pultuszczak




Przymruż oko

2023-09-22 2:20:53

Oto kot Mieczysław opowiada o swojej pani, Kamili Popko, ciekawej artystce ceramiczce, doskonałej rysowniczce i malarce. Z powodzeniem prowadzącej swoją pracownię rysunku, malarstwa i ceramiki dla dzieci, ale i dorosłych AD ASTRA, do której zaprasza wszystkich chętnych.
  Pani Kamila, kilka tygodni temu, opowiedziała naszym Czytelnikom o swoim kocie Mieczysławie. Dziś on zechciał mam przedstawić ją w ramach odwdzięczenia się, a co wymyślił, ujął w tekście pod tytułem MAM PANIĄ, w którym aż się roi od zwierząt, charakterystycznych dla twórczości artystycznej pani Kamili. Piękne są.

 ***

Trzy tygodnie temu moja pani, Kamila Popko, obsmarowała mnie publicznie na łamach prasy, zdradzając wiele intymnych sekretów mojego kociego życia.  Ooo, teraz jej się odwdzięczę! Wszystko o niej opowiem.

Moja pani zapracowana jest, więc większość dnia w zasadzie spędzam sam. Czasem jakaś mucha wleci przez okno i wtedy  instynkt łowiecki każe mi ją gonić.  Nie zważam wtedy na nic. Pańcia po powrocie nie jest zadowolona…

Moje długie, samotne godziny czekania na nią urozmaicają mi zwierzęcy przyjaciele na jej obrazkach. Trzy motyle, trzy ptaki, dwie żaby i dwa kameleony. Wyglądają jak żywe… Chętnie bym je zjadł. Niestety pachną olejem lnianym i terpentyną, choć twardość płótna, na którym są namalowane, chętnie sprawdziłbym pazurem. Pamiętam, jak powstawały. Pani brała do ręki szpachelkę, mieszała nią wyciśnięte na palecie farby, czasem długo szukając odpowiedniego koloru. Potem tę mieszankę nanosiła na płótno. Każda plamka miała inny odcień, bo kolor to, według mojej pani, istota malarstwa. Przy tej czynności moje uszy drażnił dźwięk skrobania metalu o sztywne płótno, próbowałem więc czasem przerwać te dziwne czynności łapą, wytrącając pańci szpachelkę z dłoni. Niekiedy kończyło się to balkonikowaniem, tzn. pańcia wyrzucała mnie na balkon i zamykała drzwi. Drapałem wtedy w szybę i robiłem oczy proszącego kota, ja przecież tylko chciałem pomóc…

Czasem pani rozkłada kolorowe flamastry na stole i wtedy jest zabawa. Na papierze pojawiają się moi koledzy, pasiaste koty leżące na kanapie, a w oknie za nimi widać drzewa. Te obrazki  powędrowały do dziecięcych pokoi. Kolorowe koty będą pilnować ich snów.

Czasem na stole pojawiają się małe, kolorowe kosteczki i słoik z wodą. To akwarele. Pani mówi, że akwarela jest trudną techniką, wprawdzie na papierze  wygląda skromnie, ale nic tu się nie poprawi i nie zamaluje, wszystko musi być przemyślane i od razu namalowane. W tej technice powstał portret mądrej suni Wery-przewodniczki niewidomej, sowa i inne ptaki.

Pani też w rękach ugniata czasem jakiś dziwny piasek, mówi, że to glina. Pod jej palcami powstają np.: kot na kraciastym dywanie, żaba w sadzawce (wodę udaje roztopione w piecu szkło)- to są podstawy lamp. Ale widziałem też jakieś dziwne stwory, ni to zwierzęta, ni ludzie: Jeżoczłowiek, Ptakoczłowiek, Bykoczłowiek. Takie rzeczy to się nawet kotom nie śniły.

Moja pani musi chyba lubić mnie i resztę fauny, bo często pojawiamy się w jej twórczości. Choć ja się tam na sztuce nie znam. Dla mnie najważniejsza jest pełna miska i miękkie kolanka do leżenia. Miau.

To mówiłem ja, Mieczysław Kot. WSTĘPEM OPATRZYŁA GMD

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *