pultuszczak




Idziemy na jagody

2023-07-12 5:20:02

Pułtuszczanka Aneta Szymańska uwielbia podróże, których nieodłączną częścią zawsze jest poznawanie nowych smaków, regionalnych potraw i przypraw. O jedzeniu, również naszym polskim, potrafi pisać bardzo ciekawie i tak barwnie, że człowiek zaraz robi się głodny. Musicie przeczytać i koniecznie wypróbować!

Wiele miast i miasteczek w Polsce w okresie wakacyjnym organizuje pikniki czy festiwale dedykowane jednemu produktowi, które kojarzy się z daną miejscowością. Jest święto miodu, ziemniaka czy też zbiorowe wspólne grzybobrania. Bardzo bym chciała, żeby nasz Pułtusk też taki dzień organizował, żeby też kojarzył się z czymś pysznym. Pułtuskie lasy pełne są jagód, wszędzie sprzedawane są jagodzianki, można to poszerzyć o maliny, jeżyny, agrest, wszelkie te małe pyszne owoce, które teraz występują obficie. To taki skarb, którego wcale nie doceniamy. W innych krajach są niedostępne, występują tylko w naszej szerokości geograficznej.

W języku angielskim to “berries – jagody”, bardzo lubię te słowa: jest strawberry – truskawka, cranberry żurawina, rasberry – malina, blackberry – jeżyna, bluberry nasza leśna jagoda i mój ulubiony agrest pod nazwą goosberry, co znaczy gęsia jagoda, ponieważ często podawany był do pieczonej gęsi, a w języku francuskim agrest to groseille à maquerea, jagoda do makreli. Bardzo zachęcam do spróbowania właśnie takiego sosu do ryby. Bardzo wykwintne danie. Wystarczy udusić agrest, zblendować dodać miód i śmietanę, polać upieczoną białą rybę dorsza czy też sandacza. Proste najlepsze!

Nie tylko agrest nadaje się do mięsa. Jednym z ulubionych dodatków, również do serów, jest dżem ze skandynawskiej maliny moroszki. Ta biała odmiana tego owocu jest narodowym przysmakiem w Norwegii i Szwecji. W Polsce też wykorzystuje się jagody do mięsa i mam nadzieję, że wszyscy lubimy wędzonego oscypka w towarzystwie żurawiny.

Jagody chyba najbardziej smakują na słodko, jagodzianki! Cudowne ciasta wypełnione po brzegi owocami. Tak to jest to! Polecam też Pavlową, deser, który wbrew nazwie wcale nie jest rosyjski. a… australijski. Legenda głosi, że podczas światowego turnee słynna rosyjska primabalerina Anna Pawlova, zatrzymała się w hotelu w Perth i tam poprosiła o lekki deser. Kucharz na szybko wymyślił to proste i delikatne danie. Przepis jest nieskomplikowany, wystarczy ubić białka z cukrem, upiec tę masę w piekarniku. Po wystygnięciu smarujemy serkiem mascarpone zmieszanym ze śmietanką i na to dużo pysznych świeżych owoców porzeczek, jagód, malin! Cały festiwal pyszności!

Mam nadzieję, że taki festiwal kiedyś będzie się w Pułtusku odbywał cyklicznie. Wspólna wyprawa na jagody w pułtuskich lasach, konkurs na najsmaczniejszą jagodziankę, wielkie gotowanie dżemu na pułtuskim rynku i zabawa do białego rana przy muzyce Cranberries (Żurawinki) i Chucka Berriego (Pana Jagody).

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *