CZY SIĘ TEMU DZIWIĆ?
2022-11-18 3:20:42
W pasażu Klenczona pojawiła się nowa atrakcja – OGRÓD MUZYCZNY, ciekawa forma zabawy i relaksu na świeżym powietrzu, szczególnie dla dzieci
Ów ogród to instalacja plenerowa składająca się z rożnych instrumentów muzycznych; w ich skład wchodzą: akadinda (wzorowana na ksylofanie pochodzącym z Afryki), handpipes (instrument z rodziny aerofonów) oraz trzy różnej wielkości bębny. Na owych instrumentach mogą grać dzieci, mogą też dorośli, wśród nich pijani dowcipnisie, i to przez cały Boży rok. W dzień i w nocy, zależnie od nastroju i humoru “muzyków”. Że w nocy? A kto im tam zabroni???
I nie byłoby w tym wszystkim nic dziwnego, przecież Klenczon muzykiem był, gdyby ogród nie znajdował się vis a vis ZAKŁADU POGRZEBOWEGO pana Włodzimierza Kęsego, słynącego z wzorowych ceremonii pogrzebowych, świadczącego usługi pogrzebowe od wielu lat.
A oto i dygresja: są takie sytuacje, zdarzenia i okoliczności, które nie powinny mieć miejsca. Są granice! Nie zaprasza się Żydów na jubileusz Trzeciej Rzeszy, nie prowadzi się korowodu ślubnego przez środek cmentarza, ani nawet po jego obrzeżach. Jak ta dygresja ma się do ogrodu muzycznego pod oknami firmy pogrzebowej, w której znajdują się ciała zmarłych, gdzie odbywa się RÓŻANIEC i gdzie zestresowani dramatem śmierci rodziny zmarłych wybierają trumny i pogrzebowe akcesoria? Ano ma! Instrumentalny ogród nie powinien istnieć w pobliżu takiego zakładu. Nikt przecież nie zapewni ciszy podczas wyprowadzania zwłok, także podczas modlitwy. A instrumenty kuszą, zresztą są w pasażu usadowione dla… grania.
Próbuję pójść tropem myślenia tych ratuszowych urzędników/urzędniczek, którzy podjęli decyzję o muzykowaniu pod oknami zakładu pogrzebowego i żadnej drogi do tego szalonego pomysłu znaleźć nie mogę. Takiej drogi po prostu nie ma. I taka droga jest po prostu niesmaczna.
I CZY DZIWIĆ SIĘ PUŁTUSZCZANOM, KTÓRZY USIADŁSZY NA ŁAWCE PRZY ZAKŁADZIE POGRZEBOWYM I OGRODZIE MUZYCZNYM JEDNOCZEŚNIE, ZŁORZECZĄ NA POMYSŁ USYTUOWANIA OGRODU, ILE WLEZIE?
Zdjęcia naszej Czytelniczki, p. Wandy; dziękujemy.
GMD