GRZYBIARZ NA FEST
2019-10-17 1:03:30
Dziś przed naszym obiektywem, z prawdziwkami jak meksykańskie kapelusze, stanął nasz wierny czytelnik, pan Zygmunt Kozłowski
Z lasu wrócił z… czterema urodziwymi prawdziwkami. I zaręczamy, że zebrane grzyby starczyły na obfitą kolację. Na danie z prawdziwków szczególnie czekała ciocia p. Kozłowskich, która do Pułtuska zjechała ze Stanów.
Gdzie Zygmunt zebrał swoje GRZYBKI? Pod dębem, ale … niedaleko brzozy i świerka. – A podgrzybków to tam jest potąd – pokazał na szyję.
Przy okazji opowiedział nam anegdotkę. Otóż w ubiegłym roku pojechał do lasu za Maków, gdzie spotkał tubylca z dwoma olbrzymimi wiadrami rydzów. Spytał, gdzie je zbierał. Grzybiarz machnął ręką od niechcenia i powiedział: „O, taaam!”. „Panie, gdzie?” – dopytywał Zygmunt. „Taam! Taaam!! A jak pan chce, to sprzedam pełne wiadro za 150 złotych!!!”- dodał.
Ale jeszcze o zbiorze Zygmunta. Żona i ciocia zbieracza stwierdziły, że prawdziwki ususzą. Największy PRAWY miał 29 cm średnicy i ponad kg, kolejne po około kg, a średnicy od 20 do 25 cm.
Nazajutrz Kozłowski znowu wybrał się na grzybki, tym razem na podgrzybki. Ciekawe, ile ich znalazł, bo prawdziwków to poprzedniego dnia przyniósł … 8 kg, w tym, co już wiemy, 4 olbrzymy. – Po prostu trafiłem na gniazdo – powiedział TYGODNIKOWI.
GMD