Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 17 września 2025 18:42
Reklama

Nasze Wilkowyje. Morał niepewny

Nasze Wilkowyje. Morał niepewny
Ławeczka_Jeruzal_zima_03
Kiedy byłem młody – powiedział Kusy – kochałem szybko i nieuważnie. Teraz to już zupełnie inna sprawa. Czekaliśmy w milczeniu co powie dalej, Kusego nie należy poganiać, pojawia się na ławeczce rzadko, mówi niewiele, ale za to smacznie i ciekawie. Tym razem było nie inaczej. Opowiedział nam jak zaczął pić. Aż mróz po kościach poszedł. My przecież wszyscy pijący, ale żaden aż tak, by dom spalić od niedopałka. A potem szedł od nieszczęścia do nieszczęścia, aż pojawiła się Lucy. Opowieść była długa i wzruszająca, ale morał niepewny. Może chodziło o to, że nigdy nie przestał wierzyć? A może właśnie o to, że przestał i wtedy pojawiło się szczęście?

Japycz opowiedział nam historię znajomego swego znajomego, co wielkim profesurem był. W historii Indii się specjalizował i wyglądał jak Hindus, mówił jak Hindus, a czasem nawet ubierał się jak Hindus, choć Polakiem był z dziada pradziada. Taki kaprys genów i obyczajów. I ten profesur jak jeszcze był młody, pojechał do Indii, gdzie w aśramie żył z innymi Hindusami. Co to aśram Japycz nie mówił, ale to chyba indyjska nazwa na jaskinię była, bo ten profesur w jaskini z innymi młodymi Hindusami żył, jadł co oni, ubierał się jak oni i mówił jak oni, ale jakby się nie starał wszyscy w wiosce wiedzieli, że obcy. Już się jego pobyt do końca zbliżał, gdy powiedział sobie trudno, jestem Europejczykiem i muszę się z tym pogodzić, że nigdy nie będę Hindusem. I jak się tylko z tym pogodził, przestali go rozpoznawać jako obcego.

W tej historii morał także niepewny i jak się ma do Lucy nie wiadomo, bo Lucy żadną Hinduską nie jest, tylko Polką i Amerykanką. Co rzecz jasna łatwiejsze do wyobrażenia jest, bo wiadomo, że Polacy Amerykę budowali, a Indii zupełnie nie. I jakoś tak mnie naszło, by im o mojej Joli opowiedzieć, co poczułem jak ją za ladą w sklepie zobaczyłem, dużą i piękną i jak mnie pokochała, choć ja mały i brzydki. I z tej historii też morał niepewny był, bo zazwyczaj duże kobiety dużych mężczyzn wolą, ale miłoś do wszystkiego wyjątek znajdzie i to moje szczęście jest, a dla innych pech.

I wtedy Solejuk zaczął o swojej opowiadać, że mu się spodobała, bo harda była i tak się w tę hardość zapatrzył, że przez jakieś 30 lat nie zauważył, że też mądra była. Może dlatego, że przez te trzydzieści lat głównie pił i zbójował, a może dlatego, że sam głupi, to i mądrości nie zauważał, no bo jak? Ale w końcu zauważył. Najpierw po dzieciach, bo jeden w drugiego mądre były i zdolne, a przecież nie po nim, co go po siódmej klasie wprost do wojska wzięli. A potem po innych, co jego Kazię wychwalali ponad miarę i o różne różności dopytywali, a ona albo wiedziała od razu, albo zaraz potem jak se doczytała. A potem studia porobiła i doktoraty dwa i już nie było ucieczki od tej mądrości domowej, aż się sam za maturę wieczorową wziął, bo jak dziecki na studiach wszystkie, a żona dwa doktoraty ma, to nie wypada bez matury w takim domu żyć. I z tego też morał niepewny był, choć Solejuk twierdzi, że całkiem jasny, że wiedza jest jak zaraza i ucieczki od niej ni ma, choćby człowiek nie wiadomo jak szczęśliwy bez niej był.

Japycz zaś o Michałowej opowiadał jak za młodu oszczepem rzucała i nawet do kadry ją wojewódzkiej chcieli brać, ale ona nie chciała, bo braci miała młodszych osieroconych wcześnie i do pracy jej było pilno, by do garnka było co włożyć, a ze sportu nic pewnego nie było, zwłaszcza jak ktoś kobietą jest i oszczepem rzuca, a nie chłopem, co to w piłkę gra. I tu morał niepewny był, bo może i nasza Michałowa olimpijką by została i Wilkowyje sławne stały by się przez nią, a nie przez Czerepacha i Kozioła, ale tego już się nie dowiemy, bo to się nie stało, tylko charakter nieustępliwy od sportu jej został i szybka ręka, tyle że w ścierkę, a nie oszczep uzbrojona.

Hadziuk tylko o Celinie nic nie opowiadał, bo Celina jaka jest każdy widzi i tajemnicy w tym żadnej nie ma. Może i tak, może i nie, ale jak chłop o swojej gadać nie chce, to kim my są, by go zmuszać? Z tego też morał niepewny, bo może być, że Hadziuk o miłości mówić nie umi, a może tylko dziś nie chce, bo to po prostu nie jego dzień.

Pietrek

Podziel się
Oceń

Reklama
NAJNOWSZE EWYDANIE
Tygodnik Pułtuski
Reklama
Reklama
OtoDrobne
Reklama
Reklama
ReklamaVictoria recycling
ReklamaOdbiór elektrośmieci
Reklama
Reklama