pultuszczak




Sąsiedzki spór na osiedlu

2023-09-14 12:20:50

Poszło o zwierzęta. Niepokój budzi medialny osąd, a nawet groźby pod adresem niezadowolonych mieszkańców.

Na jednym z pułtuskich osiedli, w zwartej zabudowie domów jednorodzinnych, doszło do zaostrzenia konfliktu sąsiedzkiego. Przyczyną są zwierzęta pary prowadzącej stowarzyszenie pomocy kotom wolnożyjącym. Stowarzyszenie udziela się w mediach społecznościowych, a jego działalność i empatia tych ludzi wobec bezdomnych, często krzywdzonych i chorych zwierząt budzi powszechne uznanie. Co do szlachetnych pobudek działania prowadzących stowarzyszenie i ich realnej pomocy bezdomniakom, nikt nie ma wątpliwości. Sprzeciw sąsiadów wzbudza jednak rosnąca liczba zwierząt na tej posesji i fakt, iż brudzą one i niszczą na sąsiednich podwórkach.

 W lipcu tego roku najbliżsi sąsiedzi pary prowadzącej stowarzyszenie skierowali do Starostwa Powiatowego w Pułtusku skargę, w której zarzucają im zakłócanie ogólnego spokoju i immisję, czyli negatywne oddziaływanie na grunt sąsiedni. Autorzy skargi podnoszą, że ich sąsiad zamieszkujący obok, w tak zwanym bliźniaku, otworzył wraz z partnerką “przytułek dla zwierząt”. Stowarzyszenie pomocy kotom wolnożyjącym zostało zarejestrowane w zupełnie innym miejscu, pod innym adresem w tej okolicy, natomiast zwierzęta przebywają na działce gdzie zamieszkują prowadzący tę działalność. W skardze czytamy między innymi:

zwierzęta chodzą po całej ulicy i zakłócają spokój mieszkańców, wylegują się na naszych samochodach, siedzą na naszych parapetach, wchodzą do naszych domów, garaży (…). Zwierzęta załatwiają swoje potrzeby na posesji naszej i pozostałych mieszkańców ulicy, przy tej ilości jest to naprawdę uciążliwe, a smród kocich fekaliów roznosi się wszędzie. Obsikane ściany elewacji, odchody w ogródkach. Latem zniszczone (obsikane) meble ogrodowe, piaskownica dla dzieci.

W razie potrzeby mogę udostępnić zdjęcia, nagrania i podpisy sąsiadów, którym również przeszkadza ta sytuacja.

Starostwo skargę oddaliło argumentując, że roszczeń w takiej sprawie można dochodzić tylko na drodze postępowania cywilnego w sądzie. Skarżący został jedynie poinformowany późniejszym pismem, że na zebraniu stowarzyszenia zmieniono jego adres na ten właściwy, gdzie przebywają koty i zostanie to wpisane do ewidencji.

W trakcie zbierania materiału do artykułu odwiedziłam kilku sąsiadów stowarzyszenia, którzy potwierdzają, że koty często wchodzą na ich posesję, chodzą po drodze publicznej. Starsza kobieta skarżyła się, iż załatwiają potrzeby fizjologiczne w jej folii z warzywami, niszczą uprawy. Nie jest to wina zwierząt, tylko właścicieli, bo jej zdaniem koty mają za mało przestrzeni, niewielką działkę, stąd ich wędrówki po sąsiednich.

Sąsiedzi mają też wątpliwości, czy piwnica domu jednorodzinnego jest odpowiednim miejscem na przechowywanie zwierząt w czasie rekonwalescencji i do czasu adopcji. Jedni z nich kupili pieska, kundelka, by mieć spokój, bo wcześniej, jak to określili “wszędzie było narobione”. Inni mówią o obsikanych drzwiach, wycieraczce, o tym że nie mogą uchylić okienka do piwnicy, bo wchodzą tam koty i również załatwiają swoje potrzeby. W ogródku wymienili korę na kamyki, bo była wiecznie rozgrzebywana. “Lubię zwierzęta, ale każdy powinien mieć swoje miejsce” – mówi kolejny z sąsiadów. Narzeka na to, że koty traktują wysiane wiosną uprawy jak kuwetę, obsikują krzewy które schną. Gdy podczas czyszczenia przydomowego oczka wodnego, na chwilę poszedł do domu zostawiając obok wiaderko z rybami, okazało się, że kotek zrobił sobie z nich wyżerkę. Nagminne jest siadanie kotów na meblach ogrodowych, poduszkach. Jedna z sąsiadek twierdzi, że zwróciła uwagę partnerce mężczyzny prowadzącego stowarzyszenie, by nie dokarmiała na drodze przy jej posesji psów, bo potem się schodzą i zagrażają dzieciom – jej wnukom. Spotkała się wtedy z bardzo nieprzyjemną reakcją kobiety. Młody mężczyzna też narzekał na odchody na kostce i trawniku, a ma małe dzieci. Reasumując, wszystko jest dla ludzi, nikt nie ma nic przeciwko zwierzętom i działalności stowarzyszenia, tylko chcą, by koty przebywały na posesji swoich właścicieli.

