Najpierw kupili, teraz sprzedają
2019-10-23 12:07:21
Gmina Pułtusk ogłosiła, że chce sprzedać budynek koszaowy zakupiony w czasie gdy burmistrzem był Krzysztof Nuszkiewicz
W ogłoszeniu czytamy, że przedmiotowa nieruchomość położona jest na terenie nieobjętym ustaleniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i wpisana jest do rejestru zabytków prowadzonego przez Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. We wrześniu 2017 roku. została wydana decyzja o warunkach zabudowy dla inwestycji polegającej na odbudowie, przebudowie, nadbudowie budynku koszarowego wraz ze zmianą sposobu użytkowania na budynek mieszkalno – usługowy.
Przetarg na sprzedaż tej nieruchomości odbędzie się 8 listopada. Cena wywoławcza to 1 540 000 zł, a wysokość wadium 150 000 zł.
Przypomnijmy, że kontrowersyjna decyzja o zakupie zrujnowanego budynku koszarowego została przegłosowana przez radnych ubiegłej kadencji, w czasie gdy burmistrzem był Krzysztof Nuszkiewicz. Gdy w burzliwej atmosferze, przy głośnych sprzeciwach opozycji, głosowano jego zakup, miał być to dom marzeń. Na salę ściągnięto nawet kobiety z dziećmi, które z utęsknieniem czekały na mieszkania własnie w tym budynku. Burmistrz wtedy stoczył z częścią sceptycznych radnych istną batalię, udowadniając że nieruchomość będzie można z dużym dofinansowaniem zewnętrznym przystosować na cele mieszkalne. Pieniądze miały być pozyskane z różnych źródeł, bez zagrożenia, że ich nie otrzymamy. W planach było ponad 60 mieszkań. Nie przyjmowano argumentacji opozycji, że to zupełnie nietrafiony pomysł, przysłowiowy kot w worku.
A potem zaczęły się schody… Projekty rewitalizacyjne – zabytkowego centrum miasta i na tak zwaną tkankę mieszkaniową, między innymi budynek koszarowy – nie przeszły na etapie weryfikacji wniosku o dofinansowanie, ze względu na braki formalne. Dodajmy, że koszty dokumentacji przygotowywanej do pięciu wniosków, które nie uzyskały takiej akceptacji , na same dokumenty wnioskowe wyniosły 121 430 zł. Powodem odrzucenia wniosków był fakt, że brakowało nas w wykazie projektów rewitalizacyjnych województwa mazowieckiego, a to był wymóg konieczny do pozytywnego rozpatrzenia wniosku.
I tak zostaliśmy z nie lada problemem i konserwatorem zabytków na karku, który będzie się domagał od gminy konkretnych kosztownych działań zmierzających do odpowiedniego zabezpieczenia i niezbędnych remontów w naszym już budynku pokoszarowym. Pomysł rządzących jest więc taki, żeby go komuś odsprzedać. Czy kilent się znajdzie? Trudno mieć nadzieję, choć cuda się przecież zdarzają. Problem tez w tym za jaką cenę będzie chciał wybawić gminę z problemu.
Ewa Dąbek