Tygodnik Pułtuski

GRABOLANDIA 2016

Pani Beatko, od kiedy Pani w Grabówcu?
Praktycznie od dzieciństwa, ale moje losy tak się toczyły, że nie zawsze tu byłam. Od 1988 jestem stale.
I tak od początku angażuje się Pani w życie Grabówca?
Nie. Dopiero jak wyszłam za mąż, poczyniłam pierwsze kroki w stronę społecznej gry, którą tak naprawdę rozpoczął mój mąż Paweł. To on był zaangażowany przez obecnego przewodniczącego RM, pana Andrzeja Wydrę, rodowitego grabówczanina. On i pan Stanisław Stolarczyk zjawili się u nas i prosili o zaangażowanie się mojego męża w przygotowanie jubileuszu, nadania sztandaru… No i tak zaczęła się ta historia. Mąż, człowiek w mundurze, a będący w cywilu, zaangażował się bardzo.
No a Pani w… sukience. Jak Pani pomaga?
On jest naczelnikiem i organizuje wszelkie sprawy bojowe, utrzymuje ciągły kontakt z PSP Pułtusk, bierze udział w akcjach, plasujemy się na pierwszym miejscu w gminie Pułtusk jako jednostka biorąca udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych na terenie gminy po jednostkach zakwalifikowanych do KSRG.
Pamięta Pani pierwszą akcję dla mieszkańców Grabówca?
To była moja impreza, czyli Grabolandia. To jest moje dziecko. Mój pomysł – 2010 rok. Grabolandia to siedmiolatka z jednoroczną przerwą.
Kto pomagał pierwszej Grabolandii?
Sztab ludzi, którzy połknęli społecznego bakcyla, ludzi działających społecznie, życzliwych, nie oczekujących niż w zamian. Moja była koncepcja na zorganizowanie imprezy. Sam człowiek nie jest w stanie zorganizować niczego.
Ale, że nic nie dzieje się bez pieniędzy…
… to pomagał nam ówczesny pan radny Henryk Łaszczych, pisaliśmy, zresztą zawsze piszemy, projekt do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i stamtąd są nasze pieniążki, współpracowaliśmy z panem Dębskim, z panem Kowalewskim. Dużo robimy sumptem społecznym, zapraszamy ludzi z wolontariatu, służby ratownicze, z którymi współpracuje mój mąż, służby życzliwe, pomagające, wspierające oraz ludzi dobrej woli.
Ludzie dobrej woli zadzwonili do naszej redakcji i prosili o CHABER dla Pani! I męża.
O matko, zaraz będę płakać.
OK, proszę, to łzy szczęścia. A jest jakaś różnica pomiędzy pierwszą a dzisiejszą Grabolandią?
Nie było tak dużej rzeszy sponsorów. Wtedy robiliśmy atrakcje dla dzieci i młodzieży własnym sumptem, teraz mamy na to fundusze, stąd rozszerzenie atrakcji.
Niedawno przysłała nam Pani zdjęcia z wycieczki…
… z tzw. Innej Niedzieli, wycieczka zorganizowana dla strażaków i ich rodzin.
Pani Beatko, Pani jest pięknie postrzegana, zauważana poprzez działalność na rzecz tutejszego środowiska… Pomyślała Pani sobie: będę radną? Tam by Pani „poszalała”. Takich radnych wciąż na wagę złota…
Nie. Nie mam takiego poczucia misji. Mundur jest wolny od polityki, a gdybym się chciała zaangażować, być radną, to musiałabym się zaangażować politycznie.
Kim więc Pani jest, Pani Beato Bielińska?
Jestem nikim. Jestem obecnie prezesem OSP w Grabówcu. Od lutego. Nie wchodzę nikomu w kompetencje, robię swoją robotę pod swoim szyldem. Bo jeżeli proszę o darowiznę jako OSP Grabówiec, to się po prostu podpisuję, nie wychodzę w czyimś imieniu…
Dzisiejsza Grabolandia będzie niedługo wspomnieniem… Ma Pani już coś w swojej głowie.
No mam, jubileusz OSP, w ’18 roku będzie 70 lat OSP, mamy już zaczątek skalniaka przed remizą. No i chcemy postawić kamień pamięci, tak go nazwałam, z tablicą pamiątkową. No i mamy taką starą motopompę, którą też tam postawimy.
A kłód pod nogi to nikt Pani nie rzuca? Bo jasne, że jak jest sukces, są kłody.
No, zawsze są, ale wolałabym o nich nie mówić.
A dlaczego Pani robi, co robi?
I jak tu powiedzieć? Ja po prostu kocham ludzi!

Komentarze

Exit mobile version