pultuszczak




Absurdy drogowe, do których przywykliśmy

2023-06-21 5:20:34

Połączenie nadgorliwości budowlańców z ignorancją urzędników.

Centrum naszego miasta. Każdy z czytających tam spacerował, jeździł, wszyscy doskonale znamy to miejsce. Ulica Stanisława Staszica, począwszy od ul. Świętojańskiej, wzdłuż kanałku – kto nie wie gdzie to, ten zapewne nie jest z Pułtuska. Mieszkańcy doskonale okolice znają – jednak u wielu pułtuszczan to miejsce budzi bardzo konkretne skojarzenia. Dla kierowców to jedna z uliczek, na których jest dramatycznie ciasno: na odcinku od Mostu Świętojańskiego do al. Polonii mijające się auta “o włos” zbliżają się do siebie. Powodem jest oczywiście szpaler aut zaparkowanych na chodniku od strony kanałku. Dla pieszych, próbujących przejść właśnie po tym chodniku z wózkiem czy z dzieckiem trzymanym za rękę, to z reguły trasa nie do przejścia… powodem jest oczywiście szpaler aut zaparkowanych na chodniku od strony kanałku. Taka sytuacja.

Absurdy drogowe bywają śmieszne, bywają też potencjalnie groźne. Kto powinien czuć się odpowiedzialny za narażanie mieszkańców na stres, a zapewne i na realne niebezpieczeństwo w ruchu drogowym, zarówno pojazdów jak i ruchu pieszych? Przyznam, że odpowiedź nie jest prosta – bo prawie wszyscy odpowiedzialni za ład i porządek w tej kwestii najwyraźniej “dali ciała”…

Zacznijmy od firmy, która na zlecenie Urzędu Miasta prowadziła tam budowę i układała kostkę betonową na chodniku. Nie ustalimy zapewne czyim pomysłem było wbudowanie w szarą nawierzchnię chodnika barwionych na czerwono kostek, wyznaczających linię dzielącą chodnik wzdłuż, mniej więcej na pół. Tym sposobem na chodniku o szerokości około 2 m. wyraźnie wskazano kierowcom linię, do której “można parkować”. Rzeczywiście można?

11 maja 2023 roku ogłoszono jednolity tekst ustawy Prawo o ruchu drogowym, po ostatnich zmianach i nowelizacji. Sprawdziliśmy – treść art. 47 zmieniła się o tyle, że używane dotychczas słowo “chodnik” oznacza dziś jedną z trzech stref składowych “drogi dla pieszych” (ta zmiana obowiązuje zresztą już od 21 września `22). Obecna definicja jednoznacznie określa chodnik jako “część drogi dla pieszych przeznaczona wyłącznie do ruchu pieszych i osób poruszających się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch“. A warunek, że zatrzymanie lub postój na drodze dla pieszych zobowiązuje kierowcę do pozostawienia pieszym 1,5 m. wolnego chodnika jest niezmienny od dziesięcioleci! Dla przypomnienia:

art. 47.1 Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na drodze dla pieszych kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t, pod warunkiem że: 1) na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymania lub postoju; 2) szerokość chodnika jest nie mniejsza niż 1,5 m i nie utrudni ruchu pieszych; 3) pojazd umieszczony przednią osią na drodze dla pieszych nie tamuje ruchu pojazdów na jezdni.

Jeśli zatem wykonanie tych czerwonych linii, pozostawiających pieszym zaledwie ok. 0,8 m. było pomysłem wykonawcy robót, to i tak nie wyjaśnia sprawy: każdy wykonawca, przyjmujący zlecenie od miasta oświadcza na piśmie, że “…ma niezbędną wiedzę i doświadczenie do prawidłowego wykonania zlecenia”. Wydawałoby się, że w takim wypadku wystarczyłoby mieć rzetelnie “wyuczone” prawo jazdy… ale jak widać, coś poszło nie tak. Jeszcze bardziej “nie tak” stało się, kiedy pracownicy Urzędu Miasta, inspektorzy nadzoru, odebrali wykonany chodnik potwierdzając, że wszystko wykonano poprawnie. Na protokole odbioru robót widnieje pewnie z pięć, może więcej podpisów, więc ustalenie, “kto miał się znać”, a się nie poznał, będzie raczej trudne.

By kierowcy czuli się jeszcze pewniej pozostawiając swoje auta na chodniku, urzędnicy postawili znak “zakaz postoju”, wyłączając spod tego zakazu “mieszkańców”. Problem w tym, że zdefiniowanie osoby “mieszkańca” raczej nie jest możliwe: jeśli ktoś jest zameldowany w sąsiednim budynku, to zapewne jest mieszkańcem. A jeśli mieszka przy Świętojańskiej? Albo Kotlarskiej? A jeśli jedynie wynajmuje mieszkanie – to mieszkaniec? Bo jeśli jest właścicielem lokalu użytkowego, lub wynajmuje taki lokal, to raczej mieszkańcem nie jest. A może jest? Pisaliśmy już kiedyś o absurdzie takich tabliczek – na odwrocie napisu “nie dotyczy mieszkańców” można dopisać informację dla policji i straży miejskiej: “dzięki temu nie macie żadnych szans, żeby skutecznie podejmować interwencję wobec kierowców, którzy będą tu robić, co im przyjdzie do głowy – pozdrawiamy i życzymy miłego dnia!”. Brawo urzędnicy. I apeluję: tłumaczenia “bo mieszkańcy tak sobie życzyli” są jeszcze bardziej absurdalne od opisywanej sytuacji. Szanowni Urzędnicy odpowiedzialni za drogi i drogi dla pieszych, przypominamy niezmiennie, że w toku postępowania organy administracji publicznej stoją na straży praworządności, z urzędu lub na wniosek stron podejmują wszelkie czynności niezbędne do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz do załatwienia sprawy, mając na względzie interes społeczny i słuszny interes obywateli”. Dla niezorientowanych: to treść art. 7 kodeksu postępowania administracyjnego, na który urzędnicy tak często i tak chętnie się powołują.

Na szczęście regulacje ustawowe wynikające z kodeksu drogowego są nadrzędne – także nad absurdalnymi pomysłami drogowców i urzędników. Policjanci i strażnicy miejscy mają podstawę prawną i obowiązek karania za wykroczenie, w tym wypadku niestosowanie się do warunku wskazanego w art. 47 kodeksu. Mamy nowego komendanta Policji, mamy też nowego komendanta Straży Miejskiej w Pułtusku. Szanowni Panowie – w tym miejscu stale popełniane jest wykroczenie, na masową skalę, powodujące zagrożenie bezpieczeństwa NURD, czyli niechronionych użytkowników ruchu drogowego. To że wszyscy przyzwyczailiśmy do absurdu na Staszica nie oznacza, że można taki stan nadal tolerować i ignorować. Każdy, kto zna to miejsce, nie będzie miał wątpliwości: tam powinien być zakaz postoju. Jeśli samochody nadal tam będą parkowały, ale “ustąpią” wymaganego dla pieszych miejsca o szerokości 1,5 m, to przejazd ul. Staszica będzie wiązał się co najmniej z ryzykiem poobrywania lusterek w mijających się autach.

A dla tych kierowców, którzy traktują pieszych jak zło konieczne, dla mistrzów kierownicy, dla których oczywiste jest, że “jezdnia, jak wiadomo służy do jeżdżenia, a chodniki do parkowania” zdjęcie z ul. Staszica. SUV to spore auto, jak się nie mieści “do czerwonej kreski” to musi wjechać troszkę /…/ głębiej, bo inaczej lusterko mu urwą piraci drogowi. Dla pieszych zostało raptem 50 cm. Gdyby rodzic z wózkiem lub osoba na wózku mieli tam przejechać… no cóż, muszą przejść na chodnik po drugiej stronie ulicy, bo na chodniku od strony kanałku jest “parking” wyznaczony przez urzędników.

ZCZ

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *