NIECH WABI SWOJĄ PRZESZŁOŚCIĄ
2023-06-28 8:20:13
A co? A park przyzamkowy, który sroce spod ogona nie wypadł, jak też cały Pułtusku, który prawa miejskie otrzymał 1339 roku, a w połowie XV stulecia mógł poszczycić się łaźnią miejską, szpitalem, aptekami, przytułkiem dla ubogich, kościołami.
Wiele mamy śladów świetności w naszym mieście nad błękitną Narwią. Dziś o jednym z nich, o parku przyzamkowym, oazie cienia w upalne dni, jakie nam nastały. Byłam w nim kilka dni temu, chodziłam swoimi śladami. Stanęłam w miejscu naszych randek z K, przeszłam się alejkami, którymi prowadzała nas profesorka Janina Boguszewska podczas lekcji biologii, nas, klasę łacińską prof. Tomasza Wyszogrodzkiego.
Oto oaza cienia, morze zieloności, wysokie drzewa liściaste i iglaki, wśród nich te, o których mówiła nam nasza biologiczka ze SKARGI: monumentalny miłorząb i przepiękna limba.
Dziś park, kiedyś ogród, ba, ogrody nad ogrodami. Miał momenty chluby; dopiero w XIX wieku skończył swoją świetność. Obecnie i od lat dostępny dla wszystkich, ale nie zawsze tak było. To park taki w starym, dawnym stylu, nawet socjalistycznym, kojarzony ze słowem NIEPLEWIONY, też z uwagi na ścieżki/alejki, asfaltowe, mocno nadgryzione zębem czasu. Ma to swoisty urok – ogród jest, jaki był, a my tak lubimy trzymać się obrazów, zakleszczonych w pamięci – dzieciństwa, młodości… Powiedziałabym, że to park niewymuskany, okraszony zamkiem na wzgórzu, do którego prowadzą omszałe, wilgotne schody…
Kiedy będą pieniądze, zapewne park przyzamkowy pokaże nam swoje wspaniałe, lepsze oblicze, urodziwe, może ze stawem rybnym, może z krynicami.
Kiedy myślę PARK ZAMKOWY, natychmiast też myślę: dzierżawa, wojny uczniaków z ogrodnikami, z których jeden padł trupem w bijatyce o ogrodowe owoce. Tak podają jezuickie kroniki. A było o co staczać walki, czyli dzierżawić, co biskupie. W ogrodzie rosły bowiem poczciwe śliwy, grusze, jabłonie; pięło się winorośle…
W XVI wieku wokół zamku powstało ogrodzenie – z myślą o miejskich “szkodnikach”, więc parkan odgradzał od miasteczka zamkowy ogród, bogaty, cytrusowy, urozmaicony, nawet dziś trudno go sobie wyobrazić.
Drzewa tropikalne zimą rezydowały w oranżerii. Oranżeria to był w ogóle roślinny zawrót głowy. Pyszniły się w niej cytryny, pomarańcze, figi. Z tego to miejsca na biskupie stoły trafiały owe dary ogrodowe.
O krok od Magdalenki rozciągał się ogród włoski, Magdalenkowy, warzywny, więc kapusta, więc ogórki, więc marchewka i wszystko co warzywami nazywane było i jest.
Na podstawie gawędy/dokumentu prof. Radosława Lolo i dyr. Domu Polonii Michała Kisiela – “Tradycje ogrodów zamkowych”.
GRAża