HISZPAN Z PUŁTUSKA
2021-06-24 12:21:12
Jacek Kurowski, pułtuszczanin, mieszka w Hiszpanii, która jest dla niego olbrzymim poligonem malarskim, chociaż to wcale nie znaczy, że Jacek, z oddali, nie maluje rodzinnego miasta, tych nadnarwiańskich łąk, przetykanych bujnym kwieciem, tych kwiatów, które zapamiętał z pułtuskich ogrodów, tych wiekowych murów, świadków naszej historii
Jacek Kurowski, pułtuszczanin, mieszka w Hiszpanii, która jest dla niego olbrzymim poligonem malarskim, chociaż to wcale nie znaczy, że Jacek, z oddali, nie maluje rodzinnego miasta, tych nadnarwiańskich łąk, przetykanych bujnym kwieciem, tych kwiatów, które zapamiętał z pułtuskich ogrodów, tych wiekowych murów, świadków naszej historii Łąka… Właśnie obraz o łąkowej tematyce Jacek sprzedał osiadłej w Hiszpanii Polce. Morze zieleni strojne w kwiaty. Piękna rzecz, wręcz pachnąca zielem. – Namalowałem go na płótnie hiszpańskim, drogim, gęstym, śliskim, po którym pędzel sam chodzi. A łąka? Uporządkowany bałagan. Basia Duszczyk, przyjaciółka: – To wyjątkowy obraz.Jacek jest malarzem – amatorem, pasjonatem pędzla i farb, ostatnio olejnych. (- Farby olejne są boskie! Kiedyś się ich bałem. Teraz akryl uważam za…plastik). Jacek ma liczne grono przyjaciół w mieście nad Narwią i miłośników swojej malarskiej twórczości. W hiszpańskiej miejscowości, gdzie jeszcze mieszka, też doceniany i nagradzany. Niedawno był w Pułtusku. Wreszcie mógł przyjechać, chociaż na krótko, bo na dniach się przeprowadza. W czasie silnej pandemii, niestety, w Pułtusku nie bywał. Nie był więc obecny na otwarciu wystawy (Powrót do marzeń) swoich obrazów w krużgankowej, zamkowej galerii. I tak zasiadłyśmy z Jackiem w kawiarnianym ogródku przy KASZTELANCE, my baby obecne podczas wernisażu Jackowej wystawy: Wandzia Koniecka-Pieńkos, Basia Duszczyk, obie malujące, i ja, Grażyna – Maria, kiedyś mająca pomysł na studiowanie w ASP. (- My to dzisiaj tylko dekoracja – śmieje się Wanda). Żartowaliśmy, śmieliśmy się, słuchałyśmy opowieści o Hiszpanii, a przede wszystkim o Jackowej twórczości. Ostatni obraz? Matka Boska Zielna. – Katarzyna mnie pakowała w podróż, a ja jeszcze malowałem… – objaśnia. Przed Jackiem nowa podróż, hiszpańska, właśnie z Kasią przeprowadza się do miasta, które uchodzi za malarską mekkę, nad morze. – Morza w moich obrazach jest sporo – rzuca malarz. – A tematyka mojej twórczości? Ja bym chciał WSZYSTKO malować. Często maluję kwiaty, bo moja muza je kocha. (Długo rozmawiamy o różach w malarstwie). Wandzia: – Ale CHRYSTUSY są chyba nowe, i łąki. A jeden z sakralnych obrazów Jacek podarował karmelitankom. Jacek: – Powiem paniom, że wszystkie siostry wyglądały jak Matki Boskie, uduchowione, dziękowały bardzo. Ja w ogóle jestem urodzony do sprawiania przyjemności! Wanda: – Słodkie nam przywiózł! Dłużej skupiamy się na obrazie ukazującym żółte tulipany w starym, żeliwnym, pomalowanym na niebiesko garncu. Piękne tulipany, a jeszcze piękniejszy garnek. No, cudo. Jacek: – A to było ta, że Darek Sielski zrobił zdjęcie garnka. Wstawił go gdzieś tam do sieci, zadzwoniłem do niego z zapytaniem, czy mogę wykorzystać jego zdjęcie. Powiedział TAK. Teraz Wanda podnosi walory obrazu kobieta w lesie, określając go jako tajemniczy, magiczny – las wciągający, przestrzeń, w którą chce się wejść! Basia: – To duży obraz, tam są schody, jakby z korzeni… (Tu też dużo mówimy o doborze ram do obrazów, a potem o Hiszpankach). Jacek: – Głupio mówić, ale one się w ogóle nie wstydzą. Ja codziennie chodzę do kościoła, wychodzę z niego i idę na kawę. Siedzę, piję, oczy chowam pod stolik, a one puszczają do mnie oczka. Nawet z partnerem siedzi taka pani, czy z mężem i tak się zachowuje – przez ramię mężczyzny patrzy w moją stronę i oko puszcza. Matko, jakie nieszczęście! – myślę. Wybuchamy śmiechem, Narew go niesie. A`propos obdarowywania. Wanda dostała od Jacka swój portret, rumianki i pułtuską basztę (- Zdzisławowi też się podobała ta baszta), Basia ma pejzaż w soczystej zieleni, kaczeńce, Chińczyka, ja pomidorki, martwą naturę. W prezencie dostałyśmy chałwę, słodką nad wyraz, zupełnie nie podobną do już nam znanej, z wyczuwalnymi drobinami orzeszków, dlatego też jeszcze po spotkaniu miałyśmy Jackową Hiszpanię w głowie, a i na języku. Na koniec końców pytam Jacka o POLONIĘ, o inne nacje. Tu Jackowi przychodzi na myśl kawał. Brzmiał on mniej więcej tak. Powiedzmy, że Hiszpan, widząc na ręce Żyda przepiękny zegarek, pyta go, skąd go ma. Na to właściciel zegarka: “Dziadek mi go sprzedał na łożu śmierci”. Żeby nasz śmiech niósł się i niósł, Wandzia mówi: – Dziadek nie chce dopuścić do telewizora swojego wnuka, mówi, że ogląda historyczny film. Wnuk spogląda na ekran i mówi: “Jaki to film historyczny, to czysta pornografia”. Na to dziadek: “Dla ciebie, wnuku, to pornografia, a dla mnie to historia!”. Jacku, Basiu, Wandziu, czy ja już mówiłam, że palę kawały? A dzień był piękny, ludzie się śmieli, szemrała Narew. Znaleźliśmy radość dla oczu i uszu. PS Obraz Jacka zamieszczony obok, sporych rozmiarów (88 na 58 cm, olej, deska), zyskał już wiele pozytywnych opinii, zarówno malarzy, jak i przyjaciół twórcy. Co ważne, mamy na nim nostalgiczny Pułtusk. Pięknie współgrałby z zabytkowymi pomieszczeniami, jak i tymi w prywatnych domach. Obrazy Kurowskiego już zdobią ściany domów pułtuszczan; ostatnio zakupiona CYGANKA, zawiśnie, a może już wisi, w lubianym przez wiele osób PUBIE KAMIENICA. Kontakt z malarzem: 792 384 331. Graża |