Tygodnik Pułtuski

NASZ WIELKI NAUCZYCIEL ŻYCIA

Nasz Tata, Dziadek i Pradziadek, urodzony z woli Boga, ochrzczony był w kościele parafialnym św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Szelkowie. Sakrament I Komunii św. przyjął z rąk księdza Bieńkowskiego, od którego otrzymał medalik, który nosił do ostatnich dni. Komunię celebrował szklanką kakao i słodką bułeczką. Miał liczne rodzeństwo – czterech braci i siostrę – Stanisława, Lucjana, Józefa, Zygmunta i Teresę. Podczas wojny zdobywał wiedzę, ucząc się potajemnie. Wojna i okupacja to był – jak dla wszystkich Polaków – trudny czas dla rodziny Dziadka. Jego brat Zygmunt został ranny podczas bombardowania. Babcia Marianna, mamusia Rozalia, siostra Tereska, brat Zygmunt – zdarzyło się – przeżyli dwa długie tygodnie o jednym bochenku chleba i gruszkach z sadu.

Po wyzwoleniu kraju dziadek prowadził sklep z przyborami szewskimi i skórą (nie było dużych zakładów produkujących buty, szewc był prawie w każdej większej wiosce), następnie wraz z bratem Zygmuntem założył własny zakład usługowy powiązany – taka była rzeczywistość – ze spółdzielnią Narew. Przez jakiś czas pracował jako brygadzista cholewkarski i projektował buty (modelator) w Spółdzielni Pracy Narew w Pułtusku i równolegle pracował w warsztacie/pracowni przy Rynek 24. Obuwie, głównie domowe, produkowane w tejże Spółdzielni, było modelowane i projektowane właśnie przez Tadeusza Smogorzewskiego. Spółdzielnia Narew robiła też obuwie dla zespołu MAZOWSZE.

13 października 2004 roku wraz z żoną Krystyną oraz najmłodszym synem Michałem i synową uczestniczył w audiencji u papieża Jana Pawła II. To była ostania albo jedna z ostatnich audiencji papieża Jana Pawła II na placu św. Piotra. Cieszył się ze swych wizyt w Watykanie. Nie opuścił beatyfikacji i kanonizacji Jana Pawła II na placu św. Piotra. Papieżom podarował ręcznie wykonane kapcie, a to Janowi Pawłowi II oraz kilka razy papieżowi Franciszkowi. Ostatni raz córka Hanna przekazała ręcznie wykonane ze skóry kapcie Franciszkowi we wrześniu 2022 roku! Jeszcze na dwa tygodnie przed śmiercią Dziadek wykonywał w swym warsztacie kunsztowne wyroby ze skóry. Był bardzo pracowity. Pewnej soboty malowaliśmy razem okna w domu, od samego rana do wieczora. Około godziny 21.00 babcia Krysia podała nam kolację, a Dziadek westchnął: “No i niczego jeszcze dzisiaj nie zrobiliśmy”.

Dziadek urlop wypoczynkowy przeznaczał na pielgrzymkę na Jasną Górę. W pielgrzymkach uczestniczył aż 23 razy, a niektórzy członkowie rodziny twierdzą, że 24! Dwa razy w Warszawskiej Pielgrzymce Pieszej szedł z wnuczką Basią, w biało-niebieskiej piętnastce. Lubił podróżować, zwiedzając polskie sanktuaria. Z naszą Mamą Hanią udało się Jemu również odwiedzić nas w Brukseli, gdzie podziwiał Parlament Europejski i zawsze dziękował – z poczuciem humoru – gdy wnuczka Aleksandra przywoziła Mu belgijskie czekoladki. A odwiedzając wnuczkę Basię na Malcie – małe wyspiarskie państwo położone w Europie Południowej, na Morzu Śródziemnym, 81 km na południe od Włoch – delektował się słońcem i zachwycał 365 kościołami – jeden kościół na każdy dzień roku.

Nasz Dziadek uwielbiał apele jasnogórskie. Gromadził wnuczki na wieczornej modlitwie, na mszach w pułtuskiej bazylice o godzinie 9.00 (wotywa), zawsze w garniturze i białej niedzielnej odświętnej koszuli i krawacie. Bardzo cenił rodzinne spotkania, też wspólne śpiewy. Uwielbiał, gdy z Mamą przywoziłyśmy kremówki i rurki z bitą śmietaną. Miło było patrzeć, ile radości sprawiały Dziadkowi te słodkości. Jego uśmiech był bezcenny. A gdy spędzałyśmy z nim parę dni, mówił z uśmiechem i zadowoleniem na twarzy, że “z taką opieką to można żyć”.

Lubiłyśmy rozmawiać z Dziadkiem. Na nasze pytanie o najważniejsze cechy mężczyzny, odpowiedział, że mężczyzna musi być pracowity i myśleć o rodzinie. Dysputy z nim należały do małych przyjemności życiowych. Wiele przeżył z racji wieku, wiele pamiętał i lubił się dzielić tym, co widział, czego doświadczył.

Dziadek ożenił się z naszą najlepszą Babcią na świecie, Krystyną Karpińską w 1949 roku. Byli małżeństwem 60 lat, aż do śmierci Babci Krysi w marcu 2011roku. Babcia była ostoją Dziadka i niezastąpioną panią domu. Codziennie zapewniała rozmaity obiad, zawsze złożony z dwóch dań. Na pielgrzymki szykowała Dziadkowi ogromną ilość świeżo wypieczonych bułeczek z serem.

Wychowali i wykształcili czworo dzieci – Mirek, Hania, Ela i Michał (syn Robert zmarł parę dni po narodzinach). Doczekali się 11 wnucząt – Agaty, Justyny, Katarzyny, Konrada, Barbary, Aleksandry, Małgorzaty, Jana, Kamili, Stanisława i Antoniego i 9 prawnucząt – Veronica, Agata, Jacek, Łukasz, Magda, Sebastian, Olivier, Hania i Sara. Rodzina Dziadka mieszka obecnie w Warszawie, Olsztynie, Nowym Jorku, Los Angeles, Brukseli i na Malcie, ale wszyscy z wielką nostalgią i entuzjazmem odwiedzają Pułtusk.

Na pożegnanie Dziadek wszystkim nam dawał błogosławieństwo. Kiedy odjeżdżaliśmy, stał przed domem i machał nam ręką, dopóki nas widział.

***

Dziękujemy każdemu klientowi, który dotarł do zakładu Dziadka i podziwiał Jego kunszt rzemieślniczy. Odszedł nasz Grande Maestro di Vita – Wielki Nauczyciel Życia. Mieliśmy szczęście mieć takiego Dziadka i że było mu dane przeżyć 96 lat!

Na podstawie zapisków wnuczek, pań Barbary i Aleksandry Opalskich zredagowała Grażyna M. Dzierżanowska

Komentarze

Exit mobile version