pultuszczak




Konflikt nad grobem trwa

2022-10-14 2:20:34

Powracamy do tematu z listopada ubiegłego roku, opisanego w artykule “Konflikt nad grobem”. Przypomnijmy, że wszystko wydarzyło się w gminie Winnica, konkretnie na winnickim cmentarzu parafialnym. Rodzina do dziś ma pretensje do miejscowego kamieniarza, ale teraz on upomniał się o wysoką spłatę

W październiku ubiegłego roku do naszej redakcji zgłosił się pan Tomasz, mieszkaniec gminy Winnica, prosząc o pomoc w sprawie, jego zdaniem, nieuczciwego postępowania młodego właściciela zakładu kamieniarskiego z terenu tej gminy. Umowa, którą z nim podpisał, zakładała wykonanie nagrobka podwójnego do końca maja 2020 roku. Na oddzielnym kwicie – rachunku – wyszczególniono poszczególne czynności zlecone firmie kamieniarskiej i ich koszty, a więc: budowę nagrobka podwójnego za 11 700 zł, demontaż i montaż nowej pieczary 4900 zł, demontaż innego nagrobka i przeniesienie kości do tego budowanego – 500 zł, zakopanie zwłok znajdujących się w przebudowywanym nagrobku poniżej – 1 100 zł. Razem opiewał na niebagatelną kwotę 18 200 zł.

Dodajmy, że ów rachunek, który pokazujemy na załączonym zdjęciu, został sporządzony na nieodpowiednim blankiecie, tak zwanym KW – który jest dowodem wypłaty komuś pieniędzy a nie wpłaty klienta na rzecz firmy kamieniarskiej. Nie ma tu też wyszczególnionych kwot brutto czyli już z należnym podatkiem vat. To wszystko ma wpływ na dalszy rozwój wypadków.

W trakcie wykonywania zlecenia dla pana Tomasza pojawiły się problemy z dotrzymaniem terminu, który znacznie się przedłużył. W czasie rozmowy na cmentarzu, gdzie spotkałam się z panem Tomaszem i jego żoną oraz właścicielem i pracownikami zakładu kamieniarskiego, kamieniarz tłumaczył, że w czasie wykonywania przebudowy nagrobka, zleceniodawca zdecydował się na wymurowanie pieczary, która była w złym stanie, stąd przedłużenie robót. Ważniejszym jednak problemem, który zaostrzył konflikt jest fakt, że zdaniem pana Tomasza i jego żony, firma nie przeniosła kości ich zmarłego kuzyna Aleksandra, który nie żyje od ponad 30 lat. Pozostawiła szczątki w likwidowanym grobie w innym miejscu, nie zdemontowała go również solidnie. Pan Tomasz, chcąc to udowodnić, jak twierdzi rozkopał grób na własną rękę, znalazł i przeniósł kości kuzyna do nowo wybudowanej pieczary.

Kamieniarz upierał się natomiast, że miał jedynie uporządkować likwidowany grób, zabrać szczątki, jeżeli na jakieś natrafi po płytkim rozkopaniu grobu “na sztych szpadla”. Nigdy nie przenoszą całych trumien z grobu do grobu, ani też kości, tu już musi być zaangażowany zakład pogrzebowy i służby sanitarne.

Jego klienci byli oburzeni tymi słowami, bo pokazując kwit stanowczo twierdzili, że kości miały być przeniesione po rozkopaniu grobu, a to zostało zrobione niedbale, nie usunięto nawet fundamentu, tak by przygotować miejsce do kolejnego pochówku. Choć życzyli sobie, żeby być przy przenoszeniu kości, nie zostali o tym powiadomieni. Kiedy pan Tomasz wziął szpadel i  rozkopał grób, znalazł tam kości, czego świadkiem był kościelny, który potwierdził to napotkany przypadkowo na cmentarzu, gdy już wracałam od grobu z panem Tomaszem i jego żoną. Widział to też kolega pana Tomasza, odwiedzający akurat grób bliskich. Pan Tomasz sam umieścił szczątki w worku i przeniósł do nowo wykonanego grobowca.

Po wybudowaniu nowego nagrobka, kamieniarz wykonał kolejną usługę, której już nie ma w umowie, mianowicie zakupił i położył wokół grobu kostkę brukową. Koszt tej pracy z materiałem oszacował na 1800 zł. Kilka dni przed Świętem Zmarłych rozebrał jednak kostkę twierdząc, że nie zostało za nią przez ponad rok zapłacone i wysyłał ostrzegające esemesy, a skoro pan Tomasz nie zareagował, to kostkę zabrał z powrotem.

Dlaczego pan Tomasz za kostkę nie płacił? Uważał, że sprawa jest otwarta, gdyż nikt nie zwrócił mu 500 zł za przeniesienie kości i właściwy demontaż starego pojedynczego nagrobka. Nie pisze i nie odczytuje esemesów, a nie dostał żadnego oficjalnego wezwania do zapłaty na piśmie, choć pisemnej reklamacji też nie złożył myśląc, że jeszcze się jakoś w tej sprawie dogadają.

Rozmawiałam też z proboszczem parafii w Winnicy i administratorem cmentarza ks. Zbigniewem  Maciejewskim, który twierdził, że rozmawiał ze stronami sporu i próbował jakoś go zażegnać, ale niestety się nie udało. Problem jest w nieprecyzyjnym określeniu zapisów umowy i teraz pozostaje tylko droga sądowa. W cmentarnej praktyce jest tak, że jeśli grób jest starszy niż 20 lat, a rodzina życzy sobie żeby go rozkopać i przenieść szczątki, to zakład kamieniarski powinien to wykonać. Nie angażuje się tedy służb sanitarnych, bo w takim grobie są już same kości lub ich fragmenty. Czasem, też zgodnie z życzeniem rodziny, symbolicznie przenosi się garść ziemi z likwidowanego grobu.

Od tamtych wydarzeń minął rok. Pan Tomasz ponownie pojawił się w naszej redakcji, bo sprawa nie tylko nie zakończyła się porozumieniem obu stron, ale to on otrzymał sądowy nakaz zapłaty kamieniarzowi kwoty 5 843 zł wraz z odsetkami.

Skarżący – kamieniarz – podnosi w pozwie, że co najmniej czterokrotnie, w korespondencji sms wzywał pozwanego do zapłaty 1800 zł netto, tj. 2214 zł brutto za położenie kostki wokół grobu. Pozwany ma też ponieść koszty procesu wraz z odsetkami, liczonymi od dnia uprawomocnienia się orzeczenia oraz uregulować zaległy VAT wraz z odsetkami za wykonane usługi.

W uzasadnieniu powód twierdzi, że pozwany uregulował kwoty netto z umowy pierwotnej i prac aneksowanych, a poprosił powoda o czas na zapłacenie kwoty VAT-u. Powód twierdzi, że wielokrotnie bezskutecznie wzywał pozwanego do zapłaty, po zamontowaniu i demontażu kostki brukowej wokół grobu również. Oświadcza, że w dokumentach związanych z wykonywaną działalnością, w tym w umowach pisemnych oraz umowach ustnych z klientami, podawał kwoty netto.

Przed publikacją artykułu i po rozmowie z panem Tomaszem skontaktowaliśmy się jeszcze ze skarżącym go właścicielem firmy kamieniarskiej telefonicznie. Jego zdaniem, klient deklarował spłatę zaległego VAT za usługi po wykonaniu kostki brukowej i był świadomy, że wpłaca kwoty netto. Kiedy doszło do sytuacji konfliktowej, uchylał się od płatności, poza tym oskarżał kamieniarza w różnych instytucjach, między innymi złożył donos do Urzędu Skarbowego. Na jeden z esemesów wzywających do zapłaty, kamieniarz dostał odpowiedź  z telefonu żony pana Tomasza, więc jego zdaniem to nie prawda, że ten nie odbierał wiadomości i był nieświadomy wysokości swojego długu.

Co na to pan Tomasz? Twierdzi że o żadnych kwotach brutto nie było mowy, nie otrzymał od wykonawcy, będącego płatnikiem VAT-u żadnego dokumentu potwierdzającego takie należności, czyli ani paragonu fiskalnego, ani faktury VAT. Nie otrzymał też żadnego pisemnego wezwania do zapłaty przed wejściem kamieniarza na drogę sądową. Stąd też odwołał się od sądowego nakazu zapłaty.

Na polubowne zakończenie tego sporu już nie ma szans. Teraz rozstrzygać go będzie sąd. Z jakim skutkiem? Poinformujemy wkrótce.

ED

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *