pultuszczak

Facebook




BYWA, ŻE SAMA ZA SOBĄ NIE PODĄŻAM

2022-11-10 9:33:42

Z cyklu KOBIETY NA TAPETY

Oto nauczycielki ZSZ im. Jana Ruszkowskiego: Dorota Anna Sobocińska i Anna Świerczewska. Przyjaciółki-nierozłączki z olbrzymim dystansem do siebie samych. Pierwsza jest bibliotekarką, druga polonistką. Powszechnie znane w mieście, kreatywne w pracy, cenione i kochane przez uczniów, estetki z wypracowanym własnym stylem, no i obsypane licznymi nagrodami. KOBIETY w sam raz NA TAPETY. Ale… Ale nie znajdziecie w portrecie Doroty ani Ani informacji o nagrodach, ani o zrealizowanych projektach. Nas ciekawi zgoła co innego – nas ciekawi to, jaką osobowością należy być, by otrzymywać i nagrody, i doznawać uczniowskiego zaufania, takiego na full
Oto pierwsza z nich – DOROTA ANNA SOBOCIŃSKA (na zdjęciu po prawej).Mieszkała niedaleko Działdowa, w małej miejscowości o nazwie Uzdowo. Już w szkole podstawowej wykazywała się dużą kreatywnością i to wówczas usłyszała od jednej z nauczycielek, że w przyszłości doskonale odnalazłaby się w zawodzie nauczycielskim. Tak więc będąc w ósmej klasie, Dorotka wiedziała, kim będzie w życiu.Podstawówka Doroty Anny była szkołą z dobrą atmosferą, ciepłą, życzliwą uczniom. – Ale ja też byłam organizatorką życia szkolnego, logistycznie sobie radziłam z różnym działaniem. I cały czas rozwijałam swoje talenty – mówi Dorota, która jednak – po maturze – miała moment zawahania: gdzie kontynuować naukę? Może zdawać egzamin do SZKOŁY POLICYJNEJ w Szczytnie? Może zakotwiczyć się w Toruniu na psychologii? Chęć bycia nauczycielką była jednak silniejsza i Dorota wybrała SN w Pułtusku, gdzie jej wychowawcą był Stanisław Ciesielski. – Oj, surowy był. Gdy nas spotkał na spacerze w ciepły dzień, zaraz nam powiedział, że będzie nas pytał z historii, więc pobiegłyśmy na stancję, żeby się uczyć – wspomina moja rozmówczyni. Po SN kontynuowała naukę w pułtuskiej AH, na WYDZIALE PEDAGOGIKI.

A jak stała się bibliotekarką? Przez dłuższy czas nie była aktywna zawodowo, wychowywała dzieci. Przerwa. Dostać pracę w szkole nie było łatwo; otrzymała propozycję pracy w bibliotece w ZSZ im. Jana Ruszkowskiego z możliwością studiowania bibliotekoznawstwa. Skorzystała z niej. – A później to już poszło: informatyka, BHP, zarządzanie oświatą i służbą zdrowia. No i szkolenia drobne i tak spełniam się wciąż w RUSZKOWSKIM, od 2004 roku. Dobrze mi się tu pracuje, mamy bardzo fajną młodzież, uczniów bardzo zdolnych, bardzo ambitnych i mniej zdolnych oczywiście – mówi D. Sobocińska.

Tak doszłyśmy do hasła NAUCZYCIEL KREATYWNY, więc ten, o którym się słyszy, który wciąż realizuje jakieś projekty i prowadzi różne akcje, i który – jak to się mówi – oby nie wyskoczył z domowej lodówki. I stąd pytanie: czy SZKOŁA, dyrekcja, podąża za nauczycielem kreatywnym; czy nie stoi on na drodze do realizacji zamierzeń wytyczonych przez szkołę właśnie? Dorota Anna: – Nie chcę, żeby to co powiem, było źle odebrane. Ja mam bardzo dużo pomysłów i sama mam uczucie, że bombarduję nimi swoją dyrekcję. Muszę sama siebie ograniczać, bywa, że sama za sobą nie podążam. Pani dyrektor pyta, skąd ja biorę te pomysły, projekty. Odpowiadam, że śledzę różne fora, grupy społecznościowe i wyłapuję takie rzeczy. Dla dobra uczniów i ich rozwoju.

W realizacji projektów każda z pań ma swoje miejsce. Dorota odpowiada za planowanie logistyczne, za stronę techniczną, Anna za oprawę słowną, za scenariusz. – Konsultujemy się i zazębiamy, dobrze nam się pracuje i świetnie układa. A pracy jest mnóstwo, łącznie z burzą mózgów, dzięki której efektem finalnym jest… perełka. Dodam, że od bieżącego roku podnosimy się po pandemii. Zaczynamy praktycznie od początku – podaje Dorota.

Niedawno w szkole gościli absolwenci i – jak mówi Dorota – każdy z nich dziękował paniom za wspólny czas w szkole, za kreatywność, wiedzę i umiejętności przydatne w życiu zawodowym. – To było bardzo miłe – mówi D.A. Sobocińska, która lubi uczniów niepokornych, krnąbrnych, młodych gniewnych, z których wyrastają wartościowi, nowocześni ludzie. – Takie perełki!

A uczniowie? Ci cenią u swojej nauczycielki szczerość, prawdziwość, życzliwość, zrozumienie, zainteresowanie problemami uczniowskimi. – No i nie stoję na piedestale, ale jak trzeba, ganię natychmiast, reaguję, tak uczę życia młodych ludzi – podaje D. Sobocińska.

Nagrody marszałka woj. maz. obie panie otrzymują co roku. – Czujemy się tam jak u siebie, jesteśmy tam rozpoznawalne – śmieje się Dorota, adresatka listu uczniowskiego, wzruszającego, o którym trudno nie myśleć.

Swój przyjazny stosunek do swoich nauczycielek uczniowie wyrażają w różny sposób. Mówi Dorota: – W wakacje chodziłyśmy na plażę, a jak zgłodniałyśmy, kupowałyśmy frytki w budce przy plaży. Porcje były tak duże, że się najadałyśmy i frytki jeszcze zostawały. Któregoś razu wysłałyśmy Alinkę po te frytki i ona przyniosła zupełnie inną porcję, małą; wręczyła ją Alince nowa sprzedawczyni. Po jakimś czasie spotkałam naszego byłego ucznia, opowiedziałam mu historię o tych frytkach, a on do mnie mówi, że te duże frytki były specjalnie dla mnie. Powiedział: “Bo sorka była jedyną osobą, która zobaczyła u mnie dobro, głęboko ukryte”. A to był niezły łobuziak.

***

Jeśli spytacie, czy łatwo jest być szkolną lokomotywą, odpowiemy: Nie jest łatwe być szkolna lokomotywą!

W następnych numerach “TP” w cyklu KOBIETY NA TAPETY pokażemy panie: Annę Świerczewską, Izabelę Trzcińską i Izabelę Sosnowicz-Ptak.

Grażyna Maria Dzierżanowska

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *