pultuszczak

Facebook




ZIMA – LATO, CO ZA UROKI W SOBIE MA

2022-01-25 11:49:36

Oto czwarta odsłona naszego cyklu Wspomnienia z mojego dzieciństwa – zima-lato, co za uroki w sobie ma. Wypowiedzieli się już, ciekawie, państwo: Aneta Szymańska, Tomasz Sobiecki, Michał Kisiel i pomysłodawczyni cyklu – GMD. Dziś opowieść pani Doroty Polewaczyk, równie ciekawa, wnosząca nowe treści do tematu zabaw dziecięcych pułtuszczan


ZIMY W DOMKU NA GÓRKACH Przez pierwszych siedem lat mojego życia mieszkałam z rodzicami w małym domku na ulicy Żwirki i Wigury. Potocznie mówiliśmy, że mieszkamy na “Górkach”.Zimy spędzane w domku na “Górkach” były dla mnie cudownym, beztroskim czasem. Pamiętam, jak otulona w ciepłe wełniane koce, siedziałam na sankach, które ciągnął mój tata i wyobrażałam sobie, że podróżuję po bajkowej Krainie Lodu. Wokół było mnóstwo śniegu, na oknach w naszym domku mróz malował przepiękne wzory, które pojawiały się, kiedy ogień wygasał w kuchni i w piecu. Zjeżdżałam też na sankach sama z naszych “Górek” pod czujnym okiem taty. Było to wtedy możliwe, ponieważ zabudowa ulicy 3 Maja była inna niż dziś.

Kiedy skończyłam pięć lat, pod choinką znalazłam pierwsze łyżwy, które wyglądem nieco różniły się od tych dzisiejszych. Łyżwy były przykręcane do specjalnie przeznaczonych do nich kamaszy. Uczyłam się na nich jeździć na własnej ślizgawce, którą tata przygotowywał na naszym podwórku.

Towarzyszem moich dziecięcych zabaw był syn naszych sąsiadów – Andrzej. Obydwoje wówczas byliśmy jedynakami. Bardzo lubiliśmy spędzać wspólnie czas. Jako dzieci byliśmy do siebie bardzo podobni i czasami brano nas za rodzeństwo. Naprawdę byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Andrzej też woził mnie na sankach (jest ode mnie trochę starszy i do tej pory jesteśmy w dobrych przyjacielskich relacjach) i pomagał w nauce jazdy na łyżwach. Razem lepiliśmy bałwany, raz nawet mój przyjaciel wymyślił, że wybudujemy igloo. Nie mieliśmy pojęcia, jak to zrobić, więc nasze plany skończyły się na wykopaniu dużej dziury w głębokim śniegu.

Naukę jazdy na łyżwach opanowałam dość szybko i już jako uczennica szkoły podstawowej jeździłam na tzw. wylewach – kaczych dołkach. Bardzo lubiłam jazdę na łyżwach i właściwie każdej zimy miałam do tego warunki.

Zimą wyjeżdżałam z rodzicami w Karkonosze. Jeździliśmy do Szklarskiej Poręby. Tam miałam okazję spróbować jazdy na nartach. Wtedy nawet mi się to podobało. Teraz zimą lubię spacerować po moim ukochanym Pułtusku. Niezmiennie zachwyca mnie piękno i klimat mojego rodzinnego miasta. Kra płynąca po Narwi, oszronione wierzby nad kanałem i spokój.

MOIM ŻYWIOŁEM ZAWSZE BYŁA WODA

Moim żywiołem od zawsze była woda. Pływanie to mój ulubiony sposób na czynne spędzanie wolnego czasu. Jako mała dziewczynka uwielbiałam upalne dni lata spędzać na pułtuskiej plaży. Chodziłam nad wodę z rodzicami. Tata był moim pierwszym nauczycielem pływania.

Z rodzicami też wyjeżdżałam nad morze. Pamiętam swój pierwszy zachwyt morskimi falami, szumem morza i jego bezmiarem … Zamiłowanie do pływania mam do dziś. Najchętniej spędzam wolny czas na wyjazdach. Jeżdżę tam, gdzie mogę delektować się ciepłą morską wodą. Wyposażona w płetwy, spędzam godziny w wodzie. Zmęczona, pozwalam się falom wynieść na brzeg. Wtedy czuję na skórze promienie słońca, delikatne muskanie wody i jestem szczęśliwa.

Pod redakcją GMD

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *