pultuszczak




CZY MAM KOTA NA PUNKCIE KOTA?

2023-09-07 3:20:25

DZIŚ O SWOICH KOTACH – CIEKAWIE I DRAMATYCZNIE – OPOWIADA MAŁGORZATA DĄBROWSKA, ZNANA Z MIŁOŚCI ZARÓWNO DO PSÓW, JAK I KOTÓW. A MA O CZYM!
NAJPIERW PSY…

Podobno ludzi dzieli się na psiarzy lub kociarzy. W naszym przypadku jednak tak nie jest. Całe życie mieliśmy w domu psa, czasami nawet wiele psów, ponieważ nasz synek przygarniał na zimę wszystkie bezdomne – z miasta. Mieszkały z nami na stałe: Nero, Pik, Grej, Diana, Feta, Filip i ostatni Uzi. To właśnie ten ostatni sprowadził do domu kota.

POTEM BYŁA KOTKA KICIA, KTÓRA MA SWÓJ GRÓB W OGRÓDKU…

Pewnego dnia, jak nigdy szczekał, a wręcz ujadał na dworze. Zainteresowało mnie to, bo raczej się tak dotąd nie zachowywał. Wyszłam na taras sprawdzić, co się dzieje i usłyszałam smętny płacz kota. I nie było to zwykłe miauuu, a raczej błagalne łał łał. Okazało się, że łkający kot siedzi za płotem u sąsiadów. Próbowałam go zwabić, niestety, bał się pokazać. Wsunęłam za płot miseczkę z jedzeniem i miseczkę z mleczkiem i tak rano i wieczorem, przez około dwa tygodnie, dokarmiałam kotka, Kicię. Po tym czasie pokazała mi się mizerota, bida zasuszona. Po pewnym czasie dała się pogłaskać i to jedynie jednym palcem po łepku – bo to była bardzo płochliwa kotka. Zbliżał się listopad, zapowiadano mrozy. Zbudowałam dla Kici domek z kartonu i styropianu, a w środku wymościłam ścianki polarem. Namęczyłam się przy tej budowie, że ho ho. Niestety, Kicia za żadne skarby nie chciała do tego apartamentu wejść. Martwiło mnie co będzie, gdy przyjdzie mróz? Mróz nadszedł! I co Kicia zrobiła? Czmychnęła – między moimi nogami – prosto do piwnicy! I tak z nami zamieszkała. Stopniowo poszerzała terytorium, wchodziła na pokoje. Wzmocniła swą pozycję, zaprzyjaźniając się z Uzim. Gdy już pozwalała się dotykać, zobaczyłam, że ma zdarte futerko na tylnych łapach. Nie do końca zagojona skóra świadczyła, że ktoś trzymał ją na sznurku. Okazało się też, że wystające kości na miednicy to ropne guzy od bicia. Wyleczyliśmy ślicznotkę, a ona każdego dnia – przytulaniem – okazywała nam wdzięczność. Wojtek nauczył ją reagować na gwizd i tak jak pies zawsze wracała, reagując na gwizdanie. Wyglądało to zabawnie, bo na gwizd biegnie kot – a nie pies. W domu nadal był pies, z którym Wojtek wychodził na spacery. W krótkim czasie do spacerów dołączyła Kicia. Ten widok podobno był hecny – bo oto postawny facet z yorkiem na smyczy i z boku biegnąca Kicia. I tak nasza radość przebywania z Kicią trwała trzy lata.

Nagle zauważyłam, że Kicia się ślini! Zajrzałam do doktora googla i przeczytałam, że tak mają szczęśliwe koty, co bardzo mnie uradowało. Kicia była naszą pierwszą przygodą z kotami, więc wszystkiego się uczyliśmy od podstaw. Gdy ślinienie przybrało mętną barwę, pomyślałam, że coś nie tak! Wyruszyłam do Warszawy, bo na Białobrzeskiej leczyliśmy naszego pieska. Okazało się, że przejęła po matce chorobę i trzeba usunąć wszystkie zęby bo ciało je odrzuca. Martwiła nas obawa – jak będzie jadła. Jadła jednak bez kłopotu – jak każdy inny kotek. I znów pełnia szczęścia z Kicią w domu, na powrót cudownie milusińską! Minął rok i zachorowała na niewydolność nerek. Prawdopodobnie otrzymała za dużą dawkę narkozy – tak mówili niektórzy lekarze. Zaczęła się batalia ratowania Kici. Codziennie półtorej godziny na kroplówce. I tak prawie dwa miesiące pobytu w klinice! Niestety, nie udało nam się jej uratować. Musieliśmy Kicię uśpić ! Ma swój grób z pomniczkiem w naszym ogródku! Ten mały kotek skradł nasze serca! CZASAMI NOCĄ MNIE ODWIEDZA.

I KOLEJNY KOTEK – FIONA. OD WYŁĄCZANIA DESZCZU…

Minęły trzy miesiące. Wojtek rano na spacerku z pieskiem – przy mostku dla zakochanych – słyszy jak miauczy mały kotek. Rozejrzał się i zobaczył go za płotem. “Jak przejdziesz przez ten płot, to wezmę cię do domu” – obiecał płaczącemu. Kotek zrozumiał, przeszedł przez płot i tak dostałam na dzień dobry drugiego kotka. Nazwaliśmy go Fiona. Imię wyszukałam w Internecie. Fiona okazała się kotkiem bardzo nieufnym. Decyduje kiedy się miziać, jak długo można ją głaskać, a w zasadzie pozwala na to tylko mi. Wychowała nas sobie! Ja jestem od pieszczot, Wojtek od nocnego wpuszczania i wypuszczania. Na spacery chodzi do pewnego punktu i czeka na nasz powrót. Jest przepiękna i niezwykłej maści! Od skóry biała z grafitową szpilką na końcu włosa. Nie ufa naszym gościom, nie daje się pogłaskać obcej osobie, trzyma się zawsze blisko domu. W świecie kotów musi być atrakcyjna, bo ma wielu adoratorów. Odwiedzają ją przez okno w naszej kuchni. Siadają na parapecie i patrzą jej w oczy – przez szybę. Cudowny widok. Latem włączałam zraszacz, a gdy kotka chciała przejść ścieżką, podchodziłam i go wyłączałam. Tak to zapamiętała, że teraz gdy pada deszcz, a ona chce wyjść na dwór, drze się na mnie, żebym wyłączyła ten deszcz!

I PRADA, PRZYTULASTA CAŁOWNICA…

Gdy Fiona była już pełnoprawnym domownikiem, ktoś podrzucił nam przez płot trzy 5 – miesięczne koty. Raz Wojtek mówi: – Chodź, coś ci pokażę. Na tarasie stoją trzy miseczki i trzy kotki. Myślę: Jezu, masakra! Co my teraz zrobimy? Kocham koty, ale bez przesady! Zapadła decyzja! Znajdziemy domy dla tych kotków. Zrobiłam ogłoszenie! Jeden był najładniejszy! Ustaliliśmy, że jeśli go nikt nie wybierze, to zostanie z nami. Los chciał, żeby z nami zamieszkała, bo wybrano dwa pozostałe. Nazwaliśmy ją PRADA. Jest biała, z rudą grzywką i cieniowanym ogonem. Przytulasta, całuśnica – wystawia łepek do całowania. Śpi ze mną na łyżeczkę. Na spacery chodzi z nami jak pies – po całym mieście. Jej ulubiony teren to Dom Polonii. Gdy znika, to wiemy, że z pewnością jest na zamku.

NO I WPADA BEZDOMNY DŁUGONOGI…

Od jakiegoś czasu wpada do nas regularnie około godz. 18 – na kolację – prześliczny młody kotek. Srebrny, niezwykłej maści i figury. Nazwaliśmy go DŁUGONOGI. Jak na razie tylko ja mogę go pogłaskać i tylko w trakcie posiłku. Jestem przekonana, że jest bezdomny, jakich wiele w okolicy, w której mieszkamy.

DLA PANA KOTA…

Gdy usłyszałam o fundacji “Pan Kot” postanowiłam choć troszkę jej pomóc i uruchomiłam u mojej przyjaciółki w barze Krokiet okno, gdzie każdy może zostawić pokarm dla kociaków. Okno działa do dziś, zapraszamy!

Nie pytajcie, czy mamy kota na punkcie kota…

WYSŁUCHAŁA I ZREDAGOWAŁA Grażyna Maria Dzierżanowska

Długonogi



Fiona i Prada

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *