Na Kurpsiach sielsko i anielsko
2023-05-23 1:20:11
Pułtuszczanka Aneta Szymańska uwielbia podróże, których nieodłączną częścią zawsze jest poznawanie nowych smaków, regionalnych potraw i przypraw. O jedzeniu, również naszym polskim, potrafi pisać bardzo ciekawie i tak barwnie, że człowiek zaraz robi się głodny. Musicie przeczytać i koniecznie wypróbować!
Myślę, że nasz kulinarny smak kształtuje się w dzieciństwie, później całe dorosłe życie staramy się znów przenieść się do tych lat, w których wszystko było smaczniejsze. Do napisania tego felietonu zainspirowała mnie wizyta mojego znajomego. Podałam mu zupę krem ze szparagów, zjadł dwa pełne talerze i podziękował ze wzruszeniem, że właśnie taką jadł pierwszy raz w dzieciństwie w Anglii i to danie przeniosło go znów do tego czasu.
Zupa prosta i bardzo zachęcam do przygotowania, bo sezon na te warzywa w pełni. Potrzebujemy pęczek szparagów, parę ziemniaków gotujemy je na miękko, miksujemy, przecieramy, dodajemy mleko kokosowe, sól, pieprz, miód, sok z cytryny i gotowe! Absolutnie genialna wiosenna zupa!
Ja dzieciństwa w Anglii nie spędziłam, myślę, że w znacznie piękniejszym miejscu, bo w Gładczynie Szlacheckim pod Pułtuskiem. Co roku moi rodzice i wujostwo podrzucało mnie i moich innych małoletnich kuzynów na wakacje do dziadków na wsi. Takie kukułcze jaja, ale chyba babcia i dziadek byli szczęśliwi, mam taką nadzieję. Dziadek pierwsze co robił, to weryfikował nasze fryzury i następowało tak zwane podbielanie. Zakładał na głowę metalową emaliowaną miskę, wszystkie włosy, które wystawały poza ścinał brzytwą i podgalał tak mniej więcej do linii ucha i już wnuki były gotowe do pokazania się we wsi.
Dla przypomnienia, chociaż wszyscy to na pewno wiedzą, Pułtusk i jego okolice to Kurpie Białe. Nazwa prawdopodobnie wzięła się od wydm, które widoczne są na brzegach Narwi. Najładniejsze są w lasach w Szygówku, bardzo zachęcam do długich spacerów tam, można spotkać łosie wyjadające porastający na białym piasku chrobotek reniferowy.
My nie łosie, chrobotka nie jemy, chociaż nie rozumiem mody na kolorowe ściany z tego porostu. Naprawdę najlepiej wygląda w lesie, nie niszczmy dla tymczasowej mody jego siedlisk.
A co jemy na Kurpiach? Jemy bardzo prosto, ale też bardzo smacznie. Kiedy wchodziło się do domu moich dziadków, czuć było intensywny zapach jałowców, którymi babcia rozpalała ogień w kuchni i zapach serów i mleka. Każda kurpiowska chata miała spiżarnię, w której rozwieszone na sznurku były ociekające białe sery, robiono samemu masło i zbierano z mleka warstwę śmietany. Nadal na pułtuskim rynku można znaleźć panie, które oferują własne mleczne wyroby, naprawdę polecam zakup i wsparcie dla osób, którym jeszcze się chce robić takie rzeczy.
Chleba babcia nie piekła, raz na tydzień przyjeżdżał do wsi człowiek, który sprzedawał wielkie okrągłe ciemne bochny. Ach co to był za chleb! Nie starzał się, był z dodatkiem ziemniaków, które powodują, że był cały czas wilgotny. Nie jedliśmy mięsa, to było od święta i wielki luksus, ale za to łowiliśmy w pobliskich stawach karasie. Za wędkę służyły nam olchowe kije z przywiązaną żyłką i haczykiem. Babcia przyrządzała je na patelni, były bosko chrupkie i maślane.
Kurpiowskie śniadania były skromne, zwykle to była pajda chleba ze śmietaną i cukrem oraz moja ukochana zupa dyniowa na mleku z zacierkami, dla mnie wersja tylko wersja na słono! Nie pamiętam, żeby babcia robiła słynne kurpiowskie fafernuchy. Zadziwiające, że nazwa tych twardych miodowych ciasteczek z pieprzem, wywodzi się z języka niemieckiego, jest zlepkiem dwóch słów Pfeffer czyli pieprz i Nusse – orzechy. Pamiętam za to rozwałkowane ciasto na kluski, cięte w plastry i pieczone na kuchennych fajerkach. O tak! to było najlepsze! I gotowane jabłka z ogrodu, nie kompot, a całe miękkie aromatyczne jabłka.
Oczywiście chodziliśmy do lasu na grzyby i jagody. Czy jest coś lepszego niż maślaki w śmietanie i jagodowe pierogi ze śmietaną? Dziadek miał pasiekę, mój ojciec i brat kontynuują tą tradycję. Uwielbiam świeży miód prosto z plastra. Kurpie są znani z bartnictwa, jest to wielowiekowa tradycja. Spróbujcie miodu na liściach świeżej kapusty, bo tak to się kiedyś jadło. Ja trochę to zmodyfikowałam i podaję ze świeżym ogórkiem, bardzo to dobre!
Nie mogę nie wspomnieć o piwie kozicowym, które wybuchało i zalewało sufity, ale za to było fantastycznie miodowo jałowcowe i tak orzeźwiające . Cieszę się, że w Pazibrodzie pod Makowem Mazowieckim można spróbować lokalnych kurpiowskich potraw, takich właśnie jak piwo czy zupa kapuściana pazibroda. Bliżej Pułtuska polecam Wielką Lipę, tam można wyszukać w menu inspiracji naszym regionem.
Pisząc ten felieton pomyślałam, że fajnie było by stworzyć taką naszą listę dań z dzieciństwa, do których tęsknimy i są związane z Pułtuskiem. Jemy pizzę czy sushi, ale i tak największą radość sprawiają nam potrawy, które dobrze znamy i przenoszą nas z powrotem do lat najszczęśliwszych, kiedy spędzaliśmy czas z dziadkami i naszym największym zmartwieniem były podrapane kolana.
Dziękuję Iwona Morawska, znana wszystkim z Sezamka i urodzona pniewianka, czyli najprawdziwsza kurpianka, za inspirację i pomoc w przypomnieniu sobie dzieciństwa. Warto też odwiedzić Kuźnię Kurpiowską, właśnie w Pniewie, gdzie niezastąpiona pani Halina Witkowska wie wszystko o kurpiach. Nie będę się tu wymądrzać, najlepiej udać się do ekspertki!
ZDJĘCIE: Halina Witkowska na kurpiowskim stoisku. Zdjęcie z naszego archiwum.