pultuszczak




Rozebrali ogrodzenie, zniszczyli ogród

2021-10-12 10:33:26

Mieszkanka gminy kontra burmistrz. Kto naruszył prawo?

Na działkę przy ulicy Baltazara, z domkiem i ogrodem, położoną bezpośrednio przy kanałku, właścicielka zaprosiła nas w czerwcu. Wtedy roboty szły tam pełną parą. Rozmontowano ogrodzenie z siatki, wyciągnięto słupki, wyrwano krzewy, które sadzili jeszcze jej dziadkowie. Wszystko działo się na zlecenie gminy, wykonywano bowiem kanalizację deszczową. Wcześniej przyszło urzędowe pismo o wydanie posiadanej działki, która jest własnością gminy, ale właścicielka, pani L., od dzieciństwa pamięta, że wyglądała tak jak dziś i należała do jej rodziny. Złożyła więc do urzędu skargę na działania burmistrza miasta, która była rozpatrywana na ostatniej sesji.Skarga właścicielki działki przy ulicy Baltazara na działalność burmistrza miasta wpłynęła w czerwcu tego roku. Dotyczyła w szczególności wezwania do niezwłocznego przywrócenia posiadania zniszczonego ogrodzenia i odtworzenia zniszczonych nasadzeń wzdłuż ogrodzenia oraz zaniechania dalszych naruszeń. Komisja skarg i wniosków pułtuskiej Rady Miejskiej, po przeanalizowaniu treści skargi, dokumentów związanych z tą sprawą oraz wysłuchaniu wyjaśnień burmistrza Wojciecha Gregorczyka i pracowników Urzędu Miejskiego, uznała skargę za bezzasadną. Takie stanowisko przedstawia Radzie Miejskiej, ale dyskusja na sesji, na którą przybyła również skarżąca, pokazała jednak nieco inne oblicze tej sprawy.

BURMISTRZ WOJCIECH GREGORCZYK

– Na ulicy Kościuszki w stronę kanałków od wieków istnieje tak zwany trzeci wygon, na części miedzy ulicą Baltazara a Kościuszki są schody, które wymagają naprawy, a dalej na tej części od ulicy Baltazara do kanału mieszkańcy od lat korzystali ze swobodnego dojścia do wody, zarówno na swoje potrzeby bytowe, jak i gospodarcze. I to zostało na początku lat dwutysięcznych zagrodzone przez ojca pani L., o czym informował ówczesny radny pan Tadeusz Ochtabiński. Urząd niestety nie podjął wtedy stosownych działań i od tamtej pory to ogrodzenie było. W momencie, kiedy trzeba było wykonać nowy kolektor odprowadzający wodę opadową w stronę kanału, rozpoczęły się problemy. Pani nam uniemożliwiała, musieliśmy wchodzić z sąsiedniej działki. W księdze wieczystej jesteśmy wpisani jako jedyny właściciel, nie ma żadnych służebności, żadnych obciążeń. W tej chwili teren jest już zagospodarowany, przywrócony, ogrodzony, więc uważam ze pani nie ma żadnych podstaw, żeby rościć jakiekolwiek prawo do tej działki.

PANI L.

– To nie jest prawda że ogrodzenie zostało wzniesione na początku lat dwutysięcznych. Ja mam 45 lat i od kiedy pamiętam działka miała ten sam kształt jak w tej chwili. Tam nigdy nie było żadnego przejścia w stronę kanałku. W 2001 lub w 2002 roku do mojego ojca było wystosowane pismo w sprawie udostępnienia tej drogi, ponieważ wtedy było zagrodzone jak przez wiele poprzednich lat. Nasadzenia, które państwo zniszczyli w trakcie tych prac,to były nasadzenia które robiła jeszcze moja babcia, więc to nie jest prawda, że tam było jakiekolwiek przejście w stronę kanałku. Sądzę, że osoby mieszkające na ulicy Baltazara, potwierdzą moje słowa. Ogrodzenie, które Urząd Miasta zniszczył, jest zrobione zgodnie z projektem, na które moja babcia w 1983 roku dostała zezwolenie na jego wybudowanie. To co powiedział pan burmistrz bardzo mija się z prawdą.

BURMISTRZ WOJCIECH GREGORCZYK

– Tak się złożyło, że w czasie realizacji inwestycji byłem na miejscu, rozmawiałem z mieszkańcami, którzy potwierdzali, że przejście tam od dziesiątków lat było. Ja jestem starszy od pani i mogę powiedzieć, że od 60 lat pamiętam, iż tam było przejście i cały czas mamy słowo przeciwko słowu. To, że pani babcia wykonała ogrodzenie, nie znaczy że nabyliście państwo prawo do tej działki. Nie dysponujecie żadną umowa użyczenia czy dzierżawy, nigdy tą działką nie władaliście, tylko być może w sposób samowolny dokonaliście ogrodzenia. To jest przykład wielu nieruchomości, które są własnością gminy, a są zajmowane przez mieszkańców. Mamy takich kilkanaście sytuacji, gdzie przez lata mieszkańcy użytkują bez jakikolwiek umów i ustaleń, a w momencie, kiedy się upominamy, że to nasze, dochodzi do awantury.

Tu burmistrz wspomniał, że właścicielka spornej działki miała się rzucać pod koparkę i uniemożliwiać prace, czemu ona zdecydowanie zaprzeczyła, twierdząc że to kłamstwo.

Tu do akcji wkroczył przewodniczący Rady Miejskiej Ireneusz Purgacz, który jest prawnikiem i przypomniał, ze oprócz prawa w własności, istnieje prawo posiadania, którego nie wolno naruszyć, choćby posiadacz był w złej wierze. W momencie rozpoczęcia inwestycji osoba skarżąca była w posiadaniu tego gruntu, gdyż gmina wysłała do niej pismo, by jako posiadacz wydała go w celu realizacji inwestycji.

Z kolei burmistrz podnosił, że nie ma innej możliwości odprowadzenia wód opadowych do kanału tylko tamtędy i to nonsens, żeby się tłumaczyć, że wszedł na swoją działkę, skoro obligowały go terminy i umowa z inwestorem.

Purgacz za to uważa, że urząd powinien sprawdzić stan prawny i jeśli posiadacz nie wydałby pasa gruntu, najpierw sprawa powinna być rozstrzygnięta w sądzie, gdyż samowolnie nie wolno naruszać posiadania.

Między burmistrzem a przewodniczącym Rady doszło do ostrej wymiany zdań, w momencie gdy Wojciech Gregorczyk powiedział, że kilka słupków i trochę zardzewiałej siatki nie może powstrzymywać wielomilionowej inwestycji, przy której realizacji liczy się przecież czas, a postępowania sądowe trwają.

Wersję burmistrza potwierdza Andrzej Grąbczewski, kierownik wydziału inwestycji, twierdząc że działka należała do gminy od czasów powojennych, była na niej kanalizacja deszczowa i dostęp do kanałku. Obecna inwestycja to był remont odcinka, który trzeba było wykonać niezwłocznie, bo zalewne były sąsiednie posesje. Korzenie poprzerastały kanał uniemożliwiając odprowadzanie wody.

Kto więc tutaj naruszył prawo? O tym zadecyduje sąd. I choć Rada Miejska skargę pani L. uznała za bezzasadną, wątpliwości wśród głosujących były, bo czterech radnych wstrzymało się od głosu, a jeden był przeciw. Do sprawy będziemy powracać.

Ewa Dąbek

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *