TO JUŻ DWUDZIESTE BIEGI IRENY SZEWIŃSKIEJ
2023-05-09 4:20:24
Tegoroczne, XX Międzynarodowe Biegi IRENY SZEWIŃSKIEJ w Pułtusku przypadają na 8-10 maja. Ich współorganizatorem jest Stowarzyszenie WSPÓLNOTA POLSKA.
Ich cel? Propagowanie biegania i aktywnego trybu życia wśród dzieci młodzieży szkolnej, także włączenie dzieci i młodzieży niepełnosprawnej do sportu masowego. Nowością XX edycji będzie bieg masowy w formule OPEN na 5 tysięcy metrów.
Niestety, odbędą się bez obecności WIELKIEJ IRENISSIMY, lekkoatletki wszech czasów, niedościgłego wzoru, wielokrotnej mistrzyni olimpijskiej, znanej i szanowanej na całym świecie. Ambasadorki sportu. Patronki PSP nr4, kochanej przez dzieci i z radością goszczonej w SWOJEJ SZKOLE. Ciepłej w stosunkach z ludźmi i przemiłej.
Pamięć Ireny Szewińskiej czcimy ostatnim wywiadem, jaki dała dla TYGODNIKA PUŁTUSKIEGO podczas BIEGÓW w 2018 roku. Sądzimy, że był to ostatni wywiad w życiu PANI IRENY.
***
Dziś sięgamy również do gazety szkolnej z roku 1998. Cały 5 numer CZWÓRKI z maja poświęcony był PANI IRENIE.
***
Przed szkołę zajechała ciemnoszmaragdowym fordem mercury. Zgrabna i elegancka: ciemnozielony długi płaszcz z ozdobnym futerkowym kołnierzem, kruczoczarne włosy, ujmujący uśmiech. Uczniowie z klasy publicystyczno-dziennikarskiej, piątoklasiści, gościli sportsmenkę w saloniku literackim, w którym przeprowadzili wywiad z PANIĄ IRENĄ. Spotkanie zagaiła dyr. Jadwiga Skrzydlak: – Wielkie to dla nas przeżycie i duże wzruszenie witać tak znakomitego gościa. Zawsze z radością czekamy na panią. – Miło mi gościć w szkole. Ogromne to dla mnie przeżycie i zaszczyt, tym bardziej że patronami są zwykle osoby zmarłe, a ja żyję – powiedziała pani Szewińska.
Oto wywiad.
Z NATURY JESTEM POWOLNA!
Nazywano ją BŁYSKAWICĄ, najszybszą kobietą świata. Przez analogię z Wilmą Rudolph (jej idolką) BIAŁĄ GAZELĄ. Dziś jest legendą.
***
Czy tytuł lekkoatletki wszech czasów ułatwia normalne, szare, codzienne życie? Łatwiej je znosić, czy może trudniej?
Myślałam, że po zakończeniu kariery ludzie zapomną o mnie. Okazało się, że moje wyniki sportowe pozostały w ludzkiej pamięci. To dla mnie ogromna satysfakcja. Czy popularność przeszkadza? Musiałam się do nie przyzwyczaić. Kiedy wyjeżdżałam do Tokio, znali mnie nieliczni kibice. Byłam tylko utalentowaną juniorką. Po sukcesach w Japonii ludzie poznawali mnie na ulicy, zapraszali na spotkania. Ten okres był dla mnie trudny, gdyż stałam się osobą znaną, a to mnie męczyło.
Powiedziała pani: “Z natury jestem powolna”. Czy najszybsza kobieta świata może być powolna???
(śmiech) Na co dzień jestem typem powolnym: nie jestem pełna energii, wolno coś robię. Stawałam w blokach startowych i korzystałam z zakumulowanej energii, gromadziłam ją na start, żeby jak najszybciej biegać.
Napisano po mistrzostwach Europy w 1974 roku: “Była najszczęśliwszą kobietą świata”. Jak pani odczuwała to szczęście?
Faktycznie. Byłam bardzo szczęśliwa, może najszczęśliwsza na świecie. Oto rekord świata w biegu na 200 i na 400 m. Wygrałam też biegi na 100 i na 200 m. Zdobyłam brąz w sztafecie 4 x 100 m. Jak nie być szczęśliwą?