Zawitałam też na podwórko mężczyzny, który jest członkiem stowarzyszenia i pomaga przy zwierzętach. Był oburzony skargami najbliższego sąsiada i stwierdził, że próbuje on przez swoją urażoną dumę mścić się rękami władz i służb. Wymyśla i ma manię prześladowczą.

Chcąc poznać drugą stronę sporu, odwiedziłam również dom pary, która prowadzi stowarzyszenie. Państwo ci zapewniają, że wychodzące są tylko ich prywatne koty, a nie te z przytuliska. Ich zwierzęta są wysterylizowane, wykastrowane, zaszczepione. Obecnie tych kotów jest sześć. Mieszkają tu ponad 15 lat, koty były wychodzące, ale nigdy nie chodziły do sąsiada. Twierdzą, że skoro teraz tam bywają, to ktoś musi ich do tych wizyt zachęcać. Domyślają się, że tą zachętą może być karma albo zapachy, np. kocimiętka. Sąsiad wabi do siebie, a potem przetrzymuje kota, który siłą rzeczy załatwia swoje potrzeby w garażu tego pana, a jak chce się wydostać, to może coś zniszczyć, np. meble. Prowadzący stowarzyszenie był świadkiem zdarzenia, kiedy kot został zwabiony i zamknięty, a jak przyjechała policja sąsiad szybko go wypuścił. Koty, które leczą i ratują, nie wychodzą na zewnątrz.

Ich zdaniem, spór zaczął się od tego, że sąsiadowi przeszkadzały ptasie odchody na kostce i zażądał usunięcia gniazda czyżyków, które było pod ich dachem. Kiedy tego nie zrobili, zatkał czymś dostęp do piskląt, matka nie mogła dostać się do ptaszków. Zostało oficjalnie złożone doniesienie w tej sprawie na policję i od tego czasu zaczęły się groźby i konflikt. Sąsiad groził im, że ich załatwi, że tu nie będzie żadnego schroniska. I choć nie ma przepisów nakazujących sprawdzanie warunków małego przytuliska dla zwierząt, sąsiad zaalarmował Państwową Inspekcję Weterynaryjną i była kontrola. Inspektorki będące na miejscu wydały bardzo pozytywną opinię.

Koty “goście”, należące do innych mieszkańców też chodzą po okolicy i im to nie przeszkadza. Na kota, który przychodzi nieproszony wystarczy krzyknąć, przepędzić i problemu nie będzie, jak twierdzą prowadzący stowarzyszenie.

Tyle jeśli chodzi o opinie stron sporu. Przy jego okazji pojawił się jeszcze jeden bardzo poważny problem. Nagranie z wizyty niezadowolonych sąsiadów pod bramą domu, gdzie działa stowarzyszenie, pokazujące ich twarze, postacie i rozmowę, zostało udostępnione w internecie przez prowadzącego stowarzyszenie i wywołało burzę, delikatnie mówiąc, niepochlebnych komentarzy pod ich adresem, a nawet gróźb. To nie prowadzi do niczego dobrego i nie powinno mieć miejsca. Ludzie ławo osądzają, szczególnie gdy są anonimowi, w mediach społecznościowych. Falka hejtu wzmogła się, gdyż posty na stronie stowarzyszenia sugerowały, że kotom może stać się krzywda, choć nikt żadnemu nic złego nie zrobił.

Zapytałam o policyjne interwencje w tej sprawie. Jak przekazała redakcji kom. Milena Kopczyńska – oficer prasowy KPP w Pułtusku  – pod wskazanym adresem, w okresie od powstania stowarzyszenia chwili obecnej, Komenda Powiatowa Policji w Pułtusku odnotowała osiem interwencji. Wydarzenia dotyczyły nieprawidłowego sprawowania opieki nad zwierzętami.

Komenda Powiatowa Policji w Pułtusku wdrożyła czynności wyjaśniające w kierunku art. 77 kodeksu wykroczeń (§ 1. Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany – dop. red.).

Problematykę nagrywania wizerunku oraz rejestrowania i upubliczniania wizerunku można rozpatrywać w szczególności na gruncie przepisów art. 23 (wizerunek jako dobro osobiste – dop. red.) oraz art. 24 kodeksu cywilnego (każda osoba czyjej dobro zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania – dop. red.) oraz przepisów art. 212 kodeksu karnego (znieważenie zwykłe zagrożone jest karą grzywny albo ograniczenia wolności – dop.red.. Z kolei zniesławienie kwalifikowane za pomocą środków masowego komunikowania zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku) , przy czym należy również zwrócić uwagę na treść art. 81 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz na art. 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, który przewiduje m.in. odpowiedzialność karną za przetwarzanie danych osobowych pomimo braku do tego uprawnienia.

Do sprawy powrócimy wkrótce.
ED
Zdjęcie: Kot na samochodzie sąsiada. Skarżący twierdzą że takie sytuacje są nagminne, zresztą dostarczyli redakcji więcej takich zdjęć.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *