Mówi mama pułtuskich trojaczków: – Moje wspaniałe Gumisie, z racji tego, że są jeszcze głupiutkie i nie patrzą, czy chodnik, czy ulica i ze względu na bezpieczeństwo, chodzą ze ślicznymi biedroneczkami, do których przyczepiona jest smycz. Dzięki temu możemy spokojnie spacerować, ja nie boję się, że wpadną pod koła jadącego samochodu i wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Na szczęście, większość ludzi komentuje w sposób miły to, co widzi. Niestety, chwilami widzę zniesmaczone spojrzenia, ale co mi tam – dzieci najważniejsze! Wolę słuchać komentarzy, że dziecko prowadzam jak psa, niż płakać, gdy znajdzie się w szpitalu, bo mi uciekło i wpadło pod samochód. Droga Mamo Trojaczków, pani Justynko, absolutnie pochwalamy, namawiamy do naśladownictwa rodziców trojaczków, bliźniaczków i jedynaków.