pultuszczak

Facebook




Płakaliśmy wszyscy

2022-03-01 6:00:44

Wojna na Ukrainie wstrząsnęła Europą. Zaciekła agresja Rosji, ogromna tragedia ludzi, którzy z dnia na dzień musieli zostawić swoje domy, dotychczasowe życie, w wielu sytuacjach pożegnać mężów i ojców, zgłaszających się do armii. Potem kolejne doniesienia o bohaterskiej walce wojsk ukraińskich, ale też ofiarach wśród żołnierzy i ludności cywilnej, w tym dzieci, oraz ogromnych zniszczeniach. Kilka ostatnich dni pokazało niezwykłą więź między Polakami i Ukraińcami. Wielu z nich pracuje w naszym kraju, w ojczyźnie zostawili swoje rodziny i teraz, gdy wybuchła wojna, rozpaczliwie szukają sposobów, by sprowadzić bliskich, mieć ich przy sobie, zapewnić im bezpieczny dach nad głową. Na szczęście chęć pomocy ze strony Polaków jest ogromna. Samorządy, gminne instytucje, placówki oświatowe, właściciele firm, natychmiast zgłaszali co mogą ofiarować, jaką pomoc zapewnić uchodźcom z Ukrainy.

W sobotę do siedziby pułtuskiego kościoła zielonoświątkowego przybyła cała trzypokoleniowa rodzina – rodzice, ich córka i synowa z dziećmi w wieku jednego roku oraz 4 i 7 lat. Jak mówią, uciekli przed wojną z miasta Kowel w obwodzie wołyńskim. Mężowie dwóch młodych kobiet zostali, by walczyć z rosyjskim najeźdźcą. Na szczęście na razie jest z nimi kontakt przez messengera, żyją. Można sobie tylko wyobrazić co czują ludzie, którzy nagle musieli zostawić wszystko co mieli i uciekać do obcego kraju, nie wiedząc co ich tam czeka.

– Co mogę powiedzieć… Jak rodzina do nas przyjechała, płakaliśmy wszyscy. To ogromne nieszczęście, tragedia dla tych ludzi, dlatego staramy się, by czuli się u nas jak najlepiej – powiedział Tygodnikowi pastor Kościoła dla Pułtuska Piotr Damps. – Chcę podziękować wszystkim za ogromne zaangażowanie, za przekazane dary, członkom Kościoła dla Pułtuska, panu burmistrzowi Wojciechowi Gregorczykowi, pani dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Beacie Gemzie, wszystkim ludziom dobrego serca, dzięki którym udało się szybko zorganizować doraźna pomoc dla rodziny, którą przyjęliśmy i która przebywa w siedzibie kościoła zielonoświątkowego w Pułtusku.

Udało nam się również krótko porozmawiać z dwiema Ukrainkami, pracownicami jednego z zakładów produkcyjnych w gminie Pułtusk. Od momentu wybuchu wojny na Ukrainie one oraz inni ich rodacy tu zatrudnieni są zrozpaczeni, bezradni. Choć pracodawca zadeklarował pomoc dla rodzin, które chciałyby tu przyjechać, nie wszystkie mają taką możliwość, ze względu na miejsce zamieszkania i trudność w przedostaniu się do granicy, stan zdrowia.

TATIANA pracuje w Polsce od 2018 roku. Przyjechała z ukraińskiego miasta Dnipro. Zostawiła tam syna, ojca i siostry z rodzinami. Bardzo to przeżywa, ciągle zerka na telefon, nie może skupić się na pracy. Na razie ma kontakt telefoniczny z bliskimi, którzy nie wyjeżdżają ze swojego miasta, bo póki co jest tam w miarę spokojnie i bezpiecznie, choć to może się zmienić w każdej chwili, stąd strach o życie bliskich.
INNA również jest w naszym kraju od 2018 roku. Jej rodzinnym miastem jest Charków, gdzie teraz toczy się prawdziwa wojna i zagrożone jest także życie ludności cywilnej. Dlatego INNA nie może powstrzymać łez. W Charkowie zostawia syna, rodziców i brata z rodziną. Nie uciekali do Polski, a teraz jest już za późno, żeby wydostać się z miasta. Bardzo boi się o ich życie.

Zdjęcia dzięki uprzejmości pastora Piotra Dampsa.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *