pultuszczak




Z wizytą w Koziej Farmie

2022-06-23 6:10:33

Jedziemy do Koziej Farmy w Strzegocinie. Pierwszy raz zawitaliśmy tam w listopadzie ubiegłego roku. Ale dziś mamy czerwiec 2022, aura zgoła inna, inne też sery, inaczej zagospodarowany zwierzęcy czas, tylko kozy meczą tak samo i tak samo cicho siedzą kudłate krowy

– Padło nam drzewo, topola – mówi Kazimierz Sepełowski – przyszła wichura, dmuchnęło… Kozy zjadły liście, obgryzły gałęzie. W tej chwili są na pastwisku, jedzą, korzystają ze słońca. Lubią słońce, w czasie deszczu chowają się od razu. Na siedemnastą będą na dojeniu.

Dojnych kóz jest 88. Ich dojenie trwa godzinę – właściciele FARMY trochę zmodernizowali dojarkę. Od jednej kozy można pozyskać od szklanki do dwóch litrów mleka. W wakacje – jak mówi pan Kazimierz – będą “współpracować” z kozłem, a jesienią już zaprzestaną dawać mleko. A kozioł to najprawdziwszy FRANCUZ, z Alp, bezrożny, brązowy.

Inne zwierzęta? Urodziły się nowe owieczki, przybyło, dzięki zakupowi, parę cielaczków, u kudłatych, szkockich krówek, nic nowego. Niestety, z ich “współpracy” z bykiem nic nie wyszło. Gąski… Z nimi to bardzo dziwna sprawa. Były dwie i gąsior. I chwila moment i wszystkie znikły. – Nikt z nas nie wie, co się stało. Zaginęły wieczorem, rankiem jedna się odnalazła. Może to sprawka lisa – zastanawia się K. Sepełowski. – Do tej ocalonej dojechał kawaler i w tej chwili mamy młode z inkubatora.

KOZIA FARMA budzi się już wczesnym rankiem. – Pierwsze odzywają się osły, pięknie “śpiewają” – śmieje się gospodarz – dostają wodę i siano i … się “zamykają”. Idą na pastwisko. Następnie odzywają się kozy, kudłate siedzą cicho i czekają na karmienie. A psy? Te są nowe, dwa, suczka i pies, rodzeństwo, Mrówka i Krecik, rozpieszczone przez przyjeżdżające do FARMY dzieci. Szkoda tylko tego, który gonił za samochodami – źle się to skończyło dla niego.

Na razie więcej zwierząt nie będzie, tych czterokopytnych. – Nie wyrabiamy lokalowo. Idziemy w drób, w kaczki, będą na sprzedaż, będą już za tydzień/dwa tygodnie.

Do KOZIEJ FARMY przyjeżdżają dzieci, najczęściej PRZEJEZDNE. Gospodarstwo wita je każdego dnia, od godziny dziewiątej, z wyjątkiem dni deszczowych. Dzieci oprowadza ten, kto ma akurat czas – państwo Sepełowscy mają troje dzieci. Pobyt dla dzieciarni w strzegocińskiej FARMIE to niezwykle ciekawe przeżycie – dziecko może zaadoptować kózkę, nadać jej imię, umieścić je na obróżce. Może, a nawet powinno odwiedzać swoją kozę, karmić ją marchewką czy liściastą gałązką. Czy do Farmy mogą przyjeżdżać zorganizowane grupy? – Mogą, ale nie możemy tego do końca ugryźć, nie możemy zrobić zagrody edukacyjnej, bo… pracujemy. Żona pracuje, nie jest na KRUS-ie, jest z niego wyłączona, pracuje w miejscowej szkole, ja jestem emerytem. Musisz być na KRUS-ie, inaczej nie dostaniesz dotacji.

Od zwierzyńca przejdźmy do serów. A te są pyszne, zarówno żółte wędzone jak i białe z dodatkami. Wędzone z liściem pokrzywy lub z żurawiną, zaś białe z czosnkiem niedźwiedzim, suszonymi pomidorami, z kozieradką, czarnuszką, orzechami włoskimi. Dodatki można sobie zamówić, ale furorę robią w tym roku sery z rzodkiewką i szczypiorkiem – dodatki z własnego ogródka. Do zamówienia jest też ser w oliwie, z dodatkami, ale ten, mówi pan Kazimierz, to produkt luksusowy jak na obecne czasy. Przydatność serów do spożycia to dwa tygodnie. Koszt? 15 złotych. Waga od 200 do 300 gramów. Pani Anna (mąż mówi o niej: dyrektorka FARMY) wytwarza je codziennie od godziny 20 do północy. – Ogląda przy tym Agrounię – żartuje mąż. – Pomaga jej najstarszy syn – dziennie wytwarzają co najmniej 30 serów.

Ludzie kupują sery wzrokiem, więc dla niektórych im bardziej kolorowy serek, tym lepszy. Coś w tym jest, bo ser z dodatkiem suszonych pomidorów i papryki jest doskonały, zresztą jak NAKRAPIANY, czyli z kozieradką. – Rozwijamy się, nasze sery idą w świat – jako produkt regionalny, są np. w Legionowie – warzywniak U SMAKOSZA, sprzedajemy sery i w Pułtusku, są dostępne w sklepie mięsnym u państwa Zakrzewskich, w Rynku. Nasze kaczki też tam będą. Mamy też klientów z Warszawy, przejezdnych… Dużo pomógł nam Facebook (świetny – przyp. gmd). W perspektywie jest szansa na kolejną współpracę. A jakie sery lubię najbardziej? Wędzony, no i z rzodkiewką, jem je codziennie, na chlebku z masełkiem.

Nie dziwimy się, też tak jemy.

***

Z ostatniej chwili: są już w sprzedaży, na zamówienie, kaczki: oskubane 50 zł, w piórach 35.

Grażyna Maria Dzierżanowska (fot. z dziewczynką z FB Koziej Farmy)


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *