SYMPATYCZNIE BYŁOBY ŻYĆ W LESIE
2023-04-19 4:20:14
JUŻ PONAD CZTERY LATA MINĘŁO OD ŚMIERCI DRA GRZEGORZA RUSSAKA, DŁUGOLETNIEGO DYREKTORA DOMU POLONII W PUŁTUSKU.
Przed laty często było go można spotkać w zamku, na podzamczu i na pierwszych stronach lokalnych gazet. Gościł również na łamach “Tygodnika Pułtuskiego”, ale dziś przytaczamy wywiad, jaki z dyrektorem zamku przeprowadziły młode dziennikarki z PSP nr 4, z klasy o autorskim programie z języka polskiego, publicystyczno-dziennikarskim, realizowanym przez Grażynę M. Dzierżanowską.
Ów ciekawy wywiad ukazał się w 1996 roku, w 11. numerze szkolnej gazety CZWÓRKA. Przeprowadziły go: Justynka Kogowska i Malwinka Perkowska, wówczas uczennice klasy Vb; dziś dorosłe już kobiety.
***
Znajdujemy się w Domu Polonii w Pułtusku. Mamy zaszczyt rozmawiać z dyrektorem Grzegorzem Russakiem.
SYMPATYCZNIE BYŁOBY ŻYĆ W LESIE
Dziennikarki: – Jesteśmy bardzo dumne z tego, że w naszym mieście znajduje się Dom Polonii. Czy mógłby Pan przedstawić nam, jakie funkcje pełni ta placówka?
Pan Grzegorz Russak: – Dom Polonii pełni funkcję turystyczną – znajduje się tu hotel oraz restauracje bardzo wysokiej klasy. Drugą funkcją Domu Polonii, związaną z nazwą tego obiektu, jest funkcja statutowa. Jest to placówka, w której spotykają się Polacy rozsiani po świecie. W Domu Polonii odbywają się także szkolenia grup polonijnych. W budynku zwanym PSIARNIĄ znajduje się Ośrodek Dokumentacji Wychodźstwa Polskiego. Ponadto znajdują się tu dokumenty związane z życiem Polonii na świecie. Ośrodek ten organizuje różne imprezy kulturalne, jak np. wystawy.
Dziennikarki: – Co sprawiło, że został Pan dyrektorem Domu Polonii?
G.R. – Przypadek, los…
Dziennikarki: – Co należy do zajęć tak ważnej osoby?
G.R. – Nie wiem, czy ważnej, ale plan zajęć dyktuje życie. Dzisiaj przyszedł czas dość intensywnej pracy. Praktycznie mieszkam w zamku – kiedy się budzę, to pracę zaczynam, a kiedy kładę się spać, to właśnie pracę kończę. W Warszawie mieszkam tylko teoretycznie.
Dziennikarki: – Wiemy, że był Pan niedawno za granicą. Czy takie wyjazdy sprawiają Panu przyjemność?
G.R. – Ten wyjazd nie tyle był wyjazdem turystycznym, dla przyjemności, ale był związany z Domem Polonii w Goteborgu w Szwecji. Te wyjazdy na pewno mają dla mnie znaczenie poznawcze, ponieważ poznaję środowisko polonijne w różnych krajach. Pozwala mi to z kolei bardziej dostosować program Domu Polonii do potrzeb przyjeżdżających gości.
Dziennikarki: – Często Pan wyjeżdża, jest Pan zabiegany, więc czy ma Pan czas dla siebie?
G.R. – Czasu mam dla siebie niezbyt dużo; tak naprawdę często nie wyjeżdżam, całe sześć lat, odkąd tu pracuję, spędziłem w zamku.
Dziennikarki: – Pomówmy o Pana dzieciństwie. Jako mały chłopiec chodził Pan po drzewach i bił się z kolegami? A może był Pan aniołkiem?
G.R.- Nie, aniołkiem na pewno nie byłem. Ślady bujnego dzieciństwa nawet dziś są u mnie zauważalne, są tego dowodem.
Dziennikarki: – Kim Pan chciał zostać, będąc dzieckiem?
G.R. – Chciałem zostać leśnikiem, ponieważ bardzo lubię las i przyrodę. Wydawało mi się, że ogromnie miło i sympatycznie byłoby żyć w lesie – do tej pory zdania nie zmieniłem.
Dziennikarki: – Słyszałyśmy, że jest Pan wybitnym smakoszem. Jakie dania poleciłby Pan na imprezę szkolną?
G.R.- Na imprezę szkolną poleciłbym wam bardzo wyszukane lody o różnych smakach z owocami i bitą śmietaną. Do tego powinny być bardzo ładnie podane i udekorowane. To dla dzieci najlepszy deser, oczywiście jeśli nie boli gardło.
Dziennikarki: – Czy uważa Pan, że powiedzenie: Gdzie kucharek sześć, tam nie ma, co jeść – jest prawdziwe?
G.R.- Tak, na pewno.
Dziennikarki: – Na zakończenie rozmowy chciałybyśmy zapytać, czego życzyłby Pan młodym, początkującym dziennikarkom, takim jak my?
G.R. – Wydaje mi się, że doskonalenia warsztatu, języka, umiejętności zadawania pytań. To ma służyć przede wszystkim jednemu celowi – żeby tych, którzy będą was czytać lub słuchać, po prostu to interesowało. Praca dziennikarza jest wtedy rzeczywiście pełna i doceniana.
Dziennikarki: – Dziękujemy bardzo za miłą rozmowę. Jednocześnie życzymy Panu wszelkiej pomyślności.
G.R. – Dziękuję bardzo.