pultuszczak




Nasze Wilkowyje. Dla potomnych

2023-11-05 4:59:56

Każdy zostawia taki pomnik, na jaki zasługuje – westchnął Japycz. Po mnie na świecie nie zostanie nic. Wy Solejuk i Pietrek macie dziecki, co są zawsze najpiękniejszym pomnikiem, bo żywym; tobie Hadziuk nieśmiertelność zapewnią sery sławne na cały świat, choć zasługa twoja główna, żeś nie przeszkadzał, a ja? Pięknie sobie żyjemy z Michałową, ale kto to zapamięta? Nie będzie już więcej Japyczów na świecie, legend i opowieści rodzinnych, co pięknieją z każdym pokoleniem. Stare zdjęcia pożółkną, mogiłka zarośnie i tyle po nas zostanie

Smutno się zrobiło, zwłaszcza, że czuli my, że to nieprawda, że w naszym pokoleniu nikt Japycza i Michałowej nie zapomni. Ale co potem? Co potem?

Wiesz Japycz – powiedział Solejuk – moje dziecki technicznie zdolne nie wiadomo po kim, to my ci po prostu pomnik zbudujemy. Nawet podwójny, z Michałową, żeby świat pamiętał, że na miłość i przyzwoitość nigdy nie jest za późno. Wzruszył się Japycz ogromnie, ale nie chciał. Przyzwoitość – powiada – z wychowania się bierze, a miłość dziwny ptak, lata gdzie chce i choć gniazduje w ludzkich sercach gdzieniebądź, to przecie starość dla niego wyjątkiem, a nie regułą. Poza tym co nam po kupie metalu, w którym życia nie ma? Stać będzie i rdzewieć, aż przyjedzie buldożer i z powierzchni świata zmiecie, albo jeszcze gorzej – na jakiegoś bogatego sukinsyna przetopią. Nie o to mi chodziło. Coś trwalszego chciałem.

Zdziwili my się, bo co trwalszego od metalowego pomnika? Chyba tylko marmurowy. Ale Japycz zawstydził się czegoś i wyznał: Książkę chciałem napisać, ale nie potrafię. Mówić potrafię. W rozmowie najprzeróżniejsze rzeczy mi się przypominają, odpowiedzi nagle mam i przykłady, a przed pustą kartką w głowie pustka, a jak byle co zapiszę, to wstyd.

O, jak ja go dobrze rozumiałem! Po tym jak w powiecie moja piosenka przebojem weselnym się stała – taka mnie niemoc wzięła paraliżująca, żem o pisaniu nowych piosenek nawet bał się pomyśleć. Profesur Witebski mówi, że to normalna rzecz, taka blokada twórcza po wielkim sukcesie, ale sukces powiatowy rzecz niewielka, więc trzeba sobie cele wyższe postawić i do roboty. Nawet pomogło – dwie linijki w dwie godziny jam napisał i wtedy przyszła wiadomość, że ta moja piosenka przedostała się jakoś dalej z powiatu i tera najpopularniejsza w całym województwie. No żeby ich pokręciło…

Tymczasem Japycz popadł w melancholię, co się tym objawiała, że koniaka postawił i nie minęło czasu mało wiele, aż my wszyscy w melancholię popadli, bo sery jednakowoż bardziej Hadziukowej niż Hadziuka, a i dziecki Solejuka, z prawdopodobieństwem tak wysokim, że aż przekracza pewność, więcej od Solejukowej wzięły, a piosenki moje zapomną jak się moda zmieni i tyle tego będzie z naszych pomników.

Tymczasem Japycz kiwał się monotonnie, mamrocząc pod nosem: non omnis moriar, co zdaniem Solejuka coś znaczyło, a ale nie wiedział co, więc doszli my do wniosku że ściemnia. Zwłaszcza, że naokoło też się ściemniało. Zimno się robiło, bo jesień i trzeba się było jakoś rozgrzać, więc mimo melancholii do rozmowy my wrócili, skoro sklep już zamknięty, bo oprócz koniaka, nic tak nie rozgrzewa jak dobra rozmowa, co zresztą może trwać dłużej i dłużej, a koniak nie, bo procenty parują i zostaje tylko gorzkawa limoniada. I gdy tak rozmawialiśmy, nagle nas olśniło, że jednak zostawiamy po sobie pomnik. Jeden, ale za to wspólny. Ławeczkę. Bo jak pisał klasyk nie na lipę, tylko naprawdę:

Przechodniu usiądź na mnie, a odpocznij sobie
Nie dojdzie cię tu smutek, ja przyrzekam tobie
Choćby największy głupek słał złości promienie –
Tu nie dojdą, rozmowa da ci ukojenie.

Pietrek

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *