PYRGAMY po KINDZIUK
2022-04-21 4:25:35
I już po świętach, bo wszystko mija nawet najdłuższa żmija. Lodówki (prawie) opustoszały, przynajmniej u tych, którzy liczą się z tym, że lepiej przygotować mniej na stół niż więcej i potem DOJADAĆ to, czemu nie dali rady dziadkowie, rodzice, wujkowie i ciotki oraz inne tam pociotki. A jak już wyszło z lodówki co, miało wyjść, to trzeba pohasać po NOWE, znaczy po świeże wędlinki. My z K. pyrgamy do Lutobroku, kto by pomyślał, prawda? Bo tam, za Narwią, w Puszczy Białej żyją sobie państwo Marcyjańscy – Andrzej i Krystyna, którzy nie tylko znają dawne receptury, stosowane za błękitną rzeką przez tamtejsze mamy i babcie lata temu, ale też potrafią je zrobić – tradycyjne wyroby wędliniarskie. I bez żadnych dodatków chemicznych.
Prowadzą małą firmę rodzinną, manufakturę. Nie mają rozbudowanej linii produkcyjnej, mają jedynie niezbędne maszyny. Mają ręce do pracy, jak podają, i chęci do tej nie lekkiej pracy. Mam wrażenie graniczące z przekonaniem, że wytwarzają takie wędliny, jakie sami chcieliby jeść. Z dodatkiem soli, przypraw i ziół. Bez konserwantów i świństw, o których to w telewizji, krzywiąc się, mówi Katarzyna Bosacka. A że są firmą rodzinną, to sami kontrolują proces produkcji wytwarzanych wyrobów. Używają dymu z drewna liściastego w wędzarni z drewna, na budowę której dostali pozwolenie z samego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jeśli już jesteśmy przy Ministerstwie Rolnictwa, to dodajmy, że pani Krystyna Marcyjańska może poszczycić się PERŁĄ uzyskaną w 2009 roku za polędwiczki wędzone podsuszane. A i inne jeszcze wyroby Marcyjańskich znajdują się na liście Produktów Tradycyjnych MRiEW. Te polędwiczki… Pierwszy raz je jadłam w Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie, zamówiła je szefowa Halinka Witkowska dla swoich gości. I ja tam byłam. Jadłam te obłędne w smaku i teksturze polędwiczki. Leżały sobie w Kuźni na stole pięknie wywędzone, lśniące, takie bordo-śliwkowe, jak na moje oko. Potem je zamawiałam, też inne produkty, bo i szynkę, i baleron, i kaszankę, i smalec. A i boczek. Przywoził je nam pan Andrzej, nieraz sami jeździliśmy do Lutobroku. Jak przed ostatnią Wielkanocą.
I tu dygresyjka… Kiedy zamawiam lub jem wędliny Marcyjańskich zaraz przed oczami staje mi babka po kądzieli (znam ją jedynie z sepiowego już zdjęcia), Bronisława Modzelewska z Modzel z Białostocczyzny, która, według przekazów rodzinnych, wytwarzała kindziuki i inne wędliny wytwarzane tradycyjnymi metodami (innych przecież nie znała), które suszyła długie miesiące na strychu u powały, żeby co było jeść na święta. Wysoko, żeby Cichale – a było ich tylu, że jak szli na zabawę, to drżyjcie… sztachety – nie dosięgli i nie zjedli, cichcem, jeszcze przed świętami. O tym babcinym kindziuku, w pęcherzu świńskim, z cudownie zamarynowanym mięsem, z ziołami i koniecznie czosnkiem, krążyły za życia mojego taty i stryjów legendy… A ja ten smak czułam, podjadając zamarynowane i wysuszone nad kuchnią węglową mięsko.
Dziś pan Andrzej Marcyjański sprzedaje rodzinne tradycyjne wyroby poprzez sklep – ANMARK. Hołduje hasłu bliskiemu każdemu zjadaczowi doskonałych wędlin, więc: JAKOŚĆ- dobre mięso; ZAUFANIE – zadowolenie; KOMFORT obsługi klienta; RADOŚĆ tworzenia. Widzieliście lub słyszeliście gdziekolwiek takie hasła??? Właśnie! Spróbujcie produktów z Lutobroku, nie będziecie zawiedzeni. To wędliny, które nie różnią się smakiem od tych wytwarzanych przed wielu laty, wędliny, których smak może macie jeszcze na języku. A jak nie, to przywołacie go wraz ze smakowaniem polędwiczek wędzonych podsuszanych lub polędwiczek kurpiowskich drobiowych, kiełbasy kurpiowskiej z dodatkiem cielęciny, szynki kurpiowskiej wędzonej parzonej lub podsuszanej, kindziuka, smalcu skwarkowego, polędwicy, boczku, kaszanki, kabanosów wieprzowych i drobiowych, kiełbasy grubej kurpiowskiej… No i półgęsków wędzonych podsuszanych lub parzonych, zwanych też pierśnikiem albo żydowską szynką. No i białej kiełbasy, bez której, absolutnie, nie wyobrażamy sobie w rodzinie wielkanocnych świąt. A kto lubi czytać o jedzeniu, niech zerknie na BLOG Wędliny z Lutobroku. Będzie miał do czynienia z ciekawą lekturą – wiadomościami o przeszłości kuchni kurpiowskiej oraz o tym, jak te tradycyjne wędliny powstają, z czego i z jakimi dodatkami. Dajmy na to, taki kindziuk, który cechuje się specyficznym smakiem i zapachem, a to dzięki wędzeniu w 4 etapach i kilkutygodniowemu procesowi dojrzewania (1-2 miesiące) … Mięso? Szynkowe plus boczek, zioła, czosnek, pieprz. Co ciekawe, np. w skład kiełbasy wiejskiej wchodzi szynka wieprzowa, słonina, łopatka, mięso wołowe plus sól, pieprz, zioła, czosnek. 85% chudego mięsa, a ilość tłuszczu ograniczona do niezbędnego minimum!!!
GRAża