To pierwsza Pani metamorfoza w życiu?
Tak. Jestem mamą czwórki dzieci, moja córka ma już 16 lat, najmłodszy synuś liczy 2 latka. Jestem po czterech cesarskich cięciach i po każdej ciąży coś mi tam przybywało. No, dużo mi przybywało po ciążach. W jednej z ciąż przytyłam aż 31 kilogramów.
Objadała się Pani?
Przed ciążą pracowałam jako nauczyciel przedszkolny, w soboty na weselach, w niedzielę na poprawinach lub na chrzcinach – byłam aktywna, paliłam papierosy… No i zaszłam w ciążę, rzuciłam papierosy, dużo zajadałam i jeszcze… usiadłam, byłam na zwolnieniu.
Bywało, że zrzucała Pani wagę, jak to się mówi, na swoją rękę?
Tak, próby były różne, np. dieta warzywna – schudłam, ale szybko nadrobiłam wagę. Próbowałam też odstawić słodycze. Najpierw udało mi się zrezygnować z cukru, ale ciasteczko do kawy musiało być. Dużo gotowałam, uwielbiałam piec ciasta, gotować dania mączne, pierożki… I zawsze coś tam podjadłam, i zawsze dojadałam po dzieciach. Byłam takim śmietnikiem, czego dzieci nie zjadły, to ja zjadłam, szkoda było wyrzucić. Wiele niezdrowych nawyków. Owszem, dużo wody piłam, ale też czułam się opuchnięta.
A jak Pani trafiła na casting metamorfozy w NATURHOUSE?
Właśnie! Już mi się udawało przez tydzień nie jeść słodyczy i przyjechała ciocia do dzieci i kupiła moje ulubione zresztą lody Grycana, czekoladowe. Jak są dzieci, to są i słodycze. Dwa dni walczyłam z tymi lodami, po dwóch uległam. I taka zrezygnowana jadłam, ręce mi opadły, że znowu się nie udało. Wtedy skrolowałam facebooka, i na ścianie FB zobaczyłam WYGRAJ DWUMIESIĘCZNĄ METAMORFOZĘ. Niewiele myśląc, wysłałam mejla, załączyłam kilka swoich zdjęć z różnych momentów życia i opisałam swoje życie, krótko, spontanicznie. Ale zarazem pomyślałam: Boże, nie mam szans, ale Ty stoisz za mną. A moje życie? Ono wyglądało tak, że od ośmiu lat albo byłam w ciąży, albo karmiłam piersią. Każde karmienie przerywała kolejna ciąża. Po trzecim dziecku – właśnie udało mi się syna odstawić od piersi, w czerwcu skończył dwa latka – wreszcie mogę coś dla siebie zrobić. Wcześniej byłam cały czas dla kogoś.
No i?
I tak sobie pomyślałam: Oj, żeby się udało z tą metamorfozą.
Ile Pani wtedy ważyła?
Oj, to była duża nadwaga, lepiej nie wspominać. Pomyślałam, że muszę coś zrobić, coś zmienić, ale nie wiedziałam co.
Mąż coś mówił?
Wiem, że mnie akceptuje taką, jaka jestem, kocha mnie bezwarunkowo, ale on przez te 8 lat moich ciąż nic się nie zmienił, wciąż jest fajny i przystojny…
Ale Pani nie można nie kochać, bardzo ładna z Pani babka, inteligentna, dowcipna.
Metamorfozę zrobiłam dla siebie, nawet w ukryciu przed mężem (śmiech). Wszystko miałam bezpłatne – suplementację diety, darmową opiekę dietetyka (pani Klaudia Góralska), koloryzację włosów, makijaż, sesję zdjęciową i zabiegi na ciało.
I tak weszła Pani w tę dwumiesięczną metamorfozę.
Tak, spotykałyśmy się w każdy poniedziałek – mierzenie, ważenie. Właściwie to już pierwsza rozmowa dała mi bardzo dużo. Pani Klaudia, dietetyczka, wskazała mi na błędy żywieniowe, jakie robię, że piję nieodpowiednią wodę, że nie jem śniadań. A co mi pomogło? Suplementy mi pomogły, regularność posiłków. Generalnie tak w ciągu tygodnia chudłam kilo sześćset, kilo trzysta.
Cieszyło?
No, na pewno. Jak waga pokazała trzy kilo mniej po dwóch tygodniach, to się popłakałam. Niesamowite, coś się ruszyło. Podczas metamorfozy schudłam 8 kg. I już wiem, że nie wrócę do dawnego stylu życia, do starych nawyków. I ludzie się przede mną otworzyli, kiedy dowiedzieli się, że weszłam w tę metamorfozę NATURHOUSE. Mówili o sobie… Piękna dziewczyna mi gratulowała, zwierzała się z uzależnienia od słodyczy.
A kto Panią wspierał podczas metamorfozy?
Motywowały mnie koleżanki w pracy, siostry, przyjaciele z Kościoła, ale bez mojej szesnastoletniej córy to by się nic nie udało. Pomagała mi przy dzieciach. Ja mogłam poćwiczyć, ćwiczyłam trzy razy w tygodniu. Ja wiem, że jest długa droga przede mną, ale też wiem, że dam radę. I nie powiem, że nie lubię słodyczy, ale jak mnie ktoś częstuje ciastkiem czy tortem, to mówię, że ja już wiem, jak to smakuje, że znam ten smak. I teraz, kiedy mam uregulowane posiłki, a jem pięć razy dziennie, to nie mam tych napadów głodu.
To co dziś Pani jadła?
Na śniadanie płatki z siemieniem, na drugie jogurt i fibroki, które mi zostały z kuracji, plus grejpfrut. Obiad? Jestem wtedy w pracy i bywa, że kupuję gotowego łososia, 120 g, do tego pomidory. Podwieczorek to jabłko czy jogurt z błonnikiem, kolacja to dwie kanapki z serkiem naturalnym, pomidorami i chlebem orkiszowym, pełnoziarnistym, razowy mi nie podchodzi. Mięso? Wymyśliłam duszoną pierś kurczaka ze szpinakiem, jogurtem i czosnkiem. Powiedziałam dzieciom, że to spaghetti Shreka i potrawa robi furorę, wiele razy ją robiłam. Dzieci ją bardzo polubiły.
Kupiła Pani już jakieś nowe ubranko stosowne do mniejszej wagi?
Jeszcze nie, ale ubrania mam o wiele luźniejsze. Dodam, że i ruchowo jestem sprawniejsza. Wyobrażam sobie te osiem kilogramów (np. w torebkach cukru), które nosiłam.
No a na końcu tej przyjemności, czyli metamorfozy, udała się pani do fryzjerki i makijażystki.
Właśnie, do salonu fryzjerskiego pani Dominiki Łątkowskiej na stylizację i koloryzację włosów i do pani Małgosi Trzaski na makijaż. Jeśli chodzi o fryzurę, to powiedziałam, że nie chciałabym schodzić z długości, resztę pozostawiłam pani Dominice. Kiedy już pani Dominika skończyła pracę, spojrzałam do lustra i… zobaczyłam kobietę. Popłakałam się, dobrze, że makijażu jeszcze nie miałam. Efekt końcowy mnie rozczulił, zamyśliłam się nad tym, że kobieta, wciąż zajęta pracą zawodową i prowadzeniem domu, nie myśli o sobie. Kiedy przystępowałam do metamorfozy, zalecono mi badania kontrolne. Okazało się, że mam bardzo duże niedobory żelaza. Przyjmowałam specyfiki dwa razy dziennie i pani Klaudia musiała dopasować suplementację w taki sposób, by było to bezpieczne. Lekarz mnie spytał, czy nie czułam się źle z tym niedoborem żelaza.
No właśnie.
Ja wstawałam z łóżka i biegłam. Synek do zerówki, drugi do przedszkola, trzeci do żłobka na Krajewskiego i do pracy na 7.30, do Wyszkowa. Potem przyjazd do Pułtuska, zbieram dzieci i do domu. Taka sytuacja życiowa, tak wyglądał mój ostatni rok.
Wróćmy do metamorfozy. Z rąk fryzjerki przeszła Pani pod oko makijażystki…
Skończyłyśmy fryzurę i już w NATURHOUSE czekała pani Małgosia Trzaska, kosmetyczka, która pracuje z kosmetykami Mary Kay. Nawet rzęsy mi dokleiła. Potem była sesja fotograficzna u pani Oli Stańczak w NATURHOUSE, na łące i w lesie.
Ta metamorfoza to była wręcz stworzona dla takich kobiet jak Pani.
Oj, tak. Bardzo jestem wszystkim wdzięczna za tę metamorfozę, NATURHOUSE, pani dietetyczce Klaudii, serdecznej osobie, paniom Dominice, Małgosi, Oli i Kindze. Dzięki nim jestem inną kobietą i moje życie wygląda zupełnie inaczej. Bardzo dziękuję. Same pozytywy. No i wchodzę w spodnie, w które nie mogłam wejść. Wierzę, że wrócę do prawidłowej dla siebie wagi.
Zdjęcia: GMD i nadesłane z NATURHOUSE, rozmawiała Grażyna Maria Dzierżanowska
NATURHOUSE dziękuje partnerom biznesowym, którzy brali udział w metamorfozie pani Anety:
stylizacja i koloryzacja włosów: Fryzjerstwo-Dominika Łątkowska; makijaż- Małgorzata Trzaska Mary Kay; zdjęcia- Aleksandra Stańczak- Fotografia; zabiegi na ciało (fala uderzeniowa, utradźwięki i limfomasaż)- Charley Medical Spa. Arleta Prus-Konieckiewicz Centrum Dietetyczne Naturhouse |
Pani Aneta przed metamorfozą
Pani Aneta po metamorfozie