MISS WDZIĘKU DWA RAZY I PIJANY KRÓLIK
2021-08-24 12:17:27
Czerwone Korale – Koło Gospodyń Wiejskich w Klaskach działające prężnie od niespełna 2 lat, barwne, pełne wdzięku, temperamentu i nietuzinkowych pomysłów…
W swojej działalności stawiamy głównie na integrację, aktywizację i wsparcie lokalnych społeczności oraz promocję polskich produktów i dziedzictwa kulinarnego, a w tym wymianę międzypokoleniowej wiedzy, umiejętności i przekazanie tej spuścizny młodszym pokoleniom
Działaczki reprezentują swoją społeczność lokalną na różnych szczeblach, począwszy od gminnego, poprzez powiatowy i po sam ogólnopolski. Tak było i tym razem. Festiwal Kół Gospodyń Wiejskich “Polska od Kuchni” odbywa się przez całe wakacje w każdą sobotę, odpowiednio do każdego z województw. Jednak, aby mieć ten zaszczyt i reprezentować KOŁO podczas takiego wydarzenia, najpierw trzeba było pokonać setki rywali w eliminacjach wstępnych. Czerwone Korale, oczywiście, zrobiły to z przytupem, ale zachowując też pokorę w swoich oczekiwaniach. I tym sposobem 31 lipca 2021 r. zwarte i gotowe do nowych wyzwań, ruszyłyśmy do Muzeum Wsi Radomskiej na rozstrzygnięcie konkursu województwa mazowieckiego. Brałyśmy udział w trzech kategoriach:
Konkurs kulinarny – “Pijany królik”, za który zdobyłyśmy wyróżnienie;
Konkurs Miss Wdzięku 45+reprezentowany przez Ewę Twardowską, również szczycimy się wyróżnieniem;
Konkurs Miss Wdzięku w kategorii wiekowej do 45 roku życia – nagroda główna I miejsce – Beata Gurzyńska – przewodnicząca KGW.
Udział w konkursie Miss Wdzięku zapewnił nam wyjazd i reprezentację Mazowsza, jako jedyne koło z naszego powiatu, podczas Festiwal Kół Gospodyń Wiejskich “Polska od Kuchni” na szczeblu ogólnopolskim w PGE Narodowy w dniu 25 września 2021 roku.
KGW CZERWONE KORALE
KOCHAMY TO, CO ROBIMY Rozmowa z Beatą Gurzyńską, szefową CZERWONYCH KORALI w Klaskach Na początku naszej rozmowy wręcz pragnę poznać panie z CZERWONYCH KORALI, działaczki na schwał.Właśnie. Powiem tak: serdecznie dziękuję za zaangażowanie wielu osobom, które przyczyniły się do naszego sukcesu w FESTIWALU. Jest to nasze wspólne dzieło. Wielkie ukłony składam w stronę pani Teresy Karpińskiej za całokształt pracy w naszym Kole, za pomoc w przygotowaniach kulinarnych, pani Ewie Szymańskiej, za efekty dekoracyjne oraz cudownym i niezastąpionym dziewczynom, bez których dziś nie stałybyśmy na piedestale. To Basia Karpińska, Wiola Wróbel, Ewa Twardowska, Mariola Korbuszewska oraz nasze małe gospodynie Tosia i Oliwka. Oczywiście nie można pominąć naszego przystojnego grona panów – to Cezary Karpiński i Dariusz Gurzyński, którzy nie tylko służyli swoim ramieniem, ale bezpiecznie nas dowieźli na to festiwalowe wydarzenie i dzielnie znosili nasze trudy. Dodam, że w tym samym składzie jedziemy reprezentować naszą Małą Ojczyznę na PGE Narodowy. Pani Beatko, że jesteście świetnymi, prężnie działającymi babkami, z pomysłami, że czynicie ferment we wsi i gminie, że reprezentujecie swoją Małą Ojczyznę, to wiem już sprzed pandemii. A co się działo z Wami w pandemiczny czas, długi. Wasze życie zamarło, czy coś tam wspólnie robiłyście? Czas pandemii, oczywiście zamroził wiele naszych działań, zostały odwołane konkursy, różne wydarzenia, w których miałyśmy wziąć udział. Jednak pomimo obostrzeń starałyśmy się działać choćby z domu. Zaraz na starcie pandemii postanowiłam nauczyć się szyć i dla wszystkich członków koła uszyłam maseczki, oczywiście z motywem folkloru, poprzez stronę i możliwości jakie dziś daje Internet, komunikowałyśmy się, w okresie wielkanocnym dzieliłyśmy się przepisami przeróżnych potraw, ciast. Kiedy nieco pofolgował wirus SARS działałyśmy charytatywnie na rzecz chorej na SMA dziewczynki Laury z Ciechanowa. Dwukrotnie brałyśmy udział w kiermaszu, raz piekąc ciasta, a drugi raz przygotowując ozdoby bożonarodzeniowe na kiermasz, z którego dochód w całości został przekazany na poczet leczenia. Był to trudny integracyjnie czas, nie mogliśmy zorganizować warsztatów, czy Wigilii ale udało nam się skontaktować z Mikołajem, który odwiedził naszych młodych klaskowiaków i zostawił słodkie podarki w umówionym wcześniej miejscu. W okresie letnim, kiedy powiat pułtuski był już na tyle bezpieczny, że wprowadzono zieloną strefę, zorganizowałyśmy biesiadę na powietrzu, przy ognisku, gdzie można było upiec kiełbaskę, pośpiewać i potańczyć. Wyjechałyśmy też na jednodniową wycieczkę do skansenu w Sierpcu. Czas pandemii też był doskonałym momentem do rozpoczęcia nordic walking, który bardzo spodobał się naszym starszym działaczkom, 80-letnie kobiety, pokonywały na kijach kilkukilometrową drogę. Po dzisiejszy dzień bardzo często spotykamy się w mniejszych czy większych grupach, aby kontynuować ten sport. Ten przepis na królika, którym błysnęłyście, cudowny zresztą… Skąd pomysł na to danie? Kiedy tylko rozpatrzyłyśmy ofertę konkursową, każda z nas miała za zadanie zastanowić się nad pomysłem na danie konkursowe. Hasło królik padło od Wioli Wróbel- pełniącej w Kole funkcję wiceprzewodniczącej – kopalnia wiedzy kulinarnej i cukierniczej. I ten pomysł przypadł nam do gustu najbardziej. Dlaczego? Bo to potrawa tradycyjna, również z naszego regionu, kiedyś goszcząca na stołach naszych babć jako danie chłopskie, a dziś królik gości na stołach najlepszych restauracji. Do tego zdrowe, pożywne i bardzo cenione za wysoką odżywczość. Chciałyśmy też uniknąć dań, które są popularne. A my znane “z pazura”, chciałyśmy też dodać temu daniu nutkę nowoczesności, stad mój pomysł “na upojenie” tegoż króliczka i nadanie potrawie nietuzinkowej nazwy – Pijany królik. Zaproponowałyśmy do królika zielone kluseczki, ze szpinakiem i tu nieoceniona była Basia Karpińska i Mariola Korbuszewska – kobiety – orkiestry. Ciasto rosło w rękach i tak powstało nasze danie konkursowe, które wzbogaciłyśmy przygotowaną przeze mnie zupą z pokrzywy i podpiwkiem. O, la, la! Tak! Udział CZERWONYCH KORALI w Festiwalu Kół Gospodyń Wiejskich POLSKA OD KUCHNI w Muzeum Wsi Radomskiej, z którego wróciłyście w glorii, przyniósł Wam splendor i nagrody. A co jeszcze – jakieś znajomości, pomysły, inspiracje? Cóż to był za klimat, było folkowo, kolorowo, smacznie, chłonęłyśmy ten klimat wszystkimi możliwymi zmysłami. Oczywiście poznałyśmy mnóstwo nowych osób, nawiązałyśmy znajomości, które zamierzam pielęgnować po to, aby czerpać wiedzę, niektóre KOŁa działają od wielu dekad, więc na pewno mogą być wzorem, inspiracją, choć ja nie lubię korzystać z gotowych, podanych źródeł. Wielokrotnie powtarzałam naszym dziewczynom, że nieistotne, jest to, co ktoś ma, czy zrobił to w taki, czy inny sposób. To my tworzymy naszą historię i mamy to robić po swojemu, tak, jak my to czujemy, nie podpatrując, tylko kreując swoje własne JA. Dlatego nasze stoisko było odmienne, niepoprawne, bogate w dekoracje, barwne, przyciągało oko fotografów. Takie trochę szalone jak my. Na pewno z festiwalu wróciłyśmy z ogromnym bagażem nowych doświadczeń, które będą służyły nam przez lata i oczywiście z masą wspomnień. Wasz FB jest niezwykle bogaty i ciekawy. Czyta się go jak dobrą literaturę zaprawioną tradycją i ludowością. Ten wpis o żniwach mnie zainteresował. Proszę kilka zdań o tym ciekawym wydarzeniu… Obecnie na wsi dobiegają końca prace związane ze żniwami, większość pól już pustoszeje, dziś królują nowoczesne maszyny, które wpływają na przyspieszenie wszelakich prac. Kiedyś używano kosy, sierpa, więc i żniwa trwały dłużej niż teraz. Ja, zresztą jak my wszystkie dziewczyny z naszego Koła, wychowywałam się w rodzinie rolniczej, obecnie nie mam do czynienia z rolnictwem, ale są mi bliskie sercu i znane też prace polowe. Obserwuję, że zanikają już całkowicie pewne rytuały, związane ze żniwami, choćby właśnie ta nasza “baba żniwna”. Baba żniwna to nic innego niż ostatni snop zebrany z pola, musiał być obwieziony po wsi na wozie i do tego był wykonywany rytuał polania wodą na znak zakończenia prac na polu. Chcemy może nie tyle wracać do tej tradycji, co ją pielęgnować, podkreślać i przekazać naszym dzieciom. To jest dla nich żywa lekcja historii, ludowości, czegoś co jest tak piękne, sentymentalne, że absolutnie nie może zostać pominięte w naszej działalności. Na pewno będziemy wracać do takich przedsięwzięć, przy wielu innych okazjach. A czas przy tym wspólnie spędzony, daje mnóstwo radości. Absolutnie to piękne, co robicie. I to z jakim zapałem! Fenomenalnie. Przy okazji… Proszę mi wytłumaczyć fenomen, jakim są CZERWONE KORALE. Z czego/kogo się bierze? Od czego/kogo zależy, że tak pięknie można pracować, bawiąc się w dodatku. Fenomen Czerwonych Korali…hmm … Nigdy nie zastanawiałyśmy się nad tym, ale faktycznie coraz częściej słyszę wyjątkowo przychylne komentarze. Myślę, że jest to składowa wielu elementów: dobrej współpracy, zrozumienia potrzeb drugiego człowieka, pokory, ale jednak wszystko to przeplecione jest u nas odwagą wyrażania siebie, chęcią przełamywania stereotypów, posiadania jakiejś wizji, takiej własnej kreatywnej pomysłowości. Stąd też chęć sięgania po nowe, nieznane, nie odkryte dotąd. My też poznajemy siebie i uczymy się siebie. Ja weszłam w Koło, w tę folkową rzeczywistość na całego: weszłam, jestem i zostanę. To nie jest dla mnie zabawa czy chwilowy zawrót głowy. Problemy są i będą, dla mnie nie jest problemem późna pora, zmęczenie, wysoki stopień jakiegoś działania, brak pieniędzy. To są wyzwania, a my je kochamy. Ja wychodzę z założenia, że jeśli życie rzuca ci kłody pod nogi, to po prostu unieś wyżej nogi i idź dalej, a prawdziwą i jedyna porażką jest nie spróbować. I może to tu tkwi nasz fenomen – nie boimy się próbować, nie przeraża nas wizja porażki. Na pewno prowadzenie jakiegokolwiek stowarzyszenia społecznie wymaga dojrzałości emocjonalnej. To jest ciężka praca, różne emocje, nie zawsze fajne, ale my dziewczyny z Czerwonych Korali kochamy to, co robimy, wszystkie jesteśmy tu potrzebne, każda inna, każda jedyna w swoim rodzaju, ale łączy nas jeden cel – rozwijać i piąć do góry nasze Stowarzyszenie. Ciekawa jestem, co na Waszą działalność pan wójt. Chwali, pomaga? Ooo, tak. Współpraca z wójtem układa się świetnie. Zawsze możemy liczyć na wsparcie w każdej dziedzinie i zresztą wielokrotnie skorzystałyśmy już z tej pomocy. Czy odnośnie transportu na nasze wyjazdy integracyjne, czy wsparcie materialne, ale też i to duchowe: dobre słowo, kciuki, rada, wskazówki. Nigdy nie odesłano nas z przysłowiowym kwitkiem. Jesteśmy też po rozmowach odnośnie generalnego remontu świetlicy wiejskiej w Klaskach, która jest siedzibą KGW i mamy wspólny pomysł, jak tego dokonać, także w tej kwestii mamy ogromne poparcie i cieszymy się, że to właśnie tę gminę promujemy. A ów wójt, to Adam Dariusz Rachuba! Rozmawiała Grażyna M. Dzierżanowska |