Jest dużo gorzej niż jesienią
2023-07-21 11:20:21
Wracamy do tematu przejścia dla pieszych przy ratuszu.
Tygodnik Pułtuski jesienią ubiegłego roku opisywał sprawę przejść dla pieszych na rynku, zbudowanych na jezdniach blisko ratusza. Wskazaliśmy wówczas na pewien błąd w ustawieniu pionowych znaków przed przejściem na południowej jezdni ul. Rynek. Gdybyśmy teraz napisali, że przez te wszystkie miesiące nic się nie zmieniło, to byłaby nieprawda: jest teraz dużo gorzej niż jesienią, kiedy przejście zbudowano.
Zacznijmy od generalnego błędu popełnionego przy montażu znaków (a zapewne powstałego już na etapie sporządzania projektu stałej organizacji ruchu na rynku). Chodzi o znak informacyjny D-6 “przejście dla pieszych”. Problem w tym, że oznakowanie przejścia wykonano sprzecznie z normą prawną, to znaczy rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Otóż w przypadku ul. Rynek, która jest jednokierunkowa, zarządca drogi ma obowiązek ustawić znak “przejście dla pieszych” zarówno po prawej, jak i po lewej stronie jezdni (gdyby któryś z naszych urzędników ewentualnie postanowił to sprawdzić, to podpowiadam: Dziennik Ustaw RP z dnia 26 listopada 2019 r., poz. 2311, strona 198, ostatni akapit).
Zapyta ktoś, czy to aż tak kluczowe dla bezpieczeństwa? Wystarczy popatrzeć na przejście przy ratuszu. Pozwoliłem sobie odczekać na chwilę, kiedy nie jechały żadne auta i wszedłem na jezdnię, idąc dalej w stronę przejścia dla pieszych. Szedłem środkiem ulicy Rynek, mocno pochylony aby zrobić zdjęcie z perspektywy kierowców siedzących w przejeżdżających tamtędy samochodach. Efekt tego eksperymentu widać doskonale na zdjęciu: znaku po prawej nie widać, bo jest zasłonięty przez koronę drzewa, znaku po lewej nie widać, bo nigdy tego znaku nie ustawiono, mimo wyraźnego obowiązku prawnego. Nadjeżdżając, znak “przejście dla pieszych” po prawej stronie zobaczymy zza liści około 12 metrów przed pasami…
Co to może oznaczać w praktyce? Po pierwsze, jak doskonale wiadomo, obowiązują rygorystyczne przepisy dotyczące pierwszeństwa pieszych na przejściach. Oczywiście, że pułtuscy kierowcy znają Rynek i wiedzą o tym przejściu. Ale – jak się zdaje, wyłazimy ze skóry, żeby do Pułtuska ściągnąć turystów – a ci niekoniecznie są zorientowani w znakowych dziwolągach w naszym mieście. Czy te 12 metrów wystarczy na reakcję kierowcy, który pierwszy raz jedzie przez rynek? To proste zadanie do obliczenia: przed przejściem obowiązuje limit prędkości do 30 km/h. Od zauważenia znaku do wjechania na pasy minie 1,44 sekundy. Jeśli kierujący będzie jechał 40 km/h czasu będzie miał 1,08 sek. Boję się pomyśleć, ile będą mieć czasu ci, co to jeżdżą “szybko ale bezpiecznie”.
Czy to przejście jest oznakowane sprzecznie z wymogami i normami prawnymi? TAK!
Czy istnieje tam realne ryzyko potrącenia pieszego? TAK!
Jeśli doszłoby w tym miejscu do potrącenia (oby nie!) to winny będzie kierowca czy pieszy? Ano właśnie: bywa, że winę powinien ponieść zarządca drogi. Tu apel do naszych policjantów z Wydziału Ruchu Drogowego: wasza rola nadzorowania bezpieczeństwa ruchu drogowego jest kluczowa właśnie w takich sytuacjach. Po naszym jesiennym artykule niczego nie poprawiono – a obecnie jest już naprawdę groźnie. Skoro urzędnicy odpowiedzialni za drogi nie reagują na publikacje Tygodnika, to może policja potrafi wymóc naprawienie sytuacji? Podpowiedź: gdyby urzędnicy zasłaniali się hasłem: “mamy zatwierdzony projekt organizacji ruchu” to chyba byłoby jeszcze gorzej, bo to by oznaczało, że kupili projekt z błędami, których nie potrafili rozpoznać i zweryfikować. A to dość ponura perspektywa.
ZCZ