pultuszczak




Z ŁEZKĄ W OKU

2021-05-25 11:14:00

570-lecie LO im. Piotra Skargi

Ów zjazd absolwentów odbył się w 2010 roku, 2 października. Zjazdową listę uczestników, 191 – osobową, otwierały nazwiska panów kończących szkołę w 1947 roku: Jerzy Gorzelski, Stanisław Wrona i Beniamin Sobolewski. Zamykali ją maturzyści roku 1999. Dla tych, którzy nie uczestniczyli w jubileuszu (są tacy, którzy nie lubią wchodzić do rzeki szkolnych wspomnień i są tacy, do których informacja o zjeździe nie dotarła), publikujemy wypowiedź dyrektor LO Lidii Ziemieckiej, byłej uczennicy SKARGI, opiniowaną jako szczególnie interesującą i korespondującą z klimatem, jaki powinien charakteryzować wspomnieniowe spotkanie.Lidia Ziemiecka rozpoczęła swój spicz od wiersza uczennicy LO Anny Tymińskiej, za który ta otrzymała I nagrodę w ogólnopolskim Konkursie Jednego Wiersza im. Wiktora Gomulickiego O Laur Błękitnej Narwi.

Dziś, po 11 latach od tamtego momentu, my absolwenci pułtuskiego LO, jeszcze raz sięgniemy pamięcią do tych lat chmurnych i durnych.

***

Lidia Ziemiecka: “Dlaczego ten wiersz zaprzątnął moją uwagę? Z dość prostej przyczyny, tej samej, dla której państwo jesteście w murach tej szacownej JUBILATKI. Mniej interesują nas pułtuskie krajobrazy, bardziej klimat sielsko-anielski.

Arkadyjskimi motywami została opisana atmosfera, jak się okazuje, każdej młodości spędzonej w mieście Wujka, Sarbiewskiego, Skargi, Gomulickiego. W tej atmosferze dorastaliśmy do ról, które do dziś odgrywamy w teatrze życia.

Mówiąc te słowa, identyfikuję się z nimi jak najpełniej. Bo jestem jedną z was, kochani, dla jednych młodszą, dla innych starszą koleżanką. Dlatego ożywa w mojej pamięci obraz tamtej szkoły i nas, rocznika maturalnego 1965. I innych, bliskich czasowo.

Dobrze, że jesteście: i ty, Heniu (Szczypińska – Jałmużna), koleżanko z sali nr 5 – tej największej, 20-osobowej – w starym internacie, a później z 7 – w nowym, i ty, Janku (Barwicki) z IVd i Janku (Łach) z IVb – byliście silnymi głowami i tacy życzliwi, koleżeńscy.

Choć nie wszyscy są z nami dzisiaj (dodam – maturę zdało 113 osób), bo niektórzy już nigdy nie stawią się na szkolny apel, to jednak miło spotkać się po latach i powspominać pułtuski czas. A był on niepowtarzalny.

Gwar naszych rozmów na przerwach, szept na odrabiankach i zakłócający nocną ciszę brzmi w moich uszach, widzę nasze twarze i – widzę bursztyny na szyi pani profesor Mazurowej, szary garnitur profesora Teodora Szymanowskiego, wielką białą chustkę do nosa profesora Tomasza Wyszogrodzkiego i maleńkiego minusika, nieodłącznego przyjaciela profesora Stanisława Rutkowskiego, naszą klasowo-szkolną mamę – panią Halinę Guzowską.

Czy pamiętacie nasze nocne wypady z internatu na Cmentarz Radziecki? Och, gdyby o nich wiedział wtedy profesor Józef Młodyński! A szkolne, z reguły częstsze na wiosnę, apele, gdy, o zgrozo, kogoś z nas wyrzucano ze szkoły za niesubordynację? A wieczorki taneczne, gdy pod czujnym okiem profesorskim bawiliśmy się ze sprowadzoną dla nas, specjalnie, niemalże kompanię wojskowej młodzieży z Zegrza?

Pamiętam, zgodnie z prawem ludzkiej pamięci, to, co dobre, co radosne; wyrzuciłam to, co raniło.

W tej szkole odegrałam kilka ról – i uczennicy, i nauczycielki, i dyrektorki, i na powrót nauczycielki, znowu stając przed nowymi uczniami. Spina je wszystkie miejsce i czas, płynący, przyznacie, nieubłaganie.

Z łezką w oku, jak większość z nas, wspominam obecnego z nami pana profesora Stanisława Krygiera – pamiętacie? – wchodził PAN do klasy, swojego laboratorium, i “deska na pół, trzy pierwsze ławki wolne, karteczki” – i zaczynały się dożynki, młodsi od nas mówili już dożynko-witaminki.

Legendą obrosła troska pana profesora o nasze zdrowie – młodsi nasi koledzy grali z PANEM w zielone. Musiała być kanapka z zielonym. Pamiętacie, jak wyglądały szkolne kwiaty???

Ale Wam, drodzy profesorowie, zawdzięczamy tak wiele i wdzięczność nosimy w swoim sercu. Wdzięczność po latach mają również ci, którym mniej słodko było w szkole, bo np. mieli długie, bardzo modne wówczas włosy.

Dlatego tu jesteśmy, zgodnie z tradycją – co 10 lat. Jubileusz w 2000 r. organizowałam jako dyrektor szkoły. Jego pokłosiem były m.in. zapisy w kronice szkoły, takie jak ten: “Oby ścieżka do tej szkoły nigdy nie zarosła trawą”. To piękny i oryginalny wpis absolwentki. Jest w nim pokora wobec czasu, ludzi i świata. I choć na co dzień jest inaczej – pan Jurek Graczykowski dba o to, by trawa rosła tam, gdzie jej nakazano, a chodniki były zawsze czyste, to tak naprawdę jesteśmy kontynuatorami tego, co w historii szkoły było wyjątkowe.

Dziś moje koleżanki i koledzy, najlepiej jak potrafią, nawet w tej “skrzeczącej rzeczywistości”, realizują główną misję szkoły – uczą, ale to oni wespół z uczniami i rodzicami tworzą jej współczesny klimat, a więc wychowują. I mamy sukcesy, i tkwimy głęboko w środowisku lokalnym, i staramy się ocalić od zapomnienia dawną wielkość i prestiż szkoły. Że jest on wyjątkowy – zaświadcza o tym państwa dzisiaj obecność. Oby była jak najczęstsza i jak najpiękniejsza, i jak najdłuższa – tego życzę z całego serca.

Już nigdy nie będą z nami nasi profesorowie, koledzy i koleżanki. W ostatnim dziesięcioleciu odeszli do wiecznej klasy: Halina Mazurowa – nauczycielka języka polskiego, legenda szkoły, Józef Młodyński – nauczyciel języka polskiego, kierownik internatu, dyrektor szkoły, Zygmunt Kozłowski – nauczyciel matematyki, dyrektor szkoły w latach 1984-1988, Maria Otręba – nauczycielka wychowania fizycznego, mistrzyni w przygotowaniach studniówkowego poloneza, Alicja Rychlińska – pracownik obsługi, Janina Boguszewska – nauczycielka biologii i higieny, Mieczysław Boguszewski – wicedyrektor szkoły, nauczyciel języka rosyjskiego i propedeutyki nauki o społeczeństwie.

Uczcijmy ich pamięć minutą ciszy.

Dziękuję państwu za uwagę i życzę, by sama radość i szczęście towarzyszyły państwu w tych jubileuszowych dniach, jak i na co dzień”.

zredagowała Grażyna Maria Dzierżanowska

Z ŁEZKĄ W OKU PO 11. LATACH

Grażynko,

jest maj 2021 r. Już po pisemnej maturze. Ale kasztany nie zakwitły! Od lat były symbolem pierwszego egzaminu progowego: z młodości w dorosłość. A ich kwiaty spowite w bieli i delikatnym różu na pręcikach miały tyle uroku, ile uroku ma młodość. Strojono nimi i kiściami bzu maturalne sale, by oswoić zdających, by napełnić ich oczy, serca i dusze pięknem świata, do którego tak naprawdę dopiero teraz otwierała się im droga. Od mojej/naszej matury to już 56 lat. Jak ci wiadomo, miałam wiele tych matur. Swoją jedną, ale swoją – innych wiele, co najmniej ponad 40. Nic więc szczególnego, że w każdym maju po 2012 roku śledziłam kolejny egzamin dojrzałości. Przemawiały za tym też inne względy – jako babcia przez 3 lata z rzędu “miałam” maturę moich trzech wnuczek. Mimo upływu czasu, wciąż z podobnym zainteresowaniem śledzę tematy z języka polskiego. Jak im daleko do tych, które były zadane mojemu rocznikowi! Ale cóż, zmienia się świat, pędzi i pędzi, pozostawia w tyle miniony czas, rzuca w przestrzeń zdarzenia i ludzi, niby człowiek odganiający ręką napastliwą muchę. Ale są ludzie o wyjątkowej pamięci wzrokowej, zdarzeniowej, emocjonalnej. Ze świeżą wiedzą o minionych dniach, zdarzeniach i ludziach. W moim roczniku maturalnym również są tacy strażnicy pamięci. To na pewno Irenka Apelska (z d. Ulatowska), Marian Szczesny, Janusz Winciunas, Staszek Skalik, Jurek Kondracki, Tadek Rouba, Janek Barwicki, Terenia Kiersz (z d. Karaskiewicz), Henia Jałmużna (z d. Szczypińska), Terenia Mańk (z d. Kociołek), Dzidka Tarkowska (z d. Zadrożna), Maciek Nawrocki, Janusz Michalski, Marek Górecki, Malina Krzemień (z d. Bocheńska), Grześ Śniadowski i wiele innych. Nie sposób wymienić wszystkich ocalających pamięć o nas samych. To właśnie Irena w detalach zna nasze dawne i współczesne losy. Ona i Terenia Kociołek nie opuściły żadnego zjazdu. Chcesz z kimś skontaktować się, Irena poda ci kontakt, chcesz z kimś spotkać się, Irena ułatwi to. Jest nieoceniona! Ma prywatne “archiwum” wspomnieniowe, a w nim m. in. nasze tematy maturalne! Swoje również, z rosyjskiego, historii. Dla przykładu podaję z języka polskiego: nr 1 Twórczość Juliusza Słowackiego jako wyraz patriotyzmu i krytycznego spojrzenia na przeszłość narodu. Nr 2 Tradycje walk narodowowyzwoleńczych w twórczości Elizy Orzeszkowej, Bolesława Prusa, Stefana Żeromskiego. Nr 3 Ocena postawy moralno-społecznej bohaterów dramatu Leona Kruczkowskiego “Niemcy” i Jerzego Andrzejewskiego ” Popiół i diament” wobec faszyzmu. Pewnie nimi nie zachwycę, ale na pewno zadziwię. Przysłowiowe kobyły pod względem rzeczowym i materiałowym, z ujęciem przekrojowym, ideologizujące. Ciekawe, jak czułby się w nich maturzysta 2021? A z języka rosyjskiego moja koleżanka musiała zaprezentować (po rosyjsku) temat: Życie robotników w czasie rewolucji 1905 r. na podstawie “Matki` Gorkiego. W pułtuskim Liceum Skargi ( w naszych czasach szkoła nie miała imienia, reaktywowano je za dyrektury Zygmunta Kozłowskiego) niejedno pokolenie zdobywało przepustkę do dorosłego życia. Niejedno, jak pokazują dzieje szkoły, zmagało się z nieprzyjaznym czasem, narodową traumą dawną i współczesną, ale z tych burz młodzi ludzie wychodzili najczęściej wzmocnieni i silniejsi. Bogaci w przyjaźnie, miłości, czy po prostu w prawdziwe koleżeństwo. Tak jest w moim roczniku, choć coraz nas mniej i nie sposób przywołać inaczej tych, którzy odeszli, jak tylko serdecznym wspomnieniem. Od 2007 r. ubyło spośród nas 14 osób. Liczymy się na koleżeńskich zjazdach organizowanych corocznie od 2007 r. z pandemiczną przerwą w r. 2020. Liczymy się coraz staranniej, uważniej. Ważne, że mamy swoje miejsce, do którego wracamy, że mamy siebie i mamy wiarę, że następni są również do nas podobni, a w szkole wyczuwa się klimat łączenia przeszłości z teraźniejszością. Pisząc te słowa, jako jedna z absolwentek LICEUM Skargi, pochylam się nad ludźmi i czasem. Kieruję do swoich szkolnych przyjaciół słowa serdeczne, pełne ciepła i sympatii.

Lidia Ziemiecka, zredagowała Grażyna Maria Dzierżanowska


Dyrektor Lidia Ziemiecka podczas matur, fot. Henryk Mazurek

Anna Eliza Tymińska
Pułtusk, LO im. Piotra Skargi w Pułtusku

ballada romantyczna

a gdyby napisać balladę romantyczną
i w tle umieścić sielankowe miejsce
gdzie śpiewem ptaków poruszane fale
unoszą z prądem drewniane łódki
cumujące u brzegów przystani
opodal w parku wczasowicze z psami
a na łąkach tumany kurzu
podążające za szablą Napoleona
gdzieniegdzie koci łeb
albo kawałek bruku na którym
przekupki potykają się o
zardzewiałe skrzynie z rzodkiewką
i tylko czasem młody mężczyzna
w drodze do fary
podniesie turlające jabłko
by podać je pięknej prostej dziewczynie
której rumiane policzki
niczym maliny
zrywane o poranku w pobliskich lasach
albo jarzębina z drzew
przed kamienicami
w alejkach na ławce
para kochanków
w niebieskich mundurkach
nad lekturą kazań sejmowych
dopełni ten arkadyjski obraz

(Strofy pochodzą z tomiku poetyckiego O LAUR BŁĘKITNEJ NARWI 2007, w którym zamieszczono wiersze nagrodzone w 3. edycji ogólnopolskiego konkursu).

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *