pultuszczak




TEŻ JESTEM POD WRAŻENIEM*

2022-02-11 4:41:13

Przede mną książka. Książka dla dzieci. “Też coś!” – powiecie. OK. Ale to książka, której autorką jest pułtuszczanka – Jolanta Szyszkowska de domo Chodkowska. Obecnie warszawianka

A ta książeczka to “MICHAŁKOWE CUDEŃKA” zilustrowana przez Aleksandrę Szwajdę, z mottem “Dopóki marzysz, żyjesz naprawdę”, ze słowami – zapowiedzią na okładce: “Świat widziany oczami pięciolatka, czyli już prawie dorosłego człowieka, zwyczajnie nadzwyczajne opowiadania o przygodach Michałka”.

Ilustratorka i graficzka, Aleksandra Szwajda miała nie lada ucztę, malując obrazy d     do treści zamieszczonych w “MICHAŁKOWYCH CUDEŃKACH”. Tak pisze o swojej artystycznej pracy na swoim FB: “Dawno już ilustrowanie książki nie sprawiło mi aż takiej frajdy. Ilustracje zwyczajnie same się tworzyły!”. Ilustracje o wyrazistych barwach, przykuwające wzrok, zwyczajne-niezwyczajne, jak zwyczajne – niezwyczajne jest życie DOMU, w którym toczy się akcja lektury.

Tu pytanie o to, dlaczego obrazy “zwyczajnie same się tworzyły”? I tu musimy sięgnąć do treści, a ta skupiona jest w 22 rozdziałach, ani maleńkich, ani dużych, jak w sam raz. Pierwszy to “Pobudka”, ostatni – “Dodatkowa ochrona”. Bohaterem wszystkich jest Michałek zwany Misiem, to też narrator. MAMA Misia, podczas nieustannych rozmów, oprowadza synka po życiu rodziny i po świecie, tym bliższym i tym dalszym. Tak poznajemy ciepły dom, w nim kochających się rodziców, dwie siostrzyczki roztropnego Michałka, Zosię i Natalkę, bliźniaczki zupełnie do siebie niepodobne oraz dziadków – Bogdana i Wojtka, babcię Elę i Halinkę, która już w niebie, też ukochane i liczne ciocie.

W “MICHAŁKOWYCH CUDEŃKACH” za firankami nie czają się czarownice, z kątów sypialni nie wyłaniają się wilki z wielkimi zębiskami, na balkonie nie kryją się zbójnicy ani inteligentne roboty z innych planet…

Nic z tych rzeczy. To książka o codzienności, o małych rodzinnych trudach, też o radościach i o przyjemnościach… smakowych: ot, o zupie pomidorowej, kotlecikach, kluskach leniwych, nawet o dziadkowym zsiadłym mleku, o mizerii, o gruszkach…

To książeczka utkana z życia i życiem pisana.

22 rozdziały, 22 opowieści z domu pełnego miłości i wzajemnego poszanowania napisane piękną polszczyzną i 22 wieczory z książką Jolanty Szyszkowskiej, drodzy rodzice. Wieczory, podczas których wasze pociechy, zapoznają się, jeśli jeszcze ich nie znają, z życiowymi prawdami. Jakimi? “Mama mówi, że nie należy zapominać o myśleniu”, “Najważniejsze, to się kochać!” lub “(…) powtarzam sobie, że najważniejsze to się starać”.

Ze starannością książeczkę wydało Wydawnictwo KAdruk ze Szczecina.

*Tytuł recenzji stanowi tytuł jednego z rozdziałów

JOLANTA SZYSZKOWSKA O SOBIE

Urodziłam się i wychowałam w Pułtusku. Mimo że od prawie 16 lat mieszkam w Warszawie, to zawsze wracam z ogromną radością do mojego rodzinnego miasta. Pułtusk to przede wszystkim cudowne lata dzieciństwa. Beztroski czas wypełniony zabawą z innymi dziećmi, poznawaniem świata, odkrywaniem nowych umiejętności. Pułtusk to dla mnie również piękne wspomnienia związane z edukacją. Uczyłam się w Publicznej Szkole Podstawowej nr 3 im. Tadeusza Kościuszki, Państwowym  Gimnazjum nr 3 oraz Liceum Ogólnokształcącym im. Piotra Skargi. Miłość do książek zawdzięczam wyjątkowym nauczycielom, których miałam szczęście spotkać na swojej drodze, ale przede wszystkim swojemu Tacie. W moim rodzinnym domu książki znajdowały się niemalże w każdym możliwym miejscu. Tata, pomimo wielu obowiązków, zawsze znajdował czas na przeczytanie choć kilku stron. Miłość do książek Tata przekazał nie tylko mi, ale również mojemu starszemu bratu. Dzisiaj ja staram się pokazywać moim dzieciom, jak ważną rolę książki odgrywają w naszym życiu. Pułtusk to niezwykle ważne dla mnie miejsce również ze względu na mojego męża. Oboje pochodzimy z Pułtuska, właśnie tu się poznaliśmy, również w naszym rodzinnym mieście wzięliśmy ślub. Oboje darzymy to miasto ogromnym sentymentem.

“Michałkowe Cudeńka” powstawały w wyjątkowym, ale jednocześnie trudnym momencie mojego, naszego życia. Początek 2020 roku, dwunasty miesiąc urlopu rodzicielskiego z moimi córkami Zosią i Natalką. Przede mną jeszcze siedem miesięcy czasu wolnego od pracy zawodowej. Od kilku lat pisanie sprawiało mi ogromną przyjemność, w szufladzie z pewnością odnajdę notesy zapisane fragmentami opowiadań, pomysłami na książki, opisami głównych bohaterów. Pomysł na pokazanie świata oczami Michała, mojego synka, pojawiał się w mojej głowie już od pewnego  czasu. Nasze wspólne długie rozmowy, jego ciekawe uwagi dotyczące codzienności, zaskakujące odkrycia, niezwykle trudne pytania… Nie chciałam, aby to wszystko zostało zapomniane. Postanowiłam zacząć pisać, przelewając naszą zwykłą – niezwykłą codzienność na papier. Recenzentami pierwszych opowiadań, jak również ogromnym wsparciem byli, i wciąż są, mój mąż i wyjątkowe kobiety w moim najbliższym otoczeniu. Bez ich wiary we mnie, życzliwości i nieustannego motywowania, “Michałkowe Cudeńka” raczej nie ujrzałyby światła dziennego.

Początek pandemii w marcu 2020 roku sprawił, że na kilka miesięcy wraz z całą rodziną znów zamieszkałam w Pułtusku i odkryłam, jak dobrze jest wrócić na dłużej do swojego rodzinnego domu i miasta. Pomysły na kolejne opowiadania pojawiały się niemalże nieustannie dzięki Michałowi, który czas lockdownu w Pułtusku wspomina do dnia dzisiejszego.

“Michałkowe Cudeńka” rozpoczynają się bardzo ważnymi dla mnie słowami: “dopóki marzysz – żyjesz naprawdę”. Dzięki mojemu Tacie miałam i wciąż mam odwagę mieć marzenia i dążyć do ich realizacji. Od pomysłu na książkę do jej wydania upłynęły niemalże dwa lata. Może to zaskakujące, ale przez ten czas ani na chwilę nie zwątpiłam, że moje marzenie się spełni i pewnego dnia będę trzymała w rękach własną książkę. “Michałkowe Cudeńka” to część mojego serca, to ogrom naszej rodzinnej codzienności, to potężna dawka miłości, szczęścia i wzruszenia.

Niech “Michałkowe Cudeńka” otulą Was – Czytelników i Wasze serca niczym ciepły koc w jesienno-zimowy wieczór. Niech pozwolą spędzić wspólne chwile z dziećmi i wnukami. Niech przeniosą Was w czasy Waszego dzieciństwa, do kuchni Babci, zagniatającej ciasto na pierogi i patrzącej na Was z wyjątkową miłością i czułością. Niech sprawią, że choć na chwilę znów poczujecie zapach perfum Waszej Mamy i dotyk jej ciepłej spracowanej dłoni.  Dzięki “Michałkowym Cudeńkom” znów wróciłam myślami do czasów, gdy Babcia Władzia podawała mi do zjedzenia ogromne jabłko z sadu, przetarte dokładnie fartuszkiem. Znów poczułam beztroskę, którą potrafi mieć w sercu małe dziecko. Znów poczułam obecność swojej Mamy… To są właśnie moje “Michałkowe Cudeńka”.

Zrecenzowała Grażyna Maria Dzierżanowska
Zdjęcie: autorka książki

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *