BETEAVON ZNACZY SMACZNEGO
2022-01-13 10:59:41
Z ANETĄ SZYMAŃSKĄ – O KUCHNI ŻYDOWSKIEJ – ROZMAWIA GRAŻYNA MARIA DZIERŻANOWSKA
Anetko, od wielu lat towarzyszę Twoim warsztatom kulinarnym. Pamiętam choćby te w AH przy Mickiewicza dla jakiejś pozapułtuskiej grupy. Kiedy
zaczęłaś to kucharzenie? Moja fascynacja kuchnią przyszła razem z moimi podróżami, czyli dawno (śmiech). Poznaję nowe miejsca nie tylko poprzez ludzi, krajobrazy, ale również poprzez miejscowe potrawy. W restauracjach, jeśli widzę coś, czego nazwy nie potrafię wymówić i nie mam pojęcia, co to jest, to na pewno to zamówię. Nie wyobrażam sobie pojechać do egzotycznego kraju i żądać w hotelu schabowego z ziemniakami, nigdy też nie mówię, że nie zjadłabym tego, czy to jest obrzydliwe. Nie zawsze jedzenie trafia w mój gust, ale zawsze spróbuję. Chociaż staram się jak mogę ograniczać spożywanie mięsa, jednak nadal go nie wyeliminowałam z mojej diety, ale gdy pojawia się u mnie na talerzu, jest to ilość niewielka. Dlatego też w warsztatach kulinarnych, które ostatnio prowadziłam w nowym pięknym pułtuskim Centrum Dziedzictwa Kulturowego, nie przyrządzałam mięsnym potraw. I tak było pięknie, pachnąco, kolorowo i przede wszystkim smacznie. Dobrze powiedzieć: zrobię warsztaty kulinarne… Ale surowce? Produkty? Przyprawy? Na czym bazujesz? I tu pytanie też o to, jakie przyprawy zwozisz do domu z Izraela. Uwielbiam bliskowschodnie szuki czyli bazary, to nie jest tylko miejsce, gdzie można coś kupić, ale cała filozofia życia. To tętniące, głośne miejsca, tak barwne, pełne różnorodnych kultur, smaków, zapachów. Jest to tak różnorodne, że do tej pory nie znam wszystkich nazw produktów, ba i oczywiście smaków. Za każdym razem jest to wyprawa w nieznane, smaczne i inne. I można wszystkiego próbować, sprzedający wręcz do tego zachęcają, więc wiadomo co się kupuje. Do Polski zawsze wracam z pełną walizką przypraw, zatarem, kurkumą, mieszankami ziół do ryżu czy szakszuki. Ile warsztatów przeprowadziłaś po otwarciu wystawy? Jakie były reakcje w nich uczestniczących? Co mówili? Co jedli najchętniej? Znalazłaś różnice między postrzeganiem kuchni żydowskiej wśród młodzieży a dorosłych? Do tej pory miałam trzy spotkania, dwa z młodzieżą i jedno z dorosłymi, Zarówno młodzież jak i dorośli zjedli, pochwalili i przeżyli (śmiech). Dla nastolatków w większości był to pierwszy raz z kuchnią bliskowschodnią, część dorosłych przyszła, żeby odtworzyć smaki z ich podróży do Ziemi Świętej. Tak jak wspomniałam, bazą były warzywa, przyprawy, oliwa z oliwek – prawdziwa smaczna i niezwykle zdrowa kuchnia śródziemnomorska i chyba wszyscy lubią te smaki. Co najważniejsze, można tę kuchnię stosować prawie bezkarnie, nie można od niej przytyć, co chyba widać po mnie (śmiech). Widać! A potrawa żydowska, której jeszcze nie zrobiłaś ze względu na jej trudność? Gefilte fisz!!!! Nie odważam się nawet zacząć, w Polsce tę potrawę przyswoiliśmy jako karpia po żydowsku. Gefilte fisz je się tradycyjnie w święto Paschy, czyli mniej więcej w czasie naszej Wielkanocy. Karpia trzeba ugotować z warzywami, wyjąć ości, nadać mu jakiś w miarę atrakcyjny kształt i zalać żelatyną. Ja to danie uwielbiam, ale nawet sami Żydzi nie są jego zwolennikami, podobnie jak żydowskiego kawioru, a to zmiksowana pasta z drobiowych wątróbek z cebulą i gotowanym jajkiem. Kocham to danie podane na macy, czyli chrupkim chlebie, bez drożdży, nawet mój Gil się dziwi, że mi to smakuje, bo on nie je tego, tak samo jak czosnku. Kiedy narzeka, że dałam go za dużo, mówię mu, że przecież to on jest Żydem, a nie ja (śmiech). Twoja ulubiona potrawa uliczna w Tel Awiwie? Ooo, wszystko!!! Kocham falafel, smażone w głębokim oleju kulki z ciecierzycy i bobu z ziarnami kolendry z sezamowym sosem tahini, sabich czyli chleb pita z pieczonym bakłażanem, jajkiem na twardo, humusem i szugiem, czyli sosem z pikantnych papryczek i ambą sosem z zielonego mango, shoarmę czyli baraninę z grilla z ryżem i wieloma smacznymi kolorowymi mezze, znaczy warzywnymi przystawkami. Oj, aż się głodna zrobiłam od wymieniania i ten zapach intensywny, aromatyczny jak cały Bliski Wschód! Nie przepadam za deserami, są zdecydowanie za słodkie, nie jestem w stanie tego przełknąć, mam aż wstrząs cukrowy po tym, napoje to samo, muszę rozcieńczać w proporcji 1 do 3. Oszaleć można od tych opowieści. A co Gill, Twój partner i przyjaciel, zjada najchętniej z Twojego stołu? Wszystko! suchy chleb też spróbowałby (śmiech). A na poważnie, Gil wywodzi się z polsko – austriackiej rodziny, nasza kuchnia jest mu bardzo bliska. W Pułtusku mamy rytuał: flaki w Żaczku, golonka w Magdalence, faszerowany szczupak i barszcz po wołyńsku na zamku. W naszej domowej kuchni łączymy polską, austriacką i izraelską kuchnię. Gil zmusza mnie do przygotowywania marilenknodel, czyli coś jakby nasze knedle, ale z morelami, szarlotka albo ciasto ze śliwkami musi być zawsze co weekend. Nie może zrozumieć mojej miłości do matijasów i jest w szoku, kiedy teraz w grudniu jem je z kapustą z grzybami i grochem. Gil umie znaleźć się w kuchni? Jakie danie wychodzi mu najlepiej? Shoarma! Każdy kto był u nas w domu, to powie! Nie wiem, co on tam dodaje, ale to danie jest w jego wykonaniu mistrzowskie, Jeśli mówię znajomym, że GILE przylatują, to od razu jest odpowiedź, że – ooo – będzie shoarma. Shoarma to cienkie paski mięsa baraniego, może być również indyk marynowane w tajemniczych gilowo- izraelskich ziołach w sosie sezamowym. Wszyscy to uwielbiamy! Ciekawa jestem, jadłaś coś w domu Zafriry Malovany Shmukler, szefowej Stowarzyszenie Byłych Mieszkańców Pułtuska w Izraela? Jaką ona jest gospodynią domową? Z Zafrirą spotykam się zawsze w jej ulubionej restauracji w przepięknej dzielnicy Tel Awiwu Saronie. To jest niesamowite, ale to miejsce wygląda jak bawarska wioska, to pozostałość po niemieckich osadnikach. Trudno sobie wyobrazić alpejską miejscowość pod palmami, ale jednak to istnieje, to miejsce spotkań telawiwian i naprawdę dobrze tu dają jeść. Zafrira jest religijną Żydówką i je koszernie, zwykle zamawiamy pieczoną rybę, okonia morskiego i sałatki zwane tutaj mezze. Zafrira uwielbia chałwę i blisko naszej restauracji chodzimy do sklepu, gdzie produkuje się ją na miejscu, zapach jest oszałamiający, smak też, ale to są miliardy kalorii, niestety! Święta Bożego Narodzenia w Izraelu? Nie wiem, chciałabym, ale Izrael znów zamknął granicę… W Izraelu nie obchodzi się tego święta, to są normalne dni pracy, Sylwestra też nie ma. Właśnie skończyły się obchody Channuki, święta zbliżonego do naszego Bożego Narodzenia, Nowy Rok obchodzi się we wrześniu, a coś podobnego jak nasz karnawał jest nazywane świętem Purim i jest w lutym. Powiem bardzo szczerze, że to jest naprawdę superpozytywne być pomiędzy dwoma kulturami, bo ma się wszystko podwójnie i tak naprawdę cały rok jest jednym wielkim świętem. Tak samo z kulinariami – łączenie dwóch kuchni jest absolutnie smaczne i inspirujące, mamy swoje polsko – izraelskie zwyczaje, na przykład na śniadania robię coś a` la polska jajecznica i izraeska szakszuka, czyli baza z duszonych pomidorów i papryki i do tego wbite jajka, smaczne i kolorowe w sam raz na szare grudniowe dni. Beteavon czyli smacznego po hebrajsku i zapraszam na moje warsztaty! “, |