PLOCIUSZEK
2023-08-08 4:20:15
Kochani PLOCIUSZKOWICZE, oto jesteśmy. A nazbierało się trochę tego i owego, więc bęc, donosimy.
Przyjechaliśmy po kilkutygodniowym odpoczynku do miasta naszego urodzenia. I co? Ano Daszyńskiego brudna i zaniedbana, jak zawsze. Wciąż tam masowo leżące pety, papierzyska i plastik. Wciąż też grobowce w miejscu trawników. Brudzą, oczywiście, pułtuszczanie, a nie sprzątają, oczywiście, odpowiednie służby; nie upominają też właścicieli posesji strażnicy miejscy. Nie wlepiają mandatów, co jest po prostu nie do pomyślenia – ile to razy można upominać niesubordynowanych???
Byliśmy w Strzegocinie, gdzie Kozia Farma, do której zajeżdżamy, kiedy nie możemy oderwać myśli od kozich serów z najróżniejszymi dodatkami ziołowymi i obsypkami, podpuszczkowych: miękkich i twardych. W FARMIE dostać możemy także przesmaczną ricottę masełko krowie (poezja!), że palce lizać i sery żółte. Lodówka w FARMIE z serową zawartością mówi sama za siebie. A FARMA? FARMA to też miejsce, w którym możemy zapoznać się ze zwierzyńcem: owieczkami, kózkami i innymi oraz porozmawiać z przemiłymi gospodarzami.
A teraz o gąsiorze ze sztucznego tworzywa stojącym na placu Piłsudskiego, darze siostrzanego miasta niemieckiego. Sporo wywołał zamieszania, kiedy go, uroczyście, stawiono, gdzie i obecnie stoi. Mówiono, że kicz i że nie tam powinien… straszyć swoim kolorytem. Że jego miejsce to któryś z placów zabaw dla dzieci, chociaż to nie jest “zabawka” do wspinania się na nią. Albo, co wydaje się jeszcze rozsądniejsze, GĄSIOR powinien był stanąć przed RATUSZEM.
A nam, ludziom redakcyjnym, wydaje się, że GĄSIOR dobrze by się czuł nad kanałkiem, ustawiony tak, by przechodzący dostrzegali jego barwność. ZAPEWNE BUDZIŁBY UŚMIECH.
Dziś, po wizycie pana K. w redakcji wracamy do tematu GĄSIOR PUŁTUSKI. Od razu zaznaczamy, że pan K. nie jest ani pieniaczem, ani też człowiekiem, któremu nic się w mieście nie podoba. I co nam powiedział? Ano to, że ptak zupełnie, ale to zupełnie nie pasuje do miejsca, w którym… gęga. Jest do niego przypięty na chybił trafił, bez żadnego pomyślunku/zamysłu, zważywszy na to, że stoi w bliskości pomnika poświęconego pułtuskim Żydom, w dawnej dzielnicy żydowskiej, gdzie też usytuowana była bożnica, o czym wiedzą pułtuszczanie nie tylko starszego pokolenia. W dodatku stoi na placu PIŁSUDSKIEGO, którego nazwisko nie kojarzy się w żaden sposób z rozrywką. Niestety, zabrakło refleksji w wydziale promocji miasta.
Podobnie rzecz się miała z instrumentami muzycznymi, zamontowanymi przed domem pogrzebowym w pasażu Klenczona. Nie dość, że było to działanie nie na miejscu, to jeszcze ani razu nie spotkaliśmy tam dzieci wyżywających się muzycznie. No, ale może źle widzimy?
Poważnie też lękamy się o pomnik lokomotywy, który to, jest taka myśl RATUSZOWA, stanie w miejscu bujnej zieleni, czyli w parku NA WIDOK. Już widzimy oczyma duszy tę kupę żelastwa…
Nie wiemy, czy w pułtuskim RATUSZU znajduje się – podręczny, harmonijkowy i do wzięcia – słownik ukraińsko – polski. My taki dostrzegliśmy w mieście Błonie. Zerknęliśmy na zawartość – bardzo potrzebna wiedza, różnorodna. (Miło mi… Jestem z Ukrainy… Gdzie mogę przewinąć dziecko?).
Jest takie powiedzenie: uczmy się nawet od diabła… A ucząc się, podpatrując innych, możemy wzbogacić to, co prezentujemy u siebie i to od lat, często aż do znudzenia – DNI PUŁTUSKA, na przykład. Otóż w GAZECIE BABICKIEJ wyczytaliśmy, że uczniowie, którzy wykazali się ponadprzeciętnymi osiągnięciami w różnych dziedzinach – naukowej, sportowej, językowej czy artystycznej – zostali zaproszeni – po części oficjalnej – na ŚNIADANIE MISTRZÓW. Piękne to, prawda? I ważne dla uczniowskich mistrzów. Warte ściągi.
Namiętnie czytamy gazety wychodzące w różnych miastach. I cośmy wypatrzyli w jednej z nich? Tekst, który zainteresuje rodziców dzieci biorących udział w corocznym konkursie recytatorskim WARSZAWSKA SYRENKA, jednym z najdłużej istniejących na Mazowszu. W Pułtusku, nadmieńmy, ów konkurs cieszy się olbrzymim powodzeniem. Na ostatnie przesłuchanie przyjechało do stolicy około 200 osób, wśród nich pułtuszczanie i mieszkańcy naszego powiatu. Nas interesują szczególnie wnioski jury 46. edycji konkursu. Otóż komisja zauważyła “większą staranność i różnorodność w doborze repertuaru oraz zasugerowała większą dbałość o dykcję i emisję głosu”. Ale… Ale dobór repertuaru powinien być dobrze przemyślany, przekaz powinien być wiarygodny i autentyczny, a wymowa staranna (końcówki wyrazów!), bezbłędnie akcentowana. Co ważne: ilustracyjny gest jest zbyteczny w prezentacji scenicznej. No i tekst powinien zawierać puenty.
A wracając na pułtuską ziemię, zachwyćmy się warsztatami wakacyjnymi w pułtuskim Muzeum Regionalnym. Niezwykle ciekawymi, różnorodnymi. Ktoś tam myśli. I działa. (Foto z FB Muzeum Regionalnego).
A na koniec PLOCIUSZKOWANIA przytoczmy, co powiedziała pułtuszczanka spoza Pułtuska o naszym sklepie mięsno-wędliniarskim LENARCIK. “Panie ekspedientki przemiłe, sklep zaopatrzony na tip top, wszystko świeże i jak z obrazka reklamowego”. Potwierdzamy, też tak myślimy.
GMD