Tygodnik Pułtuski

Trująca glicynia przy placu zabaw – i co dalej?

Po kolejnym artykule w wydaniu sprzed tygodnia, ponownie opisującym bardzo niefortunny wybór nasadzeń pnączy w przestrzeni zrewitalizowanego skweru im. Józefa Piłsudskiego, na internetowej stronie Urzędu Miasta pojawiła się informacja, którą przytaczamy w oryginale i w całości:

Odnosząc się do artykułu zamieszczonego w Tygodniku Pułtuskim nr 21, 23-29 maja 2023 r., należy stwierdzić iż sam tytuł artykułu jest dalece nietrafiony “Trująca roślina przy placu zabaw”. Założenie inwestycyjne obejmowało znacznie szerszy zakres urządzenia terenu, mianowicie rewitalizacji poddany został cały skwer im. J. Piłsudskiego znajdujący się pomiędzy ulicami ks. Piotra Skargi, Kotlarskiej oraz al. Polonii, a nie tylko plac zabaw.

Skwer zaprojektowano jako teren zieleni ogólnodostępnej (niczym nieograniczony) dedykowany szerokiemu gronu odbiorców/użytkowników. Zatem nie jest to typowy plac zabaw, gdzie podstawowym elementem poprawiającym bezpieczeństwo najmłodszych jest ogrodzenie. Przyjmując taki wariant projektowy, który kierowany jest do użytkowników z różnych przedziałów wiekowych dokonano podziału przestrzenno-funkcjonalnego, dedykując dany element przestrzeni wybranej grupie wiekowej. I tak odnosząc się do istniejącej (stan sprzed projektu – tzw. Ogródek Jordanowski) funkcji terenu, pozostawiono plac zabaw jako jedną z kilku funkcji terenu. Inną funkcją jest ścieżka sensoryczna, miejsca odpoczynku – liczne ławki, w tym jedna nieco oddalona od pozostałych tzw. ławko-donica umożliwiająca osobom, które mniej chętnie przebywają w skupiskach namiastkę samotni. Jeszcze inną funkcję ma element konstrukcyjny – pergola dedykowana miastom partnerskim Pułtuska. Planując nasadzenia wokół pergoli wzięto pod uwagę jej solidną konstrukcję i pokaźne rozmiary. Zatem wybór padł na wisterię (glicynię), która oprócz niewątpliwego uroku w okresie kwitnienia, jest pnączem szybkorosnącym, a na tym w szczególności zależało, gdyż celem było jak najszybsze pokrycie roślinnością drewnianej konstrukcji, dając tym samym w okresie upałów schronienie przechodniom. Wiedząc, że założenie nie stanowi typowego, ogrodzonego placu zabaw, w dodatku z każdej strony ograniczone jest ulicą, po której odbywa się normalny ruch kołowy, pozostawienie dzieci bez nadzoru rodzica wiąże się ze skrajną nieodpowiedzialnością. W punkcie czwartym regulaminu korzystania z placu zabaw, na Skwerze im. J. Piłsudskiego w Pułtusku, widnieje zapis, że “dzieci mogą przebywać na terenie placu zabaw tylko pod opieką rodziców/prawnych opiekunów. Zatem jeżeli nawet, jak określa gazeta “trująca roślina” posadzona przy pergoli, która jednak nie jest zlokalizowana bezpośrednio przy urządzeniach placu zabaw, nie powinna stanowić większego problemu, gdyż każdy odpowiedzialny rodzic lub opiekun małoletnich, nie powinien swojej pociechy pozostawiać bez opieki i nadzoru. Ważną informacją, o której gazeta nie wspomina , jest fakt , że trujące są szczególnie strąki i owoce znajdujące się w strąkach rośliny, sam kwiat zaś w niektórych krajach używany jest jako przyprawa.

Ponadto określenie “rośliny trującej” przypisane jest wielu roślinom a efekty spożycia zwykle pozostawiają jedynie dyskomfort trawienny w postaci rozstroju żołądka.

Analizując źródła, nie jest trudno dotrzeć do informacji, iż wisteria (glicynia) po spożyciu nasion lub strąków powoduje właśnie skutki jak wyżej wymienione, oczywiście w ekstremalnych przypadkach po większej ilości spożycia elementu rośliny skutki zdrowotne mogą być poważniejsze. Takie skutki wywołuje znacznie większa ilość roślin powszechnie występujących w przestrzeniach miejskich, np. ligustr, cis, bluszcz pospolity, barwinek, kalina koralowa, trzmielina, laurowiśnia czy konwalia. Z uwagi na tematykę artykułu podkreślić należy, że oczywiście w przyrodzie występują rośliny silnie trujące, których spożycie już choćby śladowych ilości grozi śmiercią, przykładowo zimowit, wawrzynek wilczełyko, datura czy oleandry. Mając na uwadze troskę o najmłodszych informujemy, że Pułtuskie Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych jako spółka gminna zajmująca się pielęgnacją zieleni, systematycznie po przekwitnieniu będzie usuwać przekwitłe kwiaty celem zapobieżenia zawiązywania się strąków i owoców. Nie mniej edukacja jest niezwykle ważna i oczywiście zawsze pożądana jest wiedza o właściwościach roślin zarówno tych prozdrowotnych, jak i tych szkodliwych.

Wydział Inwestycji i Pozyskiwania Środków Pozabudżetowych

Opisany przez Tygodnik problem można w największym uproszczeniu ująć tak: blisko placu zabaw dla dzieci, na terenie rekreacyjnym,  na który ściągają rodzice z dziećmi, nasadzono trujące pnącza. Czy dzieci mają bezpośredni dostęp do tych roślin? Odpowiedź brzmi: tak! Czy na pergoli, obsadzonej trującą glicynią (wisterią) są czytelne informacje o tym, że wszystkie części tej rośliny są trujące? Jak dotąd nie! Czy rekreacyjna przestrzeń “… kierowana do użytkowników z różnych przedziałów wiekowych…”powinna być z założenia bezpieczna, wolna od wszelkich bezpośrednich i potencjalnych zagrożeń? Z całą pewnością TAK!

Skupię się na istotnych “wyjaśnieniach” urzędników. Jak czytamy, wybór trującej wisterii podyktowany był “solidną konstrukcją i pokaźnymi rozmiarami pergoli” oraz tym, że akurat to pnącze szybko obrośnie całą drewnianą konstrukcję “dając tym samym w okresie upałów schronienie przechodniom”.

A jeśli postawię pytanie: czy kompetentni (…) Urzędnicy wybierając wisterię wiedzieli o jej trujących właściwościach? Jakby pergola była mniejsza, to można by zastosować inne, nietrujące pnącza – dobrze zrozumieliśmy? Ponownie zacytujemy jedno z kluczowych zdań z oświadczenia Ratusza: “zatem jeżeli nawet, jak określa gazeta “trująca roślina” posadzona przy pergoli, która jednak nie jest zlokalizowana bezpośrednio przy urządzeniach placu zabaw, nie powinna stanowić większego problemu, gdyż każdy odpowiedzialny rodzic lub opiekun małoletnich, nie powinien swojej pociechy pozostawiać bez opieki i nadzoru.”

To nie “gazeta określa”, że wisteria jest trująca, tylko botanik Polskiej Akademii Nauk specjalizująca się w pnączach! I owszem – każdy odpowiedzialny rodzic nie powinien pozostawiać dzieci bez opieki, ale my tu staramy się skupić na istocie problemu: każdy odpowiedzialny urzędnik powinien zadbać o maksymalne bezpieczeństwo w przestrzeni publicznej, która decyzjami tego urzędnika jest urządzana i aranżowana. Jak można interpretować ten fragment o “odpowiedzialnych rodzicach i opiekunach”? Prawdopodobnie, gdy jakiś maluch sięgnie po kolorowe kwiaty glicynii, jak po landrynki i niepostrzeżenie wsadzi je sobie do buzi, dojdzie do nieszczęścia – a rodzice być może usłyszą, że byli nieodpowiedzialni i nie zapewnili właściwej opieki. I najprawdopodobniej usłyszą tekst w typie: “na stronie urzędu były opublikowane wyjaśnienia, więc bardzo nam przykro i do widzenia”.

Z “wyjaśnień” urzędu przebija bagatelizowanie problemu i wręcz beztroska: “… określenie “rośliny trującej” przypisane jest wielu roślinom, a efekty spożycia zwykle pozostawiają jedynie dyskomfort trawienny w postaci rozstroju żołądka”.

Panie Burmistrzu – kiedy pułtuski Wydział Inwestycji zatrudnił lekarzy toksykologów? Nikt nas nie poinformował o tym istotnym wzmocnieniu zespołu miejskich urzędników… A tak poważnie: nasza redakcja nie opierała publikowanego tekstu na “wiedzy wujka google” tylko na rzetelnej opinii naukowca PAN. Naprawdę warto było wspomnieć, że kwiat glicynii “…w niektórych krajach używany jest jako przyprawa”? To ma jakoś uspokoić mieszkańców? Zilustruję absurd takiej argumentacji: wyciąg z nasion bielunia dziędzierzawy leczy dychawicę oskrzelową i choroby neurologiczne – a śmiertelna dawka dla dziecka to spożycie ok. 5-10 nasion. Preparaty ziołowe z glistnikiem stosowane są w terapii dróg żółciowych – a jednocześnie odnotowuje się przypadki zatruć śmiertelnych wśród dzieci. Z jadu żmij robi się maści na schorzenia reumatyczne. Czy to oznacza, że można w rekreacyjnej przestrzeni publicznej sadzić trujące rośliny, bo “może one nie są jednak jakoś bardzo trujące, skoro robi się z nich leki?” No i oczywiście – jakby co, to odpowiedzialni będą rodzice…

I jeszcze jeden drobiazg: Pracownicy PPUK mają “usuwać przekwitłe kwiaty celem zapobieżenia zawiązywania się strąków i owoców.”Serio? Można odnieść wrażenie, że urzędnik, który to deklaruje, chyba nie ma wyobrażenia o skali takiej operacji, bo kiedy glicynia, zgodnie z planami, bujnie się rozkrzewi, takie prace będą angażowały wielu pracowników na wiele dni. Czy dobrze się domyślamy, że pułtuszczanie zapłacą za te operacje swoimi podatkami?

Szanowni urzędnicy: czy glicynia przy pergoli na skwerze Piłsudskiego może być zagrożeniem dla dzieci? Popatrzcie na zdjęcie z poprzedniego wydania Tygodnika. Ono nie było aranżowane czy upozowane – ot, taka codzienność na tym skwerze. Przy słupie pergoli widać dziecięcy “samochodzik” (maluch z mamą jest poza kadrem – ochrona wizerunku), bo te alejki to rzeczywiście świetne miejsce do stawiania pierwszych kroczków.

W świetle opublikowanych przez Urząd Miasta wyjaśnień i niezrozumiałych intencji urzędników, redakcja zwróci się z formalnym pytaniem i prośbą o zajęcie stanowiska do Powiatowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej w Pułtusku.

ZCZ

Komentarze

Exit mobile version