W każdą środę dostarczam TYGODNIK PUŁTUSKI do punktów sprzedaży w mieście i powiecie. Mamy takich Czytelników, którzy już z samego rana czekają na nasz poczytny TYGODNIK. Często rozmowy zaczynają od “I co pan tam dziś napisał”. Tłumaczę, że to nasze superdziennikarki, ale i tak znowu słyszę “I co pan tam dziś napisał”. Ludzie chcą po prostu pogadać, ponarzekać, bo taka nasza polska natura, ale, bywa, że i coś tam pochwalić, z czegoś tam się ucieszyć
On: – I co pan tam…
Ja: – … dzisiaj napisał, tak? Wiele ciekawych rzeczy, na przykład o podwyżkach za garaże TBS-owskie.
On: – Garażuję pod chmurką, mnie to niezbyt interesuje, ale tych podwyżek jest co niemiara. Chodzi pan na zakupy? Mnie żona goni, to wiem, że coraz mniej można kupić za stówkę. Niedawno zerknąłem na cenę pietruszki, panie, 21 zeta za kilogram. Ktoś tam powie, że nie samą pietruszką człowiek żyje. Jasne, ale żeby to pietruszka kosztowała więcej niż kilogram dobrego mięsa mielonego. Więcej, prawie dwa razy więcej! A gdzie reszta do pietruszki?
Ja: – Poradzę panu, niech pan gotuje barszcz czerwony, do niego pietruszka niepotrzebna.
On: – A pan jakiś dowcipny z samego rana.
Ja: – Bo miasto pięknieje, no, może na razie przymierza się do bycia pięknym, ale jest nadzieja.
On: – Raczej powód do wściekłości. Wszystko rozkopane, na jezdniach żwir, przejazdów nie ma, chodniki rozjeżdżone. Ludzie klną.
Ja: – Jak drwa rąbią, to wióry lecą. Musi być rozgardiasz, żeby było OK, ale ma pan rację, że pracownicy fizyczni nie uważają na to, co robią. Rozjechać klomb, zepsuć chodnik ciężkim samochodem to dla nich fraszka, a nawet igraszka, a co, aby przejechać!
On: – Teraz mamy szaleństwo robót przy boisku wielofunkcyjnym Na Skarpie, robota nawet idzie, przynajmniej ostatnio szła. Ciekaw jestem tego zielonego terenu po skończeniu roboty. Pamiętam, że mają tam być ławki, krzewy, miejsca do grillowania, pewnie kwiaty. I chyba hotele dla owadów, to wy pisaliście, pamiętam wywiad z burmistrzem Nuszkiewiczem.
Ja: – Te hotele dla owadów, jak je pan nazywa, to teraz modna sprawa przyrodniczo-ekologiczna. Ale i robota przy Traugutta, która ciągnie się jak flaki z olejem, też ruszyła, na szczęście. Przecież to do zimy trzeba skończyć, a tych ZIELONYCH i innych inwestycji jest kilkadziesiąt. I tu panu powiem pewną ciekawostkę w związku z tymi zielonymi inwestycjami. Słyszałem, że na Popławach ludzie dziwią się, że jakiś tam teren, który jest fajnie zagospodarowany, będzie… zagospodarowany po raz drugi, zresztą zgodnie z planem. I to się ludziom nie podoba, to poprawianie dobrego. Ale TAKI PLAN!
On: – No widzi pan, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.
Ja: – Ładna puenta, ale jeszcze nie pogadaliśmy o RYNKU, który, już widać, będzie piękny.
On: – Ale tam trwa przepychanka o drzewo, którego korzenie WYSZŁY z ziemi ponad chodnik.
Ja: – No i co z tego? Żeby go tylko nie wycięli, dość już tej pułtuskiej wycinki. I nie rozumiem gdybania, że może drzewo chore, bo tak IDZIE w te zewnętrzne korzenie, zresztą widowiskowe. Trzeba znaleźć inne wyjście niż rzeź. Dobrze, że Ciechanów powiedział NIE.
Zagadywał Kazimierz Dzierżanowski