pultuszczak




ZAMIŁOWANIE DO FOTOGRAFII ODZIEDZICZYŁEM PO TACIE

2023-11-03 4:20:03

Z MARCINEM MAZURKIEM, UTALENTOWANYM FOTOGRAFEM, ROZMAWIA GRAŻYNA MARIA DZIERŻANOWSKA.
Marcinie, jesteś synem znanego w mieście, utalentowanego fotograficznie Henryka Mazurka. Jesteś z nim porównywany w kwestii fotograficznej? Czy może nie ma tu płaszczyzny porównawczej? 

 Nazwisko zobowiązuje, pani Grażynko (śmiech ). Henryk (mój tata) specjalizował się w zupełnie innej fotografii  (reportaż, architektura).  Początkowo były to zdjęcia dokumentujące ważne uroczystości rodzinne (śluby, wesela, pogrzeby), uroczystości związane z miastem, co doprowadziło do objęcia funkcji fotografa WSH – późniejszej Akademii Humanistycznej.

Z racji wykonywanego zawodu większość czasu spędzanego z aparatem poświęcał wyżej wspomnianymi dziedzinom fotografii, gdzie znaczny procent stanowiła fotografia analogowa.

Owszem, osoby które znają mojego tatę, porównują nasze osiągnięcia, ale fotografia składa się z wielu dziedzin, których porównywać nie ma jak, a jedynym znakiem równości jest zamiłowanie do fotografii, które bez wątpienia odziedziczyłem po tacie.

Zanim zadam kolejne pytanie, powiem, że kiedyś byłam pod olbrzymim wrażeniem fotograficznej twórczości Henryka, teraz śledzę Twoje prace i podziwiam je.  A to pytanie  dotyczy procesu fotografowania… O ten PSTRYK!

Nie jest tak, że budząc się rano, myślę, jakie zdjęcie dziś zrobię, co będzie w kadrze itp. Zaplanować mogę jedynie miejsce, do którego  się udam w celu wykonania fotografii. Nie jest też tak, że robię zdjęcie ad hoc, chociaż zdarzają się sytuacje, gdzie jadąc zatrzymuję auto, otwieram szybę i robię wspomniany pstryk! I często okazuje się to strzałem w 10.

Są jednak momenty (i tych jest znacznie więcej), szczególnie przy fotografii krajobrazowej, że wyczekuję układu chmurek, promieni słońca czy chociażby (szczególnie nad naszą Narwią) postaci, np. wędkarza, który właśnie wypływa na łowy. Staram się, żeby moje obrazki pokazywały coś wyjątkowego, ulotnego, coś co się nie powtórzy. Bycie w danej chwili w odpowiednim miejscu nie wymaga przygotowań, raczej jest to związane z ogólnie pojętym szczęściem, fartem.

Wszystko też zależy od pory roku i pogody, a  tak na poważnie, to nie przykładam się, nie planuję. Wychodzę z aparatem, obserwuję i fotografuję.

Można mówić o wyższości fotografii czarnobiałej czy sepiowej nad kolorową i odwrotnie? 

Według mnie pojęcie wyższości fotografii czarnobiałej nad kolorową nie istnieje. Owszem, są sytuacje, przy których kolor rozprasza, nie pozwala się skupić odwracając uwagę od głównego motywu, po prostu nie wnosi żadnej wartości do zdjęcia, wręcz przeszkadza. Wtedy jak najbardziej czerń i biel. Jeżeli jednak chcemy pokazać łąkę pełną kolorowych kwiatów, na których siadają nie mniej barwne motyle, a na błękitnym niebie tańczą mazurka kłębiaste, kremowe niczym lody Fantasia Gelati z Sycylii chmury, to nie sposób rejestrować tego obrazu bez koloru.

Twoje pierwsze obrazy fotograficzne… Jak patrzysz na nie dzisiaj?

Moje pierwsze obrazy…Hmm… Paradoksalnie uważam za najbardziej dopracowane technicznie i właśnie czarnobiałe. Z nich jestem najbardziej zadowolony i powiem więcej i trochę nieskromnie (śmiech), że niektóre z tych kadrów zostały wyróżniane na forach internetowych poświęconych profesjonalnej fotografii wielkoformatowej, na łamach pisma Foto Kurier czy National Geographic Polska. Z tego jestem najbardziej dumny.

Wow! Cudnie! A masz jakieś marzenie czy – powiedzmy –  pomysł  fotograficzny do zrealizowania? 

Moje marzenie fotograficzne (myślę, że do spełnienia) jest ściśle związane z osobą prowadzącą ze mną wywiad (śmiech), więc pozwolę sobie tego nie zdradzać (śmiech).

Żartujesz! Jako obiekt fotograficzny jestem po prostu do kitu. Ale moje kamaszki pistacjowego koloru, w motylki, każdy inny, wiem, podobają się Tobie…  A powiedz: chciałbyś fotografować inne klimaty niż polskie? Jakie przestrzenie – dalekie czy bliskie?

Poza naszym kontynentem Afryka i Włochy (Toskania).

Twoje prace rzadko przedstawiają ludzi, a jeśli już, to są oni dodatkiem do przyrody, architektury… Portret Cię nie kręci?

Nie po drodze mi z portretami, choć nie zamykam się na wyzwania (śmiech). Człowiek – jak najbardziej tak. Ale na zdjęciach niepozowanych, zastanych, naturalnych. Człowiek jako wiążący, dopełniający “element” kadru, niekiedy główny i mocny punkt fotografii, w myśl powiedzenia – nic dwa razy się nie zdarza. Takimi obrazami  rozpoczynałem swoją przygodę z fotografią i taka najbardziej mnie pociąga.

Czy pospolity zjadacz chleba może zrobić dobre, a nawet frapujące zdjęcie?

Pospolitym zjadaczem chleba jestem i ja – czasami bułeczki, najlepiej z makiem (śmiech).

Uważam, że nic oprócz chęci nie stoi na przeszkodzie, żeby dech w piersiach fotografią zapierał każdy z nas. Wystarczy szerzej otworzyć oczy, zauważyć to, obok czego obojętnie przechodzą inni. Proste ;).

Są takie przestrzenie naszego miasteczka, których nie spenetrowałeś fotograficznie?

Z racji, że jestem rodowitym pułtuszczaninem (a byłem dosyć żywiołowym dzieckiem i młodzieńcem), to chyba nie ma przestrzeni w naszym miasteczku, których nie odwiedziłem (śmiech). Fotograficznie jest kilka miejsc, które z różnych względów nie zostały przeze mnie zarejestrowane, ale o tym niebawem na kolejnych kadrach.

Powiedz, Marcinie, jakimi walorami powinna cechować się artystyczna fotografia?

A to pytanie to już trzeba zadać artyście.

Żartujesz! Ty jesteś wielce utalentowanym fotografem, artystą fotografem.

Ja jestem tylko fotografem amatorem, którego pasja wygania z domu o świcie, w nocy.

A to amator nie może być artystą???

 Jak ktoś mi kiedyś powiedział: – Marcin, jesteś amatorem z potencjałem sporem (śmiech).    Coś w tym jest.

I jest coś w tym, że celnie, pięknie tytułujesz swoje prace.

Pani Grażynko, bardzo mi miło. Już nie raz pani mówiłem, że wywołuje pani rumieńce na moich policzkach… (uśmiech zawstydzenia). Fotografia to piękna i szlachetna dziedzina, ale to nie znaczy, że do fotografii musimy zawsze podchodzić poważnie.

Śmieszny tekst opisujący zdjęcie, wierszyk dopełniający całość, tak lubię… I myślę, a raczej jestem pewien, że w tym temacie zdolność odziedziczyłem po swojej Cioci – Bogumile Luśtyk…

Coś w tym jest!  I pięknie mówisz. Twoja ciocia to również moja nauczycielka. A oto moje kolejne pytanie. Tylko nie mów, że to niemożliwe: które swoje zdjęcie uważasz za najlepsze, najpiękniejsze, najbardziej niosące emocje… 

 Nie powiem, że niemożliwe, ale myślę, że najpiękniejsze zdjęcie dopiero przede mną – mam nadzieję (śmiech).

Na koniec, możesz mi wytłumaczyć, co jest w starych, przedwojennych zdjęciach, że są takie czarowne?

Fenomenem zdjęć przedwojennych jest ich unikalność. Człowiek z natury lubi wracać do przeszłości. Wspominać, porównywać, wracać… Zdjęcia, czy to przedwojenne, czy te które robiliśmy dekadę, dwie temu, z roku na rok zyskują na wartości sentymentalnej i wywołują dreszcz emocji. Nie musimy przywoływać czasów przedwojennych, żeby temu dać przykład. Wystarczy sięgnąć po historię z naszego ogródka i przywołać słynny most bujany. Klimat, nastrój, wspomnienia z ludźmi , miejscami, budowlami, których już nie ma i nie będzie – bezcenne.

Bardzo Ci dziękuję  za rozmowę, za to, że powiedziałeś TAK, to dla mnie duża przyjemność.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *