Tygodnik Pułtuski

PUŁTUSK WIDZĘ PO „W OGRODZIE CIOTKI CENI”

W ubiegłą środę, w drodze od naszych puszczańskich, jeszcze pełna obrazów jesiennych drzew i potarganej trawy, wśród której wciąż rezydują grzyby, odebrałam telefon, z Pułtuska oczywiście. I to był bardzo miły telefon, od Zenona Kowalewskiego. Zenek odniósł się do mojego felietonu w PUŁTUSK WIDZĘ – W  OGRODZIE CIOTKI CENI. Pięknymi słowami się odniósł, a mówił o mojej cioci, Czesławie Tałandziewiczowej, która – przez jezdnię na Mickiewicza – sąsiadowała z rodziną państwa Kowalewskich. Zenek przyjaźnił się z Dareczkiem Stadnikiem (tak go nazywała moja ciocia, czyli jego babcia Czesia). Latami siedzieli w jednej szkolnej ławce, a ławka – jak wiemy – cementuje na lata, a nawet na całe życie, DO ŚMIERCI. To grzeczni (piszę z uśmiechem) chłopcy nie byli! Nigdy z książką pod jabłonią, na kocyku i w cieniu, zawsze, jeśli o ogród chodzi, na drzewie. A moja ciocia? Pozostała w pamięci Zenona jako przemiła, kulturalna, otwarta kobieta i spokojna pani, która piekła taką szarlotkę z cynamonem, że to była po prostu AMERYKA! Zenek, jej smak wciąż ma na języku, mimo że jego mama – Maria – też piekła bardzo dobrą szarlotkę. Pani Maria Kowalewska uwieczniona została na zdjęciu (pierwsza z lewej), które DOPIĘŁAM do felietonu, a pozyskałam je z GRUPY Pułtusk i jego mieszkańcy na starych fotografiach. A fotografię tę zamieściłam, gdyż na niej jest również moja ciotka Jadzia Ciszewska (Janowa Archacka, po ślubie mieszkanka Cieplic), moja chrzestna, a młodsza siostra Ceni. Podawała mnie do chrztu w kolegiacie z panem Zbyszkiem Korzeniowskim, swoim kolegą (grał w orkiestrze), też mieszkańcem Mickiewicza. Na tej pięknej, sepiowej fotografii – jak mi powiedział Zenon – znajduje się też mama naszego burmistrza, druga od lewej, piękna kobieta, zresztą jak reszta sfotografowanych pań, Wojciecha Gregorczyka. Ta fotografia… Jak pięknie ustawione są panie przed obiektywem… Z rozmysłem – Jadzia w środku, bo i w ciemnym płaszczyku, i bez kapelusza… Wysmakowanie. Ciekawe… Panie zapewne uczestniczyły w dłuższej sesji fotograficznej, bo i Zenek też posiada zdjęcie tychże GRACJI, w innym ujęciu, jak i ja. Tylko moje zdjęcie jest małe, nie pocztówkowe. Panie ujęte są na nim do połowy. Patrzą z góry (ale skąd???) na miasto…
I tak mijaliśmy bohaterski Modlin, kiedy Zenon przywoływał w rozmowie pułtuską, ciekawą ulicę Mickiewicza. Charakteryzowała się pięknymi drewnianymi domami, z których kilka dożyło do dzisiaj. „Zauważyłaś, mówił Zenek, że te domy miały werandy, ganki od ulicy??? Werandy, które ZAPRASZAŁY do posiedzenia, do rozmów z sąsiadami? Dawniej ludzie byli otwarci, serdeczni dla siebie. A teraz? Teraz ganki, jeśli już są, to z dala od ludzkiego, niepowołanego oka, od tyłu domostw”.
Na Mickiewicza, po ślubie z panem Turkiem, mieszkała w domu swoich teściów pani Janeczka Kownacka – Turek, już, niestety, w CHMURACH, w GÓRZE. Och, pamiętam, co mówiła o panu Turku. Że pięknie grał na harmonii, więc się w nim zakochała. I że Mickiewicza była przed wojną bardzo zaniedbana przez nieskanalizowanie, przez brak utwardzenia jezdni, że była błotnista podczas deszczy… Och, wciąż widzę panią Janeczkę, wciąż ją słyszę, na przykład jak siedzimy, pijąc kawę, w kawiarni mieszczącej się w Domu Rzemiosła. A wiosna była, gałęzie wierzb poiły się kanałkową wodą.
„I te krzaczki za płotem, i ta zieloność, i te obrazy w mojej skołatanej wspomnieniami głowie, wszystko to jest dla mnie smuteczkiem, a nawet sporym smutkiem, prowadzącym mnie do tych, których już nie ma – na cmentarz Świętokrzyski i na pierwszy, na Kościuszko oczywiście” – mój rozmówca zacytował końcówkę felietonu. I też się odniósł do niej. Powiedział, że nasi bliscy, którzy już na niebiańskich polanach, po drugiej stronie życia, nie powinni być powodem do naszego wiecznego smutku… Powiedział mi, umiarkowanej optymistce, że trzeba się cieszyć wspomnieniami o nich, i że te wspomnienia nie powinny nas smucić… Nie smucić, a wręcz cieszyć…
I to były DOBRE, mądre słowa. Nie spodziewałam się, że usłyszę je właśnie od Zenka i że przyniosą mi ulgę. Na jak długo będą mi drogowskazem, nie wiem, ale nawet jeśli na krótko, to i tak dobrze.
***
Umówiliśmy się z Zenkiem, że mi opowie o dawnej Mickiewicza, że wróci do swojej ulicy, jak ja wracam do swojej, do Kościuszki, ale i do Warszawskiej.
(A na fotografii moja piękna ciotka Cenia, w młodości, ukochana siostra mojego taty, Bolka). GRAża

Komentarze

Exit mobile version