WITAJCIE POMIDORY, WITAJCIE ULUBIONE
2023-07-13 3:20:03
Już są – pomidory na samoobsługowym stoisku w Grabówcu. Różne w smaku, kształcie i barwie. Nawet czarne. Kupujący, a jest ich dużo, mają swoje ulubione gatunki i są im wierni od lat- Ja wziąłem ROSAMUNDĘ (MÓWI SIĘ O NICH, ŻE TO POMIDORY, KTÓRE POTRAFIĄ SIĘ ODWDZIĘCZYĆ – gmd) i saszetki; bywam tu od trzech lat i uważam, że te pomidory zdecydowanie są najlepsze – mówi pułtuszczanin. Przy stoisku, usytuowanym w pobliżu domu państwa Łaszczychów, rozmawiam z żoną wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej, Edwarda.
– W tym roku sadzonki niezbyt rosły, były duże wahania temperatury, w dzień było gorąco, w nocy zimno. Musieliśmy palić, ogrzewać szklarnie, więc i koszty uprawy wzrosły, a węgiel drogi. Niestety, niczym innym nie napalimy. Dziwny ten rok był w ogóle. Nasiona? Nasiona kupujemy, odmian mamy chyba dwanaście, sporo. Najbardziej idą żółte, TAIYO, ROSAMUNDA – delikatne, nowa odmiana to MALINOWA ŚLIWKA, smaczna jest. A najstarsza to chyba pomidory czarne, jak dojrzeją, robią się w środku szkarłatne, najsmaczniejsze są, kiedy tylko łapią kolorek w środku. Nie rosną duże. A które z gatunków są szczególnie ulubione przez naszych klientów? Trudno powiedzieć – wszystkie nam schodzą – rzuca moja rozmówczyni. – Ja na rynku nie stoję, tu wszystko sprzedaję, tak gdzieś od sześciu lat. Klientów mamy z Grabówca, z Warszawy, z Pułtuska oczywiście, z Popław, z Płocochowa, tych jadących na Zatory. Jak ktoś raz przyjedzie, to zostaje… A że my ufamy ludziom, to wszystko się kręci.
Pytam o przetwórstwo domowe. – O tak, jeszcze jest gromada słoików, mamy soki, przeciery – do picia, na pomidorówkę.
W wakacje dziadkom pomagają wnuczęta: Maja, miejscowa, oraz Owen i Toby, którzy co roku przyjeżdżają ze Szkocji.
– Zajadają pomidory i pomagają, szczególnie pomaga dziadkowi Toby, najmłodszy. Mają wynagrodzenie, pod koniec pobytu wymieniają złotówki na funty, tak mają pieniądze na swoje wydatki – mówi babcia i dostrzega, że klient wciąż czeka, aż skończymy rozmowę. A klient to pułtuszczanin Jerzy Załoga, który jest wierny zakupom u państwa Łaszczychów od wielu wielu lat.
– Nam najbardziej smakują pomidory żółte i malinowe. Dużo ich jemy. Kupujemy je też na przetwory, robimy tak w granicach 30-40 słoików, na zupkę.
Maja pomaga zrywać pomidory, układać je w skrzynkach, nosić do drogi – na stoisko. Mówi, że to nie jest ciężka praca, chociaż trzeba się pochylać lub wspinać na palce. – A czy je lubię? Tak, najbardziej te czarne. Jem jak jabłka, bez soli. Często prosto z krzaka. Toby, jak Maja, też zrywa pomidory i jak ona najbardziej lubi czarne. Owen jest trzynastolatkiem, niezbyt lubi prace w szklarni i nie przepada za pomidorami. – Próbowałem je, ale nie lubię, lubię jabłuszka.
Kiedy już opuszczamy przemiłą rozmówczynię, do stoiska podjeżdża pani Luiza. Kupuje czarne pomidory (nazywane też zielonymi i brązowymi).
– Są najwspanialsze na świecie, długo zachowują świeżość i jędrność, ponadto są słodkie, a jak dojrzeją, to sam cukier. I mają właściwości prozdrowotne, likopen zawierają. Polecam. No i mam podziw dla pani, że ma zaufanie do ludzi, do samoobsługi.
Grażyna M. Dzierżanowska