Jaki jest pani charakter? Jakie cechy osobowości własnej ceni pani najbardziej?
Ambicję dążenia do osiągnięcia czegoś. Gdy się w coś zaangażowałam, dążyłam do osiągnięcia doskonałości. Lubiłam wygrywać. To było motorem mojego działania. Trenowałam z zaangażowaniem, z przyjemnością i systematycznie. Trener nie musiał na mnie patrzeć, chciałam trenować.
Czy rzeczywiście sportowiec jest samotny po biegu?
Po biegu może nie, natomiast przed biegiem zawsze bardzo się koncentrowałam. Starałam się odizolować od otoczenia i w ten sposób byłam osamotniona. Po biegu napięcie mijało. Gdy się wygrywa, człowiek się cieszy, przyjmuje gratulacje, gdy przegrywa, to jest smutny. Zawsze starałam się zrozumieć, dlaczego przegrałam, żeby w następnym biegu nie popełnić błędu.
Jaki był wpływ pana Janusza Szewińskiego na osiągnięcia Ireny Szewińskiej?
(śmiech) Pan Janusz Szewiński był i jest moim mężem. Przez ostatnie osiem lat mojej kariery był moim trenerem, piątym. Jego wpływ na moje wyniki był bardzo duży. Z Januszem odniosłam największy sukces – złoty medal w Montrealu. Każdy z trenerów coś mi przekazał, od każdego z nich czegoś się nauczyłam, coś zyskałam.
Jaki jest pani stosunek do byłych nauczycieli? Słyszeliśmy, że kiedyś chciała pani kupić torebkę nauczycielce, gdyż ta, którą miała, nie wyglądała najlepiej.
Oj, nie pamiętam tego, ale myślę, że mogło to mieć miejsce w szkole podstawowej. Nauczyciele są dla mnie osobami, które nie tylko przekazują wiedzę, ale są wzorem. Bardzo szanowałam nauczycielkę historii, która była niezwykle obiektywna, sprawiedliwa, opanowana. Każdy nauczyciel przekazuje coś z siebie. Ja za to ich bardzo ceniłam.
Dwie dziewczynki z naszej szkoły znalazły się wśród pięćdziesiątki laureatów Ogólnopolskiego Konkursu Fair Play. Co dla pani znaczy Fair Play?
Bardzo wiele. Kryje się za tym uczciwa i szlachetna rywalizacja. Wewnętrzna uczciwość, szacunek dla przeciwnika i honor są ważniejsze od zwycięstwa.
Proszę posłuchać: “Przyklękły, Była spokojna i opanowana. Blisko osiemdziesiąt tysięcy widzów zamarło w ciszy. Kiedy padł strzał i wrzask widowni rozdarł powietrze, ruszyła od razu. Jakakolwiek taktyka stała się bezużytecznym śmieciem…”. Kiedy i gdzie to było?
(niepewnie) To jest dla mnie zagadka. To jakiś bieg, który musiałam wygrać, może to był Montreal 1976 roku?
(wielkie brawa uczniów)
Jakie było dla pani najbardziej dramatyczne spotkanie sportowe?
Spędziłam na bieżni 20 lat i w ciągu tej długiej kariery miałam wiele takich dramatycznych spotkań. Dramatycznym był dla mnie start w Meksyku na igrzyskach olimpijskich 1968 r., gdzie startowałam w skoku w dal. Dwa skoki spaliłam, trzeci był sprzed belki. Sztafeta 4×100 m też okazała się tragiczna. Biegłam na ostatniej zmianie. Koleżanka podała mi pałeczkę za sam koniec, ledwie ją trzymałam, a potem wypuściłam z ręki. Niestety, tak się zdarza. W Moskwie w 1980 r. odniosłam kontuzję. Biegnąc, czułam potworny ból. Praktycznie był to mój ostatni start w życiu. Już nigdy nie wystartowałam! To było tragiczne!
Ostatni wywiad…
JESTEM DUMNA, ŻE SZKOŁA JEST MOJEGO IMIENIA
Z Ireną Szewińską, patronką PSP nr 4 w Pułtusku, rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska
Sportsmenka wszech czasów przyjechała do Pułtuska, aby uczestniczyć, jak co roku, w BIEGACH swojego imienia. To były już XV Międzynarodowe Biegi. Pani Irena nieustannie oblegana przez dorosłych, młodzież i dzieci rozdawała autografy, dekorowała zwycięzców, a TYGODNIKOWI dała wywiad, w którym nawiązywaliśmy i do dwudziestolecia patronowania szkole, i do BIEGÓW. Wizyta Ireny Szewińskiej w Pułtusku pozostawiła, jak zawsze, miłe wrażenie.
***
Jestem żoną tego, który rzucił pomysł, aby Pani była patronką naszej pułtuskiej szkoły. Pomysł trafił na podatny grunt, natychmiast przypadł naszemu przyjacielowi, panu Sławomirowi Krysiakowi, do serca, no i zaczęło się! Pamiętam rozmowy panów: Szewińska – wspaniała sportsmenka, wielka osobowość, kobieta znana i szanowana, po prostu wzór. I można z nią porozmawiać, dotknąć jej… No, patronka ŻYWA…
Wiem, że i Wiktor Gomulicki był brany pod uwagę… Sama czytałam “Wspomnienia niebieskiego mundurka”…
Jak Pani zapamiętała te pierwsze rozmowy? Ktoś był u Pani, prosił, by zechciała Pani patronować pułtuskiej szkole?
Nie, najpierw byłam na spotkaniu w szkole… Po jakimś czasie władze szkoły i miasta skontaktowały się ze mną, że taka jest propozycja, żebym została patronem szkoły numer CZTERY. To było dla mnie wielkie zaskoczenie, ale i wyróżnienie. I wyraziłam zgodę. To był 1997 roku, a potem wielka uroczystość w `98 roku, w maju. Tak, że mija dwadzieścia lat, odkąd jestem patronem szkoły.
Przypomnijmy, kto był wówczas dyrektorem szkoły?
Dyrektorem była pani Jadwiga Skrzydlak i to ona przewodziła tej wielkiej uroczystości, pan Krzysztof Łachmański został dyrektorem w 1999 roku, kiedy szkoły się połączyły – SZKOŁA nr 4 i GIMNAZJUM nr 3 im. ks. biskupa Andrzeja Noskowskiego.
Co Pani sobie myślała, godząc się na patronowanie szkole? Wkradała się myśl o tym, że może sobie nie poradzę, że to olbrzymia odpowiedzialność?
Wie pani, ja dopiero odczułam wielką odpowiedzialność i powagę funkcji, a i wzruszenie, i olbrzymie przeżycie, podczas ceremonii nadania imienia szkole. Zobaczyłam ten sztandar z moim imieniem i nazwiskiem, tę wzniosłą uroczystość… To było coś pięknego, bardzo wzruszającego. Jestem dumna z tego, że szkoła w Pułtusku jest mojego imienia. Jestem zawsze na ślubowaniu klas pierwszych, to już od dwudziestu lat…
Pani gdzieś w Polsce doznaje oznak patronowania pułtuskiej szkole?
Tak. Gdy jestem w różnych miastach, na przykład nad morzem, spotykam dzieci, a one witając się ze mną, mówią: “A ja jestem z pani szkoły”! Wiele razy tak się zdarzało… Jest mi w takich sytuacjach bardzo miło i cieszę się… Myślę, że pierwsi uczniowie, których pasowałam, są gdzieś w świecie, poszli w świat i są dorosłymi ludźmi. Bardzo ważne jest dla mnie to wydarzenie sprzed dwudziestu lat, no i zawsze mam w sercu tę szkołę. Jestem z nią związana. Szkoła mojego imienia!
Pani jest także HONOROWYM OBYWATELEM Pułtuska!!! To dla nas zaszczyt. Uroczystość miała miejsce 20 września 2014 roku.
Ten zaszczyt bycia HONOROWYM OBYWATELEM PUŁTUSKA jeszcze bardziej związał mnie z miastem, z tym miejscem.
Nasze miasto – jak je Pani odbiera? Jak je Pani widzi?
Piękne miasteczko, najdłuższy rynek w Europie, bardzo życzliwi ludzie, sympatyczni. Bardzo się cieszę, że mogę tu bywać i spotykać się z mieszkańcami Pułtuska.
A szkoła Pani imienia? Jaka jest?
Kiedy pierwszy raz jechałam do Pułtuska, do szkoły, myślałam o niej, że to pewnie taka mała szkółka. A okazało się, że to piękny budynek, piękna szkoła, duża, z salą gimnastyczną. I bardzo się cieszę, że przy tej szkole z programem sportowym jest boisko, gdzie rozgrywane są zawody lekkoatletycznej. I w ogóle cieszę się, że uczniowie tej szkoły biorą udział w wielu rozgrywkach sportowych, wydarzeniach sportowych, nie tylko w biegach i zawodach lekkoatletycznych i odnoszą sukcesy. Gratuluję uczniom i cieszę się, że w szkole jest taka życzliwa atmosfera dla sportu ogólnie.
Czy Pani dostrzega, w jaki sposób patrzą na Panią uczniowie CZWÓRKI? Z jakim zainteresowaniem słuchają Pani, jakim szacunkiem Panią darzą? Przecież to dzieci, które nie znały Pani w momencie jej największych sukcesów sportowych.
To bardzo wzruszające. Myślę, że to nauka i wpływ rodziców, nauczycieli, mediów. Że to rodzice i nauczyciele opowiadają o patronie szkoły… Bardzo to miłe.
Czy uczniowie Pani szkoły, dyrekcja, nauczyciele pamiętają o swojej patronce? Dają wyraz tej pamięci?
Tak, oczywiście. Jesteśmy w kontakcie.
Jakie imię nosiła Pani szkoła?
Liceum nosiło imię Jarosława Dąbrowskiego. To liceum w Warszawie.
Dąbrowski, zacny człowiek, ale to nie Irena Szewińska! Patron żywy!!! Oko w oko z uczniem. W szkole i na… podpułtuskich łąkach, gdzie odbywały się pierwsze BIEGI im. Ireny Szewińskiej.
Tak, pamiętam. Te BIEGI też miały swój urok. Teraz BIEGI odbywają się w centrum miasta, na rynku, inna ranga tych BIEGÓW.
Jak to jest być patronką szkoły? Pani sobie narzuciła jakieś patronackie zadania?
To przede wszystkim duża odpowiedzialność. Dzieci biorą przykład z patrona swojej szkoły, prawda? Nie można ich zawieść. Ważne jest dla uczniów to, że się spotykamy, że rozmawiamy. Nie jestem patronem znanym jedynie z przekazów czy z historii, czy z literatury jak patroni pisarze czy poeci. Jestem magnesem przyciągającym do sportu, przykładem na to, że jeśli się bardzo chce i pracuje, to można osiągnąć sukces. Trzeba tylko być systematycznym, wytrwałym, solidnym w treningach. Poza tym dzieci mają zdjęcia z patronem, autografy… Pamiątki ze ślubowania, czyli zdjęcia ze mną, wychowawcą, dyrektorem… Ładne pamiątki. A spotkania z uczniami bardzo przeżywam.
(Podczas rozmowy towarzyszą nam dzieci, oczekujące na autografy. Pani Irena Szewińska zwraca się do nich słowami: – Tylko skończę wywiad i zaraz przejdę do autografów dla was, dobrze?).
Dzięki Pani poznaliśmy znanych polskich sportowców, zetknęliśmy się z nimi podczas spotkać z Panią.
Owszem, pamiętam spotkanie z Grażyną Rabsztyn, Ulą Sokołowską – Jankowską, Januszem Pyciakiem – Peciakiem, z innymi. W zeszłym roku przyjechał z Francji złoty medalista w biegu na 110 m przez płotki… Zawsze się starałam, żeby ktoś ze mną był…
I za to dziękuję w imieniu szkoły Pani imienia i pułtuszczan.
Zdjęcie: Irena Szewińska z jednym ze sponsorów BIEGÓW Andrzejem Grabowskim. Kwiecień 2018 roku.