LEGIONOWO. Sensacyjne doniesienia ws. zwłok kobiety w mieszkaniu przy ul. Pałacowej
2023-07-04 12:05:33
Okazuje się, że przychodnia, do której zapisana była pani Maria, niepokoiła się o nią i w grudniu 2020 r. zwróciła się do policji o pomoc w ustaleniu, czy życiu ich pacjentki nic nie zagraża. Policja twierdzi natomiast, że nie prowadziła poszukiwań mieszkanki bloku przy ul. Pałacowej
Przed tygodniem (wtorek 27 czerwca) pisaliśmy o odkryciu w jednym z mieszkań, w bloku przy ul. Pałacowej, zwłok kobiety, które prawdopodobnie leżały tam od 5 lat. Teraz wszyscy zastanawiają się jak to możliwe, że nikt nie zainteresował się losem samotnej 80-latki. Przypomnijmy, co się wydarzyło i co do tej pory udało się ustalić.
Gdyby nie awaria rury
Do makabrycznego odkrycia doszło w minioną środę (21 czerwca). Jak udało nam się dowiedzieć, firma zajmująca się konserwacją instalacji została wezwana do pękniętej rury. Lejąca się woda miała zalewać mieszkanie na parterze spółdzielczego bloku przy ul. Pałacowej. Ponieważ mieszkanie wyżej, na I piętrze, było zamknięte i nikt wewnątrz nie odpowiadał, na miejsce wezwano policję oraz administrację budynku, w celu komisyjnego otwarcia drzwi.
Makabryczne odkrycie w mieszkaniu
Z relacji obecnego na miejscu konserwatora wynika, że kiedy drzwi zostały otwarte z mieszkania wydobył się duszący fetor. W jednym z pomieszczeń znaleziono skórę, kości i włosy. Najprawdopodobniej były to szczątki ok. 80-letniej kobiety, która tam mieszkała. Sprawą zajęła się prokuratura, która prowadzi śledztwo z art 155 tzn. nieumyślne spowodowanie śmierci.
W rozmowie z nami prokurator Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej stwierdziła, że szczątki kobiety najprawdopodobniej od 5 lat znajdowało się w mieszkaniu. Wskazywały na to znajdujące się w lodówce produkty o dacie ważności nie przekraczającej maja 2018 r. Sekcja zwłok nie wykazała uszkodzeń mechanicznych, co może świadczyć o naturalnych przyczynach śmierci.
Dlaczego nikt się nie zainteresował?
Z ustaleń redakcji wynika że właścicielka mieszkania była osobą samotną i nie utrzymywała bliższych kontaktów z sąsiadami. Niektórzy z nich twierdzą, że miała syna w Stanach Zjednoczonych, a inni, że córkę w Szwecji. Stąd też opinie niektórych sąsiadów, że mogła wyjechać za granicę do rodziny. Obecnie prokuratura poszukuje krewnych zmarłej kobiety.
Z naszych ustaleń wynika, że kobieta miała stałe polecenie zapłaty rachunków z konta, na które wpływała emerytura, co powodowało, iż były one płacone na bieżąco. Potwierdza to administracja spółdzielni mieszkaniowej SMLW, według której opłaty eksploatacyjne za czynsz oraz za wodę i odpady były regulowane systematycznie. Spółdzielnia nie odnotowała niedopłat i nie było podstaw do podejmowania działań upominawczych lub windykacyjnych. Administracja nie miała też informacji podejrzanych zapachach z lokalu i na klatce schodowej.
Rozmowy z sąsiadami
Nawet sąsiedzi zza ściany niewiele potrafili powiedzieć o pani Marii. Dowiedzieliśmy się jednak, że starsza pani była rześka i w dobrej formie, sama chodziła po schodach, poruszała się zawsze z plecakiem i używała kijków do nordic walkingu. Jeden z sąsiadów twierdził, że narzekała na problemy z biodrami i kiedyś nawet sam ją zawiózł do lekarza. Inny, że wywalczyła od spółdzielni kiedyś mały ogródek pod oknem i skarżyła się na śmieci pod blokiem. Ale właściwie nikt jej nie znał. Jeszcze inna osoba mówi nam, że miała wyjechać do sanatorium, miała mieć jakąś operację na kręgosłup i dlatego myśleli, że wyjechała. Ktoś też twierdził, że może trafiła do domu opieki (DPS). Dziwili się też dlaczego starszą panią nie interesował się Ośrodek Pomocy Społecznej (OPS). Jego dyrektor twierdzi natomiast, że w lipcu 2018 r. OPS zaoferował pani Marii swoją pomoc. Kobieta miała jednak stwierdzić, że jest osobą samodzielną, ma zaplanowany pobyt w szpitalu, a następnie wyjazd do sanatorium. A także, że jeśli będzie potrzebować pomocy to sama skontaktuje się z pracownikiem socjalnym. Później kontaktów już nie było.
Prośba o pomoc policji?
Redakcja dowiedziała się także, iż „zniknięciem” pacjentki niepokoiła się przychodnia lekarska, do której pani Maria była zapisana. Kiedy przestała się pojawiać, usiłowano się z nią skontaktować na różne sposoby. Podobno kontaktowano się z OPS-em, a nawet Związkiem Sybiraków. Jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu. W okolicach grudnia 2020 r. przychodnia miała się także zwrócić do policji z prośbą o ustalenie czy nic złego się nie stało i czy nic nie zagraża życiu ich pacjentki. Mniej więcej w tym samym czasie, jak twierdzą sąsiedzi denatki, miał o nią wypytywać dzielnicowy. Z odpowiedzi, jaką uzyskaliśmy od rzeczniczki Komendy Powiatowej Policji w Legionowie, wynika jednak, że policja nie prowadziła poszukiwań pani Marii. Nie było działań poszukiwawczych. Tak przynajmniej wynika z informacji zawartych w policyjnych bazach.
WD/QK