z wełny metodą filcowania na sucho. Wykonuję je zwykle nie dla siebie tylko dla innych osób, na zamówienie, polecam się. 🙂

Właśnie od niedawna mam swój kanał muzyczny na YT…

Ten prezent sprawiłam sobie sama na 38. urodziny. 🙂 Od dawna chciałam mieć swój własny kanał na YT, lecz brakowało mi odwagi. Ale w końcu pomyślałam sobie – raz się żyje. No i jest! A gram na nim popularne utwory rozrywkowe, głównie na skrzypcach, ale również i na innych instrumentach. Po amatorsku, lecz z pasją i wielką radością. Zapraszam Was serdecznie do jego oglądania.

To mnie ostatnio rozbawiło…

Mnie w ogóle jest bardzo łatwo rozśmieszyć i bardzo łatwo zasmucić, jestem dość emocjonalną, wrażliwą osobą, potrafię w jednej chwili płakać, a w drugiej już się śmiać, z byle powodu.

Jestem autorką kilku książek…

Owszem, dotychczas jedna z nich została wydana – poradnik umożliwiający skuteczną, samodzielną naukę języków obcych o wdzięcznym tytule “Język obcy w czterech ścianach”. W “szufladzie” na razie leży mój poradnik dotyczący perfekcjonizmu, ponieważ niestety zostałam oszukana przez jedno wydawnictwo i choć podpisałam umowę, to mojej książki wydanej nie ujrzałam. Natomiast jeszcze chwila i ruszy proces wydawniczy mojej pierwszej powieści, która na pewno baaardzo zaskoczy wszystkich, którzy mnie znają. Ale nie ma co na razie uprzedzać faktów, gdyż potrwa to ładnych kilka miesięcy, zanim ukaże się ona w księgarniach.

Od lat zmagam się z ciężką chorobą…

Na świecie jest wiele ciężkich chorób i każdy z nas niesie swój własny krzyż. Trochę czasu zajęło mi, by to zrozumieć i przestać się użalać nad sobą, a zamiast tego grać takimi kartami, jakie dostałam od losu i starać się mimo wszystko wygrać w tym życiowym pokerze.

Szczęście ma wiele odmian…

I jakże jest ulotne, prawda? To nie jest stan permanentny, tylko chwile. Nie znam nikogo, kto byłby szczęśliwy przez cały czas. Ale dla takich chwil warto żyć. Nauczyłam się cieszyć drobnostkami i często wymieniam sobie powody do odczuwania szczęścia, nawet te najdrobniejsze, wtedy uświadamiam sobie, jaką jestem szczęściarą mimo różnych przeciwności i to jest cudowne uczucie.

Jeśli miałabym porównać się do kwiatu, to…

do kaktusa! Jestem dość osobliwa, niełatwa w obsłudze i kłuję, gdy się ktoś do mnie zbliża nieumiejętnie, z nieodpowiednim podejściem.

Ostatnio ludzie mówią, że Joanny Marii po prostu nie poznają…

Tak, już niejedna osoba mi to powiedziała. Cóż mogę na to odpowiedzieć – mają rację! Bo i ja sama siebie nie poznaję, nastąpiło we mnie wiele zmian, z których osobiście bardzo się cieszę i czasami nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje!

A może ja już jestem zdrowa???

Niestety nie jestem. Ale chwilami tak się czuję, a to już dużo! Zmieniłam swoje nastawienie do choroby, a to z kolei bardzo dużo zmieniło w moim życiu. Na plus!

Och, jak ja gram na skrzypcach!

Bardzo dziękuję. Choć jestem amatorką i grywam sobie po prostu dla przyjemności. Nie miałam skrzypiec w rękach przez 20 lat i obecnie od pół roku znowu gram, zaliczając jeszcze po drodze złamanie ręki. Czyż to nie cud? 🙂

Śmieję się coraz szerzej, bo…

mam powody! Nawet wiele, choć często są one drobne. Odkąd żyję z moim schorzeniem (Wieloczynnikowa Nadwrażliwość Chemiczna), cieszę się każdym pozytywnym drobiazgiem w moim życiu i doceniam to, czego wcześniej nie doceniałam.

A ten ciekawy mężczyzna, z którym jestem na zdjęciu, to…

ktoś dla mnie bardzo wyjątkowy.

Moje sposoby na leczenie duszy…

Robić COŚ! Być aktywnym. Zająć czymś głowę. Ale też czasem i sobie popłakać, płacz jest bardzo oczyszczający. A jak trzeba to i talerz czasem stłuc albo sobie pokrzyczeć, nie trzymać w sobie emocji. Pozytywnie działa na mnie też wysiłek fizyczny, np. taniec, ćwiczenia i jazda na rowerze. Ale najlepszą metodą jest według mnie szczera rozmowa z kimś bliskim, zaufanym.

Znam kilka języków obcych …

A no znam. 🙂 Trzy. Język niemiecki, hiszpański i angielski. Marzą mi się kolejne, ale trochę brakuje mi czasu na wszystkie moje pasje. Może kiedyś.

A ja mam to gdzieś…

co o mnie myślą i mówią inni. Kiedyś bardzo się tym przejmowałam, ale od pewnego czasu olewam to i po prostu robię swoje. Nigdy nie uszczęśliwię wszystkich. Więc pora w końcu zacząć uszczęśliwiać siebie. A co o mnie ktoś pomyśli to już jego sprawa.

Czarne myśli odpędzam…

a czasem nie odpędzam tylko zwyczajnie pozwalam im przez siebie przepłynąć, konfrontuję się z nimi. Walka z czymś na siłę, za wszelką cenę nie jest dobra, to nas pozbawia energii i sił życiowych.

Ja nie wiem, co ja bym zrobiła, gdyby…

Staram się nie gdybać. W przeszłości zbyt dużo analizowałam, gdybałam i rozkminiałam, myślę, że pora zostawić za sobą zamartwianie się i nadmierne rozmyślania.

Są książki, do których wracam…

Może się pani uśmieje, ale to jest cała seria książek o wampirach, a nazywa się ona “Dom nocy” (“House of night”) autorstwa P.C. Cast i Kristin Cast. Historia Zoey Redbird bardzo mnie wciągnęła, co jakiś czas wracam do niej w audiobookach, podarowanych mi przez moją świętej pamięci babcię.

Czekam na wiosnę, a jeszcze bardziej na lato…

Oj czekam! Mimo iż urodziłam się zimą, to nie znoszę zimna, śniegu, mrozu, za to kocham słońce, ciepło, a nawet upały… Wstępuje wtedy we mnie na nowo życie, energia, chęć do działania.

Szkoła golądkowska to dla mnie…

świetny czas, fajni ludzie, piękne wspomnienia i zawsze będzie mi się miło kojarzyć.

Do odpowiedzi na zadane pytania zapraszała Grażyna Maria Dzierżanowska

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *