pultuszczak




Mój punkt widzenia

2023-02-07 3:20:47

Śladem naszych publikacji

Chciałbym się wypowiedzieć w sprawie dotyczącej listu do redakcji, w temacie zaniedbanego terenu w mojej rodzinnej wiosce Gzowo, który kiedy byłem chłopakiem tętnił  życie. To moje stanowisko po przeczytaniu całości artykułu z odpowiedzią włodarza gminy Pokrzywnica. Jako pierwszy wykonałem telefon do Urzędu Gminy w Pokrzywnicy z deklaracją zapisania się jako uczestnik spotkania zaproponowanego przez Pana Wójta. Jest to  bardzo ładny gest z jego strony, gdyż miejsce jest warte tego, aby służyło mieszkańcom wsi Gzowo, z  którą czuję się emocjonalnie związany, gdyż mam tu siedlisko po moich św. pamięci rodzicach, które jest jednocześnie moim wędkarskim Eldorado, włączając w to najpiękniejszą z rzek Mazowsza Narew. 

To właśnie w mojej rodzinnej wiosce, w cieniu starego orzecha włoskiego rosnącego po środku podwórka, powstawały i powstają wiersze mojego autorstwa doceniane i zauważane w konkursach literackich, nie tylko o randze ogólnopolskiej.

Plac niegdyś Wspólnoty Wiejskiej, a obecnie po zmianach przepisów gminny, nadal pozostaje własnością Skarbu Państwa, czyli również moim, a przede mną są mieszkańcy wsi Gzowo, którzy mają prawo wnioskować o jego zagospodarowanie na cele kulturalne, jak jest to praktykowane w innych miejscowościach naszego zielonego Mazowsza. Pozwolę sobie zaznaczyć, jako  osoba o której sukcesach literackich i wokalnych pisały obydwa lokalne tygodniki, ze całkowicie popieram stanowisko Pana Wójta, który wystąpił z propozycją spotkania się z mieszkańcami, do grona których chętnie się  przyłączę.

Dane było mi grywać tu na boisku z kolegami oraz przygrywać w tutejszej remizie na zabawach tanecznych. Bardzo mile wspominam tamte czasy i ludzi starszej generacji, których już wśród nas nie ma. Autor, czy też autorzy listu do redakcji, opisali dawną kawiarnię nazywaną przez nas Pekinem, gdzie wieczorami spotykaliśmy się czytając prasę popijając oranżadę i zaliczając niekiedy kopniaki od kolegów starszych rocznikami. Wierzę, że mieszkańcy Gzowa pójdą moim śladem i doprowadzi to spotkania z Panem Wójtem, którego znam osobiście i z którym biegaliśmy do gzowskiej podstawówki i przez jakiś czas do Technikum Hodowlanego w Golądkowie. Widzę tu dominującą rolę sołtysa wsi Gzowo, który powinien wykorzystać taki moment i puszczając kartkę z informacją od domu domu, przeprowadzić społeczne referendum dotyczące propozycji Pana Wójta. Myślę także, że nie ma sensu dochodzić, kto jest autorem lub autorami listu. Taki widok  nie świadczy dobrze o mieszkańcach wsi Gzowo, tym bardziej że jest w sąsiedztwie odrestaurowanej remizy oraz wybudowanych obok niej nowych domostw na miarę obecnych czasów. Autorzy listu, z tego co wyczytałem, nie są już młodzieżą i jak piszą, mają w Gzowie domki letniskowe od lat  i mile wspominają małżeństwo państwa  Golba, którzy prowadzili tu klubokawiarenkę.

Ponieważ czuję się odpowiedzialny także za moją rodzinną ziemię, całym swoim sercem lokalnego patrioty chciałbym włączyć się w przywracanie tego placu do życia, tym bardziej że możliwości finansowe na zagospodarowanie obszarów wiejskich są obecnie na wyciągnięcie ręki. Można złożyć chociażby wniosek do Budżetu Obywatelskiego Mazowsza, gdzie każdego roku na takie inwestycje jest przeznaczana kwota ponad 20 mln złotych. Żeby podkreślić, jak bardzo jestem za propozycją Pana Wójta spotkania się ze swoimi wyborcami i sąsiadami, przede wszystkim postaram się nakłonić do takiego spotkania i dyskusji słowem pisanym, jak czynili to nasi przodkowie, walcząc o wolność piórem a nie toporem, który proponuję odstawić na innego wroga mordującego ludność sąsiedniej Ukrainy. Moja mama była rodowitą Ukrainką o czym większość mojego rodzinnego sioła wie doskonale.

Moja wioska

Kiedy się urodziłem moja

wioska była taka duża

na jednym końcu świata

w Himalajach pagórków

stał budynek szkoły

a na drugim wabiła zielenią Sahara

Za obronnymi murami zamku

miałem swój wodospad

Niagarę na Narwi

w pobliżu remizy strażackiej

i Rów Mariański

na polu sąsiada

W pępku świata stał budynek szkoły

w dżungli skweru smarkaci Indianie

zbierali patyki do kołczanów

Teraz moja wioska jest maleńka

gdy przyjeżdżam tu na lato

mogę ją wziąć w dłonie
Stanisław Józef Wasilewski

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